OBIECUJĘ!
Nie będę Ci, Boże,
zawracał zbyt długo głowy swoimi polsko-zadupiastymi problemami. Muszę się jednak komuś wygadać, a ludziom dupy już tym nie idzie zawracać, bo mają tego
codziennie w mediach tyle, że w pale się nie mieści!
Pogadam jeszcze raz,
dwa, może trzy i będziesz miał mnie z bani.
Nie rozumiem, Boże,
tego pieprzonego zakłamania jakim afiszują się publicznie osoby, które – o
cherla – mają poparcie większości krajowej publiki! Nijak nie mogę tego pojąć,
a jeszcze trudniej to wyrazić.
Wyobraź sobie
rozmawiałem niedawno, zdaje mi się, że całkiem niedawno, ale to będzie już
pewnie ponad miesiąc temu – dla niektórych to kosmos; dla mnie to też kawał
czasu, a napisałem „niedawno”.
Wiem, że nie czepiasz
się szczegółów, dlatego sobie pozwalam!
No to gadałem niedawno z dwojgiem młodych ludzi i ci młodzi ludzie
mówili mi, tłumaczyli, że dziś nie warto studiować. Po co, w cholerę,
studiować, a później trafić na taśmę w fabryce na Zachodzie. Albo trafić na
zmywak – trzeba mieć po to studia?
Ja tam mam tylko
średnie i całkiem sobie radzę.
Ja też mam tylko
średnie i świetnie zarabiam, nie tak, jak moi znajomi, co studia pokończyli, a
teraz są na zasiłku albo pracują za grosze.
Dzisiaj liczy się to,
żeby dobrze zarabiać, a to czy masz jakieś studia, to gówno, dosłownie – nic
więcej.
No i masz, Dobry Boże,
widzisz, jak to wszystko się zmienia!
Są młodzi i pełni
życia! Wcale im się nie dziwię. Dziś w sumie to wszystkie studia strasznie
spowszedniały, tak spowszedniały studia, jak chleb nasz jest powszedni. Mogły
zatem te studia komuś, po prostu, się przejść albo mogą być dla kogoś całkiem
nieatrakcyjne!
Tak sobie myślę, Boże, że
oni mogą mieć rację. Ja nie żałuję, że studia kiedyś skończyłem. Choć myślę tu
bardziej o samym studiowaniu niż o studiów kończeniu. Muszę tu szczerze
przyznać, że orłem nie tylko nie byłem, ale nie próbowałem. Należałem do
paczki, która bardziej niż wiedzę, bardziej niż naukę ceniła sobie rozwój ducha
– tak studencka bohema, kto nie był – nie zrozumie.
Ale co ja Ci, Boże,
będę tłumaczył. Przecież dokładnie pamiętasz, jak to było z tymi moimi
studiami!
No i się zagadałem o
młodych ludziach, a miałem Ci przecież napisać o polskim zadupiu!
Wiesz, Boże, w Polsce
to zawsze jest tak, że ci, co się dorwą do władzy, narzekają na tych, którzy
byli przed nimi. Ale żebyś wiedział, jak narzekają! Nie sposób tego opisać.
Ostatnio też jakoś tak się złożyło, że ci, co dzisiaj u władzy, strasznie tych
wczoraj u władzy nie lubią, nie znoszą, nie cierpią. Wciąż ich krytykują! No,
byli przed tymi, co dzisiaj właśnie są, więc im się dostaje. Ci, co dzisiaj są,
mówią na tych, co wczoraj, że to była klika, mafia, masoni, kolesie i w tym
tonie – można tym, co mówią, śmiało dzieci straszyć po nocach. Tak strasznie
było wczoraj, że szkoda nawet gadać. A teraz jest tak pięknie, że gadać nie
wypada!
A mnie się zdaje, Boże,
że te wczorajsze paskudy podobne były do tych, co dzisiaj dzierżą władzę.
Różnili się tym z pewnością, że swoim pomników nie stawiali, pomników nie
burzyli, nie uświęcali zmarłych, bo to Twoja sprawa.
Ogólnie rzecz biorąc,
mniej wpierniczali się w Twoje sprawy, a i urzędnicy Twoi znali swoje miejsce.
A teraz to tak to
widzę, jakbym się cofnął w czasie i znalazł się znowu w krainie, gdzie kwitnie
kult jednostki. I nie jest mi z tym dobrze – z tym cofnięciem się w czasie. Nie
jest mi dobrze, Boże, gdy księża i biskupi poświęcają kamienia, każą kamieniom
się kłaniać, że ministrowie, prezydent tłumaczą się w mediach, które miały
Ciebie, Boże, przede wszystkim promować, a promują maluczkich ze świata
polityki.
Zobacz, jak się
powtarzam!
SKS, Boże, SKS!?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz