8 kwietnia 2018

Przyjaciele


Kto nie zna różnych historii o przyjaźni. Z literatury wiemy, że różnie poszczególne przyjaźnie się kończyły. Dość szczęśliwie skończyło się w oszmiańskim powiecie, gdzie żyli kumowie Mieszek i Leszek (Mickiewicz). Dużo gorzej na swojej przyjaźni ze zwierzętami wyszedł oświeceniowy zajączek (Krasickiego), którego wśród serdecznych przyjaciół psy zjadły.

Mario Puzo w swojej książce Ojciec chrzestny napisał: nie ma w życiu większej naturalnej korzyści niż przecenienie przez wroga naszych wad, poza niedocenianiem przez przyjaciela naszych zalet.
Ciekawe, pouczające i takie życiowe, że strach, a że książka jest o mafii, to nie zmienia faktu, że mądre, a może świadczyć tylko o tym, że nie wszystko, co złem ludzie mianują, złem jest, a dobro dobrem. Mali, głupi i zasklepieni w schematach jesteśmy w tych sprawach.
W piosence Sekret Kardynała Richelieu (Armand Jean Richelieu) Czerwonego Tulipana słyszymy: Kardynała Richelieu sekret wam dziś zdradzę – od przyjaciół, Boże strzeż, z wrogami sobie poradzę…
Pewnie nie brakuje w życiu każdego człowieka tych, co to klepią po ramieniu i szepczą czułe słówka, a za plecami chowają nóż, gotowi wykorzystać każdą nadarzającą się okazję. Oczywiście ze świecą szukać dziś przyjaciół na tyle bezwzględnych, jak Brutus. Jednak nie brakuje tych, co w obliczu jakiegoś nieszczęścia czy niepowodzenia jednej osoby odwracają się plecami, knują i drwią. Jakaś radość ludzka (bo przecież nie zwierzęca) jest w wielu tych, co mienią się przyjaciółmi kogoś, a w obliczu niepowodzeń przyjaciół cieszą się i drwią.
Pocieszające jest w tym oceanie ludzkiej podłości i radości z nieszczęścia innych obecność ludzi, dla których TAK – TAK znaczy, a NIE znaczy NIE! Na szczęście takich ludzi też spotykamy na swojej drodze.
Osobiście miałem wątpliwe szczęście spotykać w swoim życiu mickiewiczowskich przyjaciół, którzy gotowi byli dzielić się ze mną każdym posiadanym orzeszkiem. Ale miałem (i mam) też szczęście znać ludzi, którzy dzielić się ze mną niczym nie muszą, a wiem, że zawsze mogę na nich liczyć. Sprawdzili się już nieraz – zwłaszcza w trudnych i nieciekawych dla mnie chwilach.
Zakładam, że każde z Was poznało w swoim życiu i jednych, i drugich. Tak to już w życiu bywa, tak to już w życiu jest – Chrystus miał swojego Judasza, ale też innych apostołów i Józefa gotowego odstąpić ukrzyżowanemu swój grób; Cezar miał swojego Brutusa, ale też z pewnością nie zabrakło tych, którzy szczerze opłakiwali jego śmierć; każdy z nas ma w gronie swoich znajomych tych, którzy, zapewniając o swojej przyjaźni, nigdy przyjaciółmi naszymi nie byli i tych, którzy nie mówią o tym nic, a są przyjaciółmi na śmierć i życie.
Życie!

Trzeba pisać o przyjaźni. Ciągle i ciągle trzeba o niej pisać - coraz mniej jej na tym świecie!


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

SATANISTA – ALKOHOLIK – czy ANIOŁ?

  Nie o Boyu Żeleńskim będzie to wpis, ale o Przybyszewskim Stanisławie, którego Boy znał osobiście. Muszę też od razu napisać, że o ile bar...