25 lutego 2018

Więcej ciszy...

Kolejny numer zapisany w moim telefonie już nigdy do mnie nie zadzwoni. Do „głuchych” numerów dołączył numer Księdza Jerzego.
Przemyślałem sprawę, dałem sobie czas i doszedłem do wniosku, że Ksiądz Jerzy nie chciałby, aby pisał o jego pogrzebie i ewentualnej wtopie władz mojej małej gminy na końcu świata. napiszę o tym, jak Księdza zapamiętałem.

Jest w Ostatnim Samuraju taka scena – główny bohater przynosi cesarzowi miecz nieżyjącego Katsumoto,
‑ Powiedz mi, jak umarł! – poprosił cesarz.
‑ Nie – odpowiedział kapitan Nathan. – Opowiem, jak żył!
Dlatego i ja nie będę rozpisywał się o relacjach ludzi, którzy uczestniczyli w pogrzebie Księdza ani o ich odczuciach. Napiszę słów kilka o naszej znajomości.
Gdy poznaliśmy się, Ksiądz Jerzy już chorował. Kilkakrotnie rozmawialiśmy o jego chorobie. Opowiadał mi o nowej kuracji. Mówił przy tym tak, jakby był przekonany, że i tak będzie, co ma być.
Rzadko spotyka się ludzi, którzy potrafią mówić z uśmiechem o swojej chorobie. Ksiądz Jerzy potrafił żartować na ten temat. potrafił śmiać się ze swojej choroby. Wszystko składał w ręce Boga i Jego woli.
Przez kilka lat naszej znajomości ani razu nie słyszałem, aby się skarżył, choć wiedziałem, że nawroty choroby są nieciekawe. A od pani Danuty dodatkowo wiedziałem, że kuracja też lekką nie była.
Potrafił tak rozpocząć każdą rozmowę, że rozmówca uśmiechał się. Łatwo i przyjemnie rozmawiało się z Księdzem Jerzym.
Zawsze mogłem na jego pomoc przy organizacji jakiejkolwiek gminnej uroczystości. Pamiętam, że pomagał nam w organizacji dwóch imprez strażackich. Wszystko wyszło, jak trzeba.
Był prawdziwym patriotą i podkreślał to na każdym kroku.
Mam same dobre wspomnienia ze znajomości z Księdzem Jerzym.
Szkoda!
Choć wiem, że to takie ludzkie i Ksiądz Jerzy pewnie by mnie zganił za tę przyziemność, ale szkoda i tak!
Mam tak, że nie usuwam numerów telefonów do ludzi, którzy już nie odbiorą połączenia ani do mnie nie zadzwonią. Teraz w pamięci mojego telefonu o jeden „głuchy” numer więcej.
Cóż może zrobić człowiek mały!?
Pogodzić się!


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

SATANISTA – ALKOHOLIK – czy ANIOŁ?

  Nie o Boyu Żeleńskim będzie to wpis, ale o Przybyszewskim Stanisławie, którego Boy znał osobiście. Muszę też od razu napisać, że o ile bar...