Nie
potrafię dziś w pełni cieszyć się słońcem i mrozem za oknem. Myśli krążą gdzieś
zupełnie indziej niż w tej chwili przebywam. Myślę od kilku dni o zmarłym
niedawno księdzu Jerzym. To moje myślenie to mój hołd zmarłemu, to moje
podziękowanie Bogu za tę właśnie znajomość.
Na pogrzebie nie byłem, za późno to
do mnie dotarło. Teraz rozmawiam z tymi, co w pogrzebie uczestniczyli i
dowiaduję się, że władze mojej gminy milczały jak zaklęte – nikt nie ruszył
tyłka, żeby kapłana pożegnać, żeby przypomnieć ludziom, jakim był świetnym
człowiekiem. Milczała dyrekcja szkoły, kierownictwo gminy. Milczeli ci, którzy mieli obowiązek przemówić.
Wydaje
mi się, że to już norma w mojej małej gminie na końcu świata, że władza nowej
jakości odzywa się tylko wtedy, gdy nie ma nic sensownego do powiedzenia. Gdy
jednak trzeba przemówić – nabiera wody w usta. Nie wiem, co w takich chwilach
robi wódz, sekretarz? Co ja piszę: Nie wiem! Wiem, nie robią nic! Chyba mniemają
przy tym, że już sama ich obecność tak uświetnia wszystko, że mówić nie muszą!
Zaraz
do tego siadam, a teraz jeszcze modlitwa. Przecież mamy niedzielę, to dobry dzień
na modlitwę. I znów nie moja modlitwa, nie moja – Starego Doktora, modlitwa Janusza
Korczaka, który duszy szeptane tajemnice spiął
klamrą modlitwy. Dzisiaj Modlitwa smutku.
Dlaczego Modlitwa smutku, skoro tak pięknie
na dworze? Bo mi jakoś smutno, gdy myślę o tym, co myślę.
Modlitwa smutku
Taki smutek, Boże, Boże, smutek
taki.
Szary smutek, Boże, Boże, smutek
szary.
Ani dźwięków, ani barw, Boże, ani
barw, ani dźwięków.
Smutek, Boże, smutek.
Wyjąłem serce z piersi, Boże, Boże,
bije serce cicho, cicho, Boże, cicho, cicho serce bije, Boże, Boże, z piersi
serce wyjąłem.
Załzawione smutne serce, serce
smutne załzawione.
Ptak czarny skrzydła ma białe,
Boże, białe ma skrzydła ptak czarny.
Mgła gęsta, ptak czarny, skrzydła
białe, Boże, białe skrzydła, ptak czarny, mgła gęsta, Boże.
Smutek, Boże, smutek.
Było słońce, było, nie ma, Boże,
nie ma, nie ma, było słońce, było słońce, Boże.
Cicho, smutno, smutno, cicho.
Cicho, smutno, na czarnej fali
trumna się kołysze. Czarną rosę z czarnych kwiatów czarne piją motyle. Nigdy
człowiek nie zaśpiewa, dziecko się już nie uśmiechnie, pękł ostatni dzwon,
wszystkie na świecie stanęły zegary, ostatnia rozpadła się wieża, wczoraj
ostatnia zgasła gwiazda — komu ma świecić?
Nie ma, nie ma, Boże, nie ma nic.
Szeroko oczy otwarłem — patrzę,
patrzę, patrzę Boże, nic nie ma, nic nie widzę, słucham, nic nie słyszę, ani
szeptu, ani westchnienia.
Szary Władco cichego świata, Boże,
czuję wokoło ptaki czarne z białymi skrzydłami, czarne motyle z czarnych
kielichów czarną piją rosę…
Taki smutek, Boże, smutek taki.
Ani barw, ani dźwięków. Boże, Boże,
ani dźwięków, ani barw, ani łez.
Różne
są powody smutku i dla każdego z nas jest to powód istotny. Trzeba jednak pamiętać,
staram się to pamiętać, że każdy smutek oddziela nas od Życia naprawdę. Wiem przy
tym, że ksiądz Jerzy skarciłby mnie za ten smutek.
Wyszedłem
na zewnątrz. Z dachu wiatr zsypuje zmarznięte drobiny śniegu, które błyszczą w słońcu,
jak one błyszczą w słońcu. Jakby się człowiek zanurzał w cudownym zimnym blasku.
Nie sposób się smucić w takich właśnie chwilach. Patrzę prosto w słońce, a później,
wiadomo – kicham!
Smutek
i chrześcijaństwo – to nie pasuje do siebie. mistrz przecież nakazał dostrzegać
piękno Życia. Powiedzcie, czyż to nie piękne?!
Piękne!
Skąd
więc ten smutek!?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz