26 kwietnia 2018

Umrzeć młodo!


Wybrańcy Boga żyją krótko!?
Kiedyś takie powiedzenie było dość modne. A jedna z amerykańskich ikon muzycznych wypowiedziała te słowa: - Kochać mocno, umrzeć młodo! Podpowiem, że miała na imię Janis Lyn i była córką Setha i Dorothy i żyła tyle, co uzdolniony polski poeta Jerzy Liebert, tylko że gdy ona się rodziła, jego wśród żywych na Ziemi już nie było.

Nie o Janis Lyn też chcę pisać, tylko o Jerzym Liebercie – zdolnym polskim poetą, którego Staff nazwał „najczystszym poetą Polski Odrodzonej”.
Urodził się 23 lub 24 lipca 1904 roku w Częstochowie, a zmarł 19 czerwca 1931 roku w Warszawie. Nie przeżył zatem nawet 27 lat.
Może dlatego, że był chory, często pisał wiersze o tematyce religijnej. Wiemy przecież, jak człowiek zwraca się w stronę eschatologii, gdy zdaje sobie sprawę z ograniczoności jego czasu tutaj. Ludzie zdrowi nie myślą o śmierci – to też zwycięstwo Szatana – ludzie chorzy nieuleczalnie widzą więcej. Dlatego z pewnością ich życie, choć krótkie, jest nacechowane niesamowitą dynamiką twórczości, jeśli się taką zajmują, a jeśli nie – niesamowitą dynamiką życia, jak choćby James Byron Dean, który rodził się w tym samym roku, gdy umarł Liebert i przeżył tylko 24 lata. Wystarczyło to, żeby dwa razy być nominowanym do Oscara.
Wystarczyło to i jemu i Janis Lyn, żeby stali się ikonami popkultury. On przeżyła lat 24, ona trzy lata więcej.
Wracajmy do Lieberta.
Któż nie zna jego wiersza Jeździec? Co się czepiasz? Powie mi wielu, którzy gonią di ziaj za namiastką sukcesu. Komu by się chciało czytać jakieś wiersze poety, co dawno był umarł i niewiele napisał?
Przyznaję im rację. Nie każdy musi przecież ogarniać takie sprawy. Trzeba robić karierę. Na głupoty takie, jak poezja, kultura… nie ma najczęściej czasu w dzisiejszym wyścigu szczurów.
Liebert zadebiutował w 1921 roku. Przyjaźnił się z Iwaszkiewiczami (prawda, że „I” wystarczy pominąć i jakie fajne nazwisko!). Po śmierci słynne stały się listy Lieberta do Anny, jego wielkiej miłości.
Tyle skrawków biografii z krótkiego życia Lieberta. Nie mogę się jednak oprzeć wrażeniu, patrząc na jego twórczość, że jest ona dziwnie pełna. Jakby na tych niespełna 27 lat zaplanowana.

[Uczę się ciebie, człowieku…]
Uczę się ciebie, człowieku.
Powoli się uczę, powoli.
Od tego uczenia trudnego
Raduje się serce i boli.
O świcie nadzieją zakwita,
Pod wieczór niczemu nie wierzy,
Czy wątpi, czy ufa — jednako —
Do ciebie człowieku należy.
Uczę się ciebie i uczę
I wciąż cię jeszcze nie umiem —
Ale twe ranne wesele,
Twą troskę wieczorną rozumiem.

Natchnienie bolesne
Wśród złych moich uczynków, jak wśród traw ospałych,
Płynie Twój strumień, Panie,
Porusza moje ziemie, otwiera moje skały
Twarde, znieruchomiałe.
Pozwól za ty strumieniem i miodu, i mleka
Ludziom wejść na nie.
O człowieka, o miłość człowieka,
Modlę się Panie.

Wiersz miłosny
Ziemia ciało pachnące wynurza zza mgły,
Jeszcze senna od świtu i cicha,
Piersią mokrą obłoki roztrąca i wzdycha
A już wstaje, faluje i drży.

Niebo w górze rozwiane i zmięte jak tiul,
Do ust gorzkich przyciska i chłodzi –
Blady dzień się w pieszczocie wyłania i rodzi
W pocałunku mocniejszym nad ból.

I od ziemskiej półkuli aż do mlecznych dróg,
Plecie chmury z różowych warkoczy,
Aż się w pąsach jak róża rozwinie i stoczy
Niby dywan dla Twoich nóg.

Wystarczy.
Tylko młodzieńcze, a zarazem niebywale dojrzałe, uczucie może podyktować taki wiersz miłosny. 
Nieprawdą jest też to, że trzeba sto lat przeżyć, żeby miłość zrozumieć i móc o niej mówić.

Ciągle mnie nurtują ci twórcy, co niby za wcześnie odeszli i skąd ta pełnia dziwna w pozostawionej twórczości? 

Ale moja pokora podpowiada mi szybko, że są na ziemi sprawy, o których ludziom się nie śniło… 
I więcej pytań nie mam! 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

SATANISTA – ALKOHOLIK – czy ANIOŁ?

  Nie o Boyu Żeleńskim będzie to wpis, ale o Przybyszewskim Stanisławie, którego Boy znał osobiście. Muszę też od razu napisać, że o ile bar...