23 lutego 2018

Nareszcie budżet marzeń

Zapoznałem się ostatnio z budżetem małej gminy na końcu świata, gdzie świat się właśnie zaczyna, na rok 2018 rok. Zapoznałem się też z komentarzami pod tekstem na ten temat na lokalnym portalu informacyjnym. O komentarzach, a raczej o ich treści, innym razem. Teraz skupię się na tym, co planuje władza nowej jakości zrobić w małej gminie w bieżącym właśnie roku. 

Przede wszystkim chcę napisać o swojej radości z powodu tegoż budżetu. Nie obchodzi mnie przy tym czy uwierzą w radość moją oponenci moi. Najwyżej pewnie się tępo uśmiechną i rzucą w sieci coś tam ironicznego. Nie da się jednak bić piany z kimś, kto prawdy objawione zna. A oni je znają – że ja to zło wszelakie, a wódz nowy – zbawienie dla gminy małej! Wiedzą swoje i tyle!
Cieszę się z tego budżetu, ponieważ po trzech latach, z kawałkiem jeszcze, ktoś w końcu zaczął realizować plany sprzed tegoż właśnie czasu.
Cieszę się też z tego, że, przy uchwalaniu tegorocznego budżetu, nowy wódz w końcu zamilkł na temat zadłużenia gminy. Miała ona być tak mocno i tak straszliwie zadłużona, że już nic, tylko siadać i płakać. A tu proszę – tyle inwestycji w roku wyborczym!
Tak zwana kiełbasa wyborcza?
A może wyborcza strategia?
W sumie, jakby to wyglądało, gdyby wódz w takiej chwili  gadał o zadłużeniu, a przy tym sam „grzebał” przy terminie wykupu obligacji (też nie swoim pomyśle), to zadłużenie właśnie zwiększając!?
Jeszcze też cieszę się z tego, że nagle po trzech latach mała gmina na końcu świata „ozdrowiała finansowo”. Nagle znalazło się tyle środków na inwestycje.
No proszę – wódz cudotwórca!
Tyle fajnych inwestycji! Jestem za!
Tylko znów z drugiej strony, co to musiało być za ogromne, porażające i przerażające zadłużenie, skoro w ciągu trzech lat można je było aż tak zredukować?! Ktoś chyba w przeszłości trochę ludzi straszył, trochę się zasłaniał tanimi kłamstewkami, kopał innych publicznie…
Nieładnie, oj nieładnie!
Trzeba by wytłumaczyć teraz tę trzyletnią mantrę - „brak środków” - powtarzaną do znudzenia wszystkim i wokoło – „brak środków, bo zadłużenie straszne, nic nie można zrobić; nic nie mogę zrobić, poprzednik zadłużył tak gminę, że ja już nic nie mogę…! – tak przecież nowy wódz krzyczał.
To chyba jednak była strategia, żeby przed wyborami błysnąć. Dość stare i zdarte posunięcie samorządowców – robić jak najwięcej w roku wyborczym, żeby tylko osiągnąć reelekcję.
A gdyby tak nowy wódz przyjął inną strategię, jak np. samorząd małej gminy z lat 2002 – 2006, i co roku gonił z jedną, dwiema większymi inwestycjami? Wszystko już, co dopiero się zaczyna, pewnie byłoby skończone, a ty – wodzu – skupiłbyś się na kampanii, a nie urządzał jej na zebraniach OSP, bo to ani czas, ani miejsce.
I jeszcze mała dygresja. Jak się okazuje, na tychże zebraniach strażackich nowy wódz obiecuje niektórym jednostkom nowe samochody. Cholera, co z tym zadłużeniem gminy! Z jednej strony „żebrze” się o 10 mundurów strażackich dla dużej jednostki, a z drugiej obiecuje zakup samochodów? Coś mi tu, wodzu, nie gra! Co innego mówisz, co innego robisz!
Ale, zostawmy to.
Ja jednak i tak cieszę się, że wódz planuje zrobić coś konkretnego chociaż w tym roku!
No i w końcu cieszę się z tegorocznego budżetu małej gminy, ponieważ wódz będzie miał okazję się wykazać! Szczerze życzę powodzenia, bo wódz na tym nie straci, a gmina tylko zyska! Ja też!
W całej tej mojej radości jedno mnie niepokoi – duża ilość wszelkiej maści dotacji przy każdej planowanej inwestycji. Z samorządowego doświadczenia wiem, że z dotacjami jest tak, jak z jazdą na pstrym wierzchowcu. Jeśli jesteś, wodzu, w tych samych barwach co „góra”, to może ci się udać. Ale ty wiesz, że nie jesteś. W kampanii tylko krzyczałeś, że masz przełożenie na „górze”, że wszystkie twoje wnioski „przejdą na górze jak burza”.
Jak było? Każdy wie!
Jak będzie? Zobaczymy!
Chyba tylko największe głupki w małej gminie wierzą jeszcze, że dzisiaj kolor zielony w polskiej polityce robi na kimś wrażenie, a koniczynka w klapie przynosi ludziom szczęście!
No i znowu wyszło, że jestem sceptykiem!
Ale jak ja mam wierzyć komuś, kto przez trzy lata wmawiał ludziom – brak środków, gmina zadłużona, na nic nie ma środków... i nagle na początku czwartego roku „rzuca” pieniędzmi na lewo i prawo?!
Jak mam wierzyć komuś, kto przez trzy lata krzyczał, że rozkradłem gminę, zadłużyłem gminę, rozwaliłem ją finansowo... a tu po trzech latach, bum, i kasa jest!
W samorządzie jest tak, że kasa z nieba nie spada. I przez te trzy lata wódz po prostu ludzi mamił swoją zadłużeniową retoryką! Robił mniej niż niewiele, odsyłał ludzi z kwitkiem, nie załatwiał spraw – rzekomo brak było środków. Dobrze piszę – rzekomo – bo środki zawsze były!
Mam zamiar o tym mówić i będę!


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

SATANISTA – ALKOHOLIK – czy ANIOŁ?

  Nie o Boyu Żeleńskim będzie to wpis, ale o Przybyszewskim Stanisławie, którego Boy znał osobiście. Muszę też od razu napisać, że o ile bar...