Ponad rok temu zadałem
sobie pytanie: Kogo wybrać w wyborach
samorządowych za rok? Wybory już za kilka miesięcy, a zatem czas na
odpowiedź, choć już wtedy, czyli jakiś rok temu, wypisałem sobie, na kogo
zagłosowałbym ja. Nie mam pojęcia czy ma to jakiekolwiek znaczenie dziś, ale
przytoczę to, co wtedy sobie napisałem.
Wybory samorządowe są
specyficzne, ponieważ – moim zdaniem – nie grają w nich roli żadne układy
partyjne, a wyborcy głosują na konkretnych ludzi ze swojego gminnego (choć nie
zawsze) podwórka. [Co może szybko się zmienić. Samorząd może się zmienić.]
Napisałem wówczas, że w
wyborach samorządowych nie wolno mi się kierować moim subiektywnym „lubię”/
„nie lubię”. To nie ma nic wspólnego z wyborami, w których trzeba wybrać osobę
skuteczną, zaradną i zdeterminowaną. Jasne, że osoba ta musi cieszyć się
sympatią w swoim gminnym środowisku i być uczciwą w mowie i czynie.
Chętnie oddam swój głos
na tych (wódz i radni), którzy chcą się uczyć i widzą drugiego człowieka –
nawet tego na co dzień niewidocznego – i rozumieją, że problem jednostki jest
równie ważny, jak sprawy całej gminy. Dla człowieka z problemem jego problem
jest najistotniejszy i nigdy nie powinien usłyszeć od przedstawicieli władz samorządowych,
że to drobnostka w porównaniu ze sprawami gminnymi.
Na pewno nie wolno mi
zagłosować na człowieka, który nie potrafił dotąd dostrzec małych problemów
swoich wyborców i dzieli wyborców na swoich i nie. Po wyborach samorządowych
samorządowiec pracuje dla wszystkich mieszkańców gminy, a nie tylko dla tak
zwanych swoich.
Nie zagłosuję na ludzi,
którzy już zdążyli mi udowodnić, że stanowiska samorządowe służą do dorobienia
się albo ugrywania swoim poplecznikom jak najlepszych posad.
Nie zagłosuję na
wywyższających się ponad zwykłego człowieka i wykorzystujących do tego
stanowiska samorządowe.
Nie zagłosuję na tych,
którzy domagają się wyjątkowego traktowania w związku z zajmowaną funkcją samorządową
– żądają pierwszych miejsc przy stole i honorowych trybun na wiecach.
Samorządowcy nie są w
żaden sposób uprzywilejowani w na terenie sprawowanej przez nich władzy, nie są
w żaden sposób wyjątkowi, nie są po to, aby im służono, tylko po to, aby służyć
innym.
Powtórzę – chętnie głos
swój oddam na tych, co chcą się uczyć, a tych, co wszystko wiedzą, wykopię na
karcie wyborczej.
Dobra, wystarczy tego
moralizatorstwa!
To notowałem sobie
prawie rok temu. Byłem wtedy o rok młodszy i może mniej doświadczony. Wcale to
jednak nie znaczy, że dzisiaj zmieniam zdanie w tym temacie.
Jeśli będę startował,
to oczywiście zagłosuję na siebie!
Jeśli chodzi o radnego,
poczekam na kandydatury na moim terenie.
Na kogo zagłosują
wyborcy?
A kto to może wiedzieć!
Jakkolwiek nie
zagłosują, gmina będzie trwała.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz