24 lutego 2018

Pięknie jest

Wczoraj całkiem nieźle sypnęło białym puchem i dzisiaj jest pięknie. Od razu pomyślałem o jednej z modlitw Korczaka.
Skoro jeśli napisałem „pięknie jest”, to koniecznie musi być Modlitwa radosna.
Tak mi to przypomina miejscami Mistrza z Czarnolasu, ale przecież Staremu Doktorowi Jan z jego lipą słynną nie byli przecież obcy.

Nastroiła mnie biel i radośnie, i modlitewnie, i filozoficznie. Taką radość w sercu mam, że aż strach pomyśleć o tym, co mam zamiar pisać. I chyba sobie to moje złośliwe, aczkolwiek uzasadnione, pisanie odpuszczę w ten weekend, o ile będzie ciągle tak pięknie.
No i żebym nie zapomniał – słonce, tyle słońca za oknem i ten śnieg w nim się skrzący, przeglądający, świecący!

Modlitwa radosna

Promienny Boże.
Uniosłem w górę ramiona, oczy szeroko otwarte, pierś naprzód, usta uchylone w uśmiechu, czoło ku niebu. Patrzę, czekam, słucham. W żyłach nie krew. A co? Radość!
Czego chcesz, Boże promienny, za Twe hojne dary?
Nie trzeba skrzydeł: nie cięży mi ziemia. Niech: nade mną obłoki, wokół tysiąc zieleni naiwnych i szczerych, i dumnych. Strumień gaworzy.
Piję powietrze: „Zdrowie Twoje, Boże”.
Stoję przed Tobą w odświętnej szacie, w jedwabiu nici słonecznych, tęczą przepasałem biodra, pragnieniem śpiewu oddycham.
Śpiewał nie będę, nie znam pieśni dość godnej.
Pogodna świadomość, że wiem, dostojny spokój, że władam, lube poczucie, że czuję. Silny jestem bez wahań i bez wątpień dobry. Tak trwał będę…
Jeszcze nie jesteś szczęśliwy? Jeszcze, młody nurek, nie umiesz z głębiny wyłowić swego Słońca, swego — Słońcu Bożemu naprzeciw? Nie słyszysz, rycerzyku, wołań i łomotów walki Boga w tobie, o ciebie? Będziesz!…
Bratem mi jesteś, Boże, nie Ojcem.
Wpatrzonym, wsłuchany w bajkę Twojego życia radosną.
Wiele dróg, każda odmienną ochotą inna.
Wierzę!
Rodzi się we mnie tyle nowych prawd.
Prawdą jest, że widzę. Prawdą jest, że mam serce. Prawdą moja myśl i kwiat wiśniowy. Prawdą jest, że zanucę, że — krzyknę.
Rozkochanym szeptem źrenic kurzawę radosnych prawd całuję.
— Zdrowie Twoje, prawdo!
Czego chcesz, powiedz, Boże, za Swe hojne dary? Za śniegu kryształy i bańki mydlane, za toń wieczności i nieba?
Tak, tak! — serce bije, a w niegruntowanej przez myśl ducha głębinie raz wraz, raz wraz nowe się rodzi uczucie.
Radością jest mi i poczęcie, i śmierć.
Szczebel po szczeblu wspinam się ku Tobie w ochoczym wysiłku, cicha snu siostro, biała śmierci, dziewico-królewno.
— W ręce Twoje.
Rój kolibrów, kwiatów i motyli opadł mnie. Strącam je w swawolnej uciesze, w dłonie klaszczę, by spłoszyć, chwytam i ciskam w powietrze, nie urażam skrzydeł, nie gnę piórek, nie mnę płatków, nie strzepuję barwnego pyłu. Dzwonki i kielichy fruwają, padają, wnet zrastają się z ziemią, nowym lotu płomieniem wokół oddychają.
W górę ramiona, usta uchylone w uśmiechu.
— Czego chcesz od nas, Panie, za Twe hojne dary?

Aż mnie zatkało podczas lektury.
A niech cię, Stary Doktorze, dobre Niebo gości!
Wszystkim takiej radości, jaką wyraził Korczak!


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

SATANISTA – ALKOHOLIK – czy ANIOŁ?

  Nie o Boyu Żeleńskim będzie to wpis, ale o Przybyszewskim Stanisławie, którego Boy znał osobiście. Muszę też od razu napisać, że o ile bar...