9 kwietnia 2018

Nie muszę wygrywać...


Wciąż mnie pytają ludzie o mój udział w tegorocznych wyborach samorządowych, a ja odpowiadam:
‑ Jeśli dożyję do tego czasu, to wtedy zdecyduję!
Patrzą wtedy na mnie pytającym wzrokiem. Mówię więc jeszcze:
‑ A skąd ja mam wiedzieć czy jutro będę żył, czy będę żył za godzinę albo za chwilę! Może mi pęknąć jakaś tam ważna żyłka i tyle będzie z planów w tegorocznych wyborach. Trzeba mieć dystans do życia i ciągle o śmierci pamiętać.

Po tym ja i rozmówca śmiejemy się do siebie, ale większość mi wtedy tak oto odpowiada:
‑ Nie pieprz, jak potłuczony, tylko powiedz czy będziesz w wyborach startował?
Ja zatem znów swoje, że jeśli jeszcze pożyję, jeśli będzie mi dane podjąć wtedy decyzję, to wszystko będzie wiadomo. Choć chciałbym wziąć udział na tę właśnie chwilę i zaznaczam przy tym – nie muszę tego wygrać! Ja chciałbym spotkać się z ludźmi, spotkać dawnych znajomych, chcę dowiedzieć  się od nich, co tam u nich słychać, jakie porażki ponieśli, jakie odnieśli sukcesu, co im się udało, a co nie wyszło wcale, jak żyją, jak im się wiedzie…
Nawet jak wystartuję, nie muszę wygrać wyborów! Ja nic nie muszę wygrywać, zwłaszcza za wszelką cenę!
Ja tylko tak sobie myślę, że jeśli mi się uda – co wcale być nie musi – wyruszyć w kampanię wyborczą, to już będę wygrany ze względu na te powyższe spotkania.
Ktoś może mnie zapytać: ‑ Skoro nie musisz wygrać, to po jaką cholerę, chcesz w ogóle startować?
‑ A mówić mi trzy po trzy nie wolno czy co?
Już słyszę krzyk: ‑ Ależ to niepoważne!!!
‑ A czy poważne jest mówić o tym, co niewiadome? Niepoważne jest to, że ktoś tam sobie planuje, co będzie robił, powiedzmy, za lat dziesięć, dwadzieścia, a nie wie przy tym nawet czy dojdzie do domu! Skąd ja mogę wiedzieć, co będzie za osiem czy ileś miesięcy, skąd mogę wiedzieć, co będzie jutro lub za godzinę?
Mam dosyć planowania, bo to niepoważne, choć dzisiaj jest na topie wszelkie planowanie. Kto jednak powiedział, że dzisiaj jest normalnie? Normalne jest to, że ktoś tam nam każe wyobrażać siebie za lat dziesięć, dwadzieścia? Przecież to chore. Chore, jak cholera!
Jeszcze raz tutaj wspomnę, że nikt nie wie na pewno czy będzie jutro wśród żywych. A ja mam wiedzieć, co będzie za kilka miesięcy?
Poza tym inna sprawa, kto dzisiaj może wiedzieć, co Mały Wielki Prezes wymyśli przed wyborami? Skoro zaczyna mówić o samorządowcach, to znaczy, że już myśli, jak tu upchnąć swoich. Do tego można zakładać, że w kolejnej kadencji samorządowcy będą zakładnikami jedynie poprawnej dzisiaj – jak wczoraj PRL – partii!
Ja wcale nie muszę wygrywać!
Ja już wygrywałem!
Poza tym jest jeszcze życie, a nie tylko samorząd!


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

SATANISTA – ALKOHOLIK – czy ANIOŁ?

  Nie o Boyu Żeleńskim będzie to wpis, ale o Przybyszewskim Stanisławie, którego Boy znał osobiście. Muszę też od razu napisać, że o ile bar...