Kto czyta mnie od
jakieś czasu wie, że dzisiaj mamy kolejny już (nie wiem, które z kolei)
Światowy dzień Donosiciela. Kiedy to było, gdym dzień ten ogłaszał? Ileż wody w
rzekach od tamtego czasu upłynęło? Jak się od tamtego czasu zmieniłem?
Jeśli idzie o to, kiedy
ten dzień powołałem, to nie pamiętam, a ani w archiwum bloga, ani na samym
blogu szukać mi się nie chce. Ile wody w rzekach upłynęło od tamtego czasu?
Zakładam, że dużo. Znajomi, którzy mnie spotykają, mówią: ‑ Kurde, ty się wcale
nie zmieniasz! Pewni są dla mnie mili, więc i ja tym samym im się odwdzięczam i
mówię coś podobnego.
No ale fakt jest
faktem, że jestem ojcem, autorem albo jeszcze czymś tam tego właśnie dnia –
Światowego Dnia Donosiciela. Skoro Kaczyński mógł ze swoimi oddziałami
miesięcznice robić, to ja nie mogłem powołać do życia dnia takiego? Mogłem, a
jak! Donosiciele też ludzie i powinni mieć swoje święto. Poza tym uważam, że w
obecnej Polsce taki dzień, takie święto naprawdę przydałoby się, bo w państwie
policyjnym donosiciele stanowią ważny element funkcjonowania aparatu nacisku.
Zatem wszystkim
donosicielom – tym byłym (nawróconym), obecnym i przyszłym – wszystkiego
najlepszego z okazji dnia tego ode mnie, twórcy dnia tego i ojca chrzestnego!
A tak, na marginesie:
Dlaczego Ziobro wczoraj z prokuraturą szalał i dzisiaj też szaleje? To przecież
nie przypadek ani sygnał przedwyborczy, ale również podświadome uczczenie
przeze mnie ogłoszonego Światowego Dnia Donosiciela. Wszak pierwszy minister
Temidy też kiedyś donosił, a i teraz pewnie nie jest obca mu ta praca.
Jeszcze raz najlepszego
donosicielom wszelkim, a teraz siadam i piszę list czuły do Sławka N.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz