Wódz małej gminy na końcu świata, gdzie świat się właśnie zaczyna koniecznie musi zmienić swoje
nastawienie do wymagań, jakie stawia przed swoimi kapitanami, bo mu najnormalniej
wysiadają ludzie, wciąż zasypiają do pracy, są przemęczeni, nieskuteczni i apatyczni,
no i w konsekwencji jest tak, że gminne okręty czy łodzie płyną bez kapitanów,
sterników.
Nie może łódź bez
wioślarzy, galera bez galerników, żaglowiec bez żagli, statek bez kapitana…
płynąć pod gminnych wodach tak często wzburzonych.
Jak spokojnie
powóz zaprzężony w narowiste konie bez woźnicy z batem nie pojedzie, tak samo załoga
okrętu bez kapitana nie poradzi sobie w chwilach krytycznych.
A dodajmy, że wszystkie
gminne jednostki pływające są ciągłe pełne ludzi – tych małych i tych
większych.
Kiedyś to było tak, że
gdy się kapitan spóźniał, a nawet jakiś majtek spóźniał się na wachtę, to się
zjawiała prasa, nierzadko telewizja, a czasami nawet zjawiała się policja.
Takie to były czasy –
pełne donosów, krzyku, podglądania ciągłego, a nawet robienia zdjęć; to były
czasy krytyki nawet cichego pierdnięcia, czasy medialnych hitów na miarę
zadupia.
A dzisiaj nikt nie
kieruje niektórymi łodziami, nikt lejca nie trzyma w niektórych gminnych
powozach, a ludzie – mali i duzi – pływają i jeżdżą. A ty, wodzu, nie grzmisz? Albo nie chcesz grzmieć!
To
ma być wg zasady: - Jak Bóg da?!
Jeśli tak.
To ja przepraszam najmocniej!
PS
I już na marginesie.
Wódz musi się ogarnąć, zweryfikować
stanowisko względem swoich kapitanów, wioślarzy (niech im da odetchnąć, będą wtedy
na czas i będą dyspozycyjni), bo mu okręty (łodzie) zatoną i wtedy jak – bez armady!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz