11 kwietnia 2018

Zmora


Miałem znów pisać o strasznej głupocie, która nas trawi i dzieli. Stawiają pomniki, dzielą naród, jednych nad innych wynoszą, a niby równość taka, że nawet na pomniku tytułów nie wymieniono. Pytam się ciągle siebie: Czemu to wszystko ma służyć? Jedni mówią pamięci. Inni – szacunkowi. Jeszcze inni – prawdzie. A ja na to: ‑ Głupocie!
Zmarłych nikt z nas nie wskrzesi! Zamiast dać im spokój, wciąż i wciąż ich grzebiemy i podnosimy z grobów.

Miałem o tym pisać, ale dzisiejszej nocy tak mnie zmora jakaś męczyła. Wiecie – sen, wiara, Bóg, pogaństwo. Jako starego Słowianina dopadła mnie dzisiaj we śnie ta demoniczna dusza zmarłego albo żywego. Może to któraś z dusz, o których wczoraj pisałem? Nie wiem. Ale mnie tak wymęczyła, że wstałem ledwie żywy.
Kiedyś, gdy byłem mały, wierzono, że zmory nocą koniom grzywy plotą, ludziom we włosach mogą kołtun uwić. Wszyscy się bali zmory (czasami marą zwanej), tego demona wyobraźni, bogatej wyobraźni, co sięgała i sięga dalej niż materia.
Zrobiłem zatem tylko notatki do tego, co chciałbym napisać, zapisałem pomysły i zaniechałem reszty. Wrócę do tematu podziałów, pomników, bałwochwalstwa i przedstawicieli Kościoła to wszystko błogosławiących.
Teraz – każdy z was ma pewnie jakieś problemy, co sen z oczu spędzają – a to rata kredytu, a to czekanie na wyniki badań, a to ktoś bliski z problemem, a to pusta kasa… Każdy codziennie, co chwila bije się o coś tam...
Mnie dzisiaj w nocy strasznie coś męczyło - zmora. Budziłem się, myślałem, znów próbowałem zasnąć i znów się budziłem, myślałem, spać próbowałem. Tak kilka razy – dużo, za dużo jak na noc jedną. Zmora? A może anioł, którego nie mogłem zrozumieć, którego rozpoznać nie mogłem, ja – zanurzony w materii?
Nie wiem!
Niech nikt nie pyta.
Napisałem wczoraj słów kilka do Przyjaciół. Później opublikuję. Najpierw muszę poprawić. Wczoraj też udało mi się na dobre wrócić do Wstydu. Codziennie dwie trzy strony redakcji i nowego tekstu – za jakiś czas finiszuję, ale jeszcze nie jutro i jeszcze nie za tydzień.
Oglądaliście K-PAX? 
Polecam, jeśli nie! 
Dlaczego właśnie o tym? 
Są chwile w życiu człowieka, które tak pragnie wymazać, że gotów jest się udać nawet do konstelacji Liry. Ja też czasem uciekam, może jeszcze dalej niż konstelacja Liry. Wy też pewnie uciekacie, ale to tylko moje domysły.
Warto poczytać o zmorach – tych nocnych łobuzicach!
Człowiek jest mały i głupi, zamknięty w schematach, w to wierzy, tamto potępia, za potępione gotów jest życie oddać… Żal patrzeć, jak się mota ta istotka z prochu garstki i wody, i jak za wszelką cenę poklasku i wieczności na ziemi szuka… ‑ tak mi zmora mówiła, całą noc, aż do świtu! 

*Ta zmora na zdjęciu to (na szczęście) z sieci! 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

SATANISTA – ALKOHOLIK – czy ANIOŁ?

  Nie o Boyu Żeleńskim będzie to wpis, ale o Przybyszewskim Stanisławie, którego Boy znał osobiście. Muszę też od razu napisać, że o ile bar...