Przepraszam
Was bardzo serdecznie za gafę, jaką zrobiłem pisząc tekst ostatni o Liebercie.
Napisałem tam m.in., że po śmierci Jerzego stały się słynne jego listy do Anny. Pomyliłem imiona – to nie była Anna, tylko Agnieszka. To były listy miłosne do Agnieszki.
To
fakt, że chory nieuleczalnie Jerzy Liebert kochał się w Agnieszce i z listów
poety można wnioskować, że nie była to miłość bez wzajemności.
Może
jeden albo dwa z tych listów. Ten list pisał Jerzy do Agnieszki z Zakopanego w
lipcu 1924, a więc w wieku lat 20:
Najmilsza, przed chwilą otrzymałem list od Ciebie i
odpisuję…
Nie wiem, czy może jeden list mój zaginął,
bo pisałem do Ciebie regularnie, nie czyniąc żadnych
odstępów w czasie.
Myślę, że tak, bo nic nie piszesz o ostatnich, a
raczej
przedostatnich wiadomościach, któreś musiała
ode mnie otrzymać.
Wierz, że czytając każde słowo Twego listu, myślę
o Twoim dobrym sercu, a moje przepełnione jest nie
mniej
wielką wdzięcznością dla Ciebie. Myślę, że będzie
to najpiękniejsza rzeczywistość, gdy marzenia, nie
tylko
Twoje, się spełnią i będziemy mogli zamieszkać razem
(…)
Całuję Cię mocno
Jerzy
I jeszcze
fragment listu pisanego w sobotę – 11 lipca roku 1925 z Warszawy:
(…) Jakże cieszę się, że jesteś zdrowa, silna i
spokojna.
Ja jestem wyjałowiony jak pustynia, po której
przebiega
czasami niepokój, ale ginie, nim spróbuję się z nim
zmierzyć.
Gorąca nuda wisi nad tym wszystkim, a na tę chorobę
serce
moje jest bezsilne. Nie jej jednak się obawiam, a
tej
obojętności, z jaką patrzę na wszystko. nie znam
ceny zna
ani wartości godzin, z którymi idę. Życie moje
zatrzymało się
na matce, Tobie i mnie samym. Ludzie przechodzą obok
jak
obłoki, a jeszcze te ostatnie chociaż oczyma
zatrzymuję
i przeprowadzam. Jak wyjść z tego kręgu, modlę się i
wierzę,
że przełamie się we mnie ta bezsilność. Najdroższa
moja,
jestem wciąż przy Tobie z najczystszym zawsze
uczuciem
posiadania na sobie Twoich oczu (…).
Może jeszcze
fragment listu z końca października tegoż roku:
Najukochańsza moja Agnieszko, czyż naprawdę kocham
Cię
tak gorąco, że aż trzeba mis to wyrzucać? Wydaje mi
się,
że uczucie, jakie mam dla Ciebie, jest tylko cząstką
tej
miłości, jaką masz dla mnie. Najdroższa moja, gdy
myślę
o Tobie, nie umiem myśleć inaczej, gdy mówię –
cieszę się,
że bierzesz z tych słów mnie samego i mnie naprawdę.
Nie pisałem trzy dni, ale doprawdy wieczorami byłem
tak
zmęczony, że kładłem się spać natychmiast. Wczoraj
dostałem
Twój długi list i odpowiadam na wszystkie pytania. Więc
raz
jeszcze powtarzam, że trzeba nam się modlić gorąco, byśmy
mogli być razem. Jak się ułoży Twoje życie i jakimi drogami
pójdzie moje – wiem jedno – będzie tak, jak chce Bóg
i nic
woli Jego nie zmieni. Ale prosić Go można (…)
Któż
jeszcze dzisiaj pisze takie listy?
Jeszcze
raz przepraszam za tę fatalną pomyłkę z imieniem ukochanej Lieberta i jeszcze raz powtórzę - to była Agnieszka!
Spokojnej nocy wszystkim zakochanym!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz