28 lutego 2018

Modlitwa buntu

Bunt to przejaw frustracji i niezadowolenia, ale w takim zachowaniu tkwi też alternatywa!

Bunt, nawet totalny, to fajny przymiot młodości, okresu dojrzewania, wchodzenia w nurt życia dorosłych. Później człowiek nawet nie zauważą, gdy przestaje się buntować i godzi się z jakimś otępieniem w sercu na to, co dookoła. A przecież bunt to nic innego, jak krótkotrwały sprzeciw na otaczającą nas rzeczywistość, może być też sprzeciwem na panujące prawa, lokalny porządek publiczny czy lokalny obyczaj.
Nie jest więc bunt sam w sobie aż tak strasznie zły. Dlatego niepokoi mnie, że ja się nie buntuję. Cholera, czyżby wszystko było cacy?!
To może przynajmniej Modlitwa buntu na dobranoc?

Modlitwa buntu
Nie zadrwisz ze mnie, Przepotężny Boże, bo sam drwię z życia mego drwiny, bo w pancerzu śmierć tylko może mnie ugodzić, a ja ze śmierci drwię.
Ja — kilka kubłów brudnej wody, pomyje skórą obleczone. Takim stworzyłeś, przepotężny, aby Ci było wesoło.
Uskrzydliłeś myśl; ale ryj życia skrzydła ponadgryzał, skrzepy krwi gnojem umorusał. Hej, skrzydłami nieba bym dosięgnął, ale ono tylko dla wielbiących Cię kornie służalców.
A we mnie ani pokory, ani uwielbienia, jeno bunt. Nie zaczepna ambicja, a obronna duma.
Dumnie wyprostowany, ani łaski nie pragnę, ani się kary boję.
Jam sobie światem, ja tego mojego świata Pan i Bóg. Jam sobie jedyny rozkaz, jedyne hasło, jedyna wola tworzenia z siebie i zniszczenia. Mam własne słońca i własne w sobie pioruny.
Co zechcę, uczynię.
Chcę krew do biała rozżarzyć, chcę wszystkich żądz dzwony rozkołysać, obejmę w jeden piorun wszystkie grzeszne chcenia i nawet chętki tylko, trucizną przepoję myśli — zapalę wielki pożar na ołtarzu buntu mego przeciw Tobie i sam w płomieniu się spalę. Bo tak właśnie chcę.
Nie pragnę starości, w łaskawym darze rzuconą jałmużnę wrastania częściami w mogiłę, jałmużnę powolnego konania.
Zbuntowany jestem niewolnik, który ma ostatnią i jedyną wolność, jedyny oporu wyraz: nie!
Nie chcę, nie będę — nie posłucham — nie ulegam.
Część Ciebie jest duch mój, a więc zbuntowałeś się Sam przeciw Sobie. Ja Bóg wyzywam Ciebie, Boże, równi Sobie. Potężnemu Bogu, który drwi, przeciwstawiam Boga, który się mści: sponiewieram, zszargam, zrupiecę Ciebie w sobie.
Byś się wyparł i pokarał — i — niechże przypomnę: — i pogrążył w czeluście piekielne.
Przepotężny jesteś, a tryumfująca podłość urągliwie szczuje bezdomne Dobro.
Przepotężny jesteś, a prawdaródź bezmocna pasuje się z zachłannym kłamstwa oceanem.
Sprawiedliwość zasłoniła oczy.
Wszystko jest podłością i kłamstwem w rozdwojonym człowieku, wszystko prócz pazurów i kłów.
Więc warczę na Ciebie jak pies, więc drapieżny, sprężony do skoku wpić się pragnę — wzrokiem krwawym mierzę kierunek — i — uderzam w próżnię.
Dlatego wierzę, że Tyś stworzył i kierujesz, aby móc Ci bluźnić.

Ciekawe słowo prawdaródź, nieprawdaż? I to zestawienie z kłamstwa oceanem! Nawet nie myślałem, że i odrobinę poezji daję Wam na dobranoc!
No to, do…


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

SATANISTA – ALKOHOLIK – czy ANIOŁ?

  Nie o Boyu Żeleńskim będzie to wpis, ale o Przybyszewskim Stanisławie, którego Boy znał osobiście. Muszę też od razu napisać, że o ile bar...