1 lutego 2018

Co oni mówią...?!

Gdy czytam o środkach ostrożności podczas spożywania warzyw i owoców zakupionych w sklepie, tj. o myciu, wycieraniu, skrobaniu, obieraniu albo jeszcze coś tam, to z lekka uśmiecham się do siebie spod nieistniejącego wąsa.

Ja wiem, że tak trzeba, bo czymś tam te warzywa i owoce sypią, czymś uzdatniają towar, czymś go polepszają i upiększają nieustannie, żeby szybko się sprzedał. Wszystko też, zgodnie z reklamą, jest świeże i zdrowe, choć z tym pierwszym, akurat, to często różnie bywa.

Pomijając to jednak, że ciągle tam słyszę – myć, czyścić, gotować, żeby się nie zatruć, żeby sobie nie szkodzić, nie wrzucać w siebie chemii, to wtedy mimochodem uśmiecham się trochę. Uśmiecham się, ponieważ mam wrażenie, jakbyśmy chcieli odczarować rzeczywistość, której odczarować się nie da. Oszukujemy siebie, wmawiając właśnie sobie, że jemy ekologiczne bez chemii produkty. Myśląc zdroworozsądkowo, to należy jasno stwierdzić, że wrzucamy w siebie mniej lub więcej chemicznego badziewia przy okazji jedzenia, przy okazji picia, a nawet oddychania, spania czy biegania.
Jeśli do tego dodamy genetyczne modyfikacje (przecież takich nie ma) czy to produktów rolnych, czy zwierząt hodowlanych, to mycie czy nie mycie kupionych w sklepie warzyw nie ma większego wpływu na naszą zdrowotną kondycję!
Ale jasne, że tak – myję warzywa, owoce, choć nie panikuję, jeśli mam zjeść owoc poza domem i nie mam go gdzie umyć. Wpierniczam go na miejscu, jak leci, od ręki!
Widziałem w swoim życiu, jak się przygotowuje niektóre smakołyki, nawet przez jakiś czas przygotowywałem zdrową, ekologiczną żywność. Jeśli ktoś mnie zapewnia – to zdrowe, ekologiczne – nic mi nie pozostaje, jak udać że nie słyszę...
Z przymrużeniem też oka słucham zaleceń, typu – sto razy dziennie myj rączki, pamiętaj wciąż o higienie, bo świat wokół tak brudny, wszędzie czyhają zarazki!
Szybciej w tym świecie przetrwam, nie przesadzając z higieną!

Tak samo we wszystkim innym nie przesadzając zanadto! 

Myślicie, że pomidorki na zdjęciach, hodowane na balkonie, były ekologiczne? 
Miały takie być, ale po jakimś czasie dowiedziałem się, że rosnąć nie chciały i trzeba było im pomóc. 
Przyznam się też po czasie - zjadłem je bez mycia. Tak przy każdym pobycie nieopodal krzaczka, zjadało mi się po jednym dojrzałym pomidorku! 
Sprawdzałem nocą - nie świecę! 

PS 
Znowu nie napisałem, co miałem napisać. 
Napiszę jeszcze, napiszę, jak się na mnie skarżą! 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

SATANISTA – ALKOHOLIK – czy ANIOŁ?

  Nie o Boyu Żeleńskim będzie to wpis, ale o Przybyszewskim Stanisławie, którego Boy znał osobiście. Muszę też od razu napisać, że o ile bar...