7 kwietnia 2018

Jajecznica na maśle


Żadna przenośnia – po prostu myślę, że temat jajecznicy na maśle może być równie dobry, jak każdy inny. Poza tym pomyślałem, że może zacząć pisać bloga kulinarnego. To przecież takie popularne i na czasie – uwielbiamy jeść i leżeć, a zatem do planów pisania bloga kulinarnego, dochodzi jeszcze blog o leżeniu plackiem
I będę spełniał się, pisząc o gotowaniu, jedzeniu i leżeniu! 

Chociaż, poczekajcie!
Leżeć nie lubię (jestem wręcz łazikiem i ciągle mnie coś tam nosi), a jajecznica, o której wspomniałem, to nie żadna tam jajecznica, o jakiej pewnie pomyśleliście. To była jajecznica z kawałka kiełbasy, połówki niewielkiej cebuli i – uwaga! – z jednego, tak – z jednego jajka.
Już słyszę Wasz śmiech!
Muszę Wam jednak tutaj napisać, że ja gotowanie traktuję w życiu jako proces zbędny, a wszelkie achy i ochy nad potrawami jakimiś uważam za fanaberie ludzi czasów zaspakajania wyszukanych pragnień i konsumpcjonizmu, bo chyba – jak się nie mylę – w takich czasach żyjemy.
Tak, wiem, teraz już słyszę Wasze oburzenie (nic z bloga kulinarnego o gotowaniu, jedzeniu i leżeniu nie będzie), a słynna Magda G. i jej podobni fachowcy od gotowania wyszukanego już zawczasu przewracają się w głowie. Cholera – myślałem o „grobie”, bo każdy z nas przecież padnie i spocznie, a tymczasem napisałem „głowie”. Dlaczego tak zrobiłem? To pewnie szaleństwo myśli w głowie i nie pytajcie o więcej.
Jak widać, żaden ze mnie kucharz i taki sam pisarz. Ale, ale! – jeśli będę miał milion odsłon posta o jajecznicy, wierzcie mi, biorę się ostro za gotowanie i robię jajecznicę z jaj, co najmniej, tuzina, z kiełbasy pęt kilku, kilku cebul takich, jak głowa królika i wrzucę tam tyle przypraw i ziół wszelkich tyle, że żaden wielki kucharz takiej nie ugotuje. I opublikuję przepis i rozdam go wszystkim w sieci.
I jeszcze zapomniałem, zapomniałem – przepraszam, że moją jajecznicę smażyłem na maśle. Wsypałem do tego sól morską, zestaw ziół zamiast soli, pieprz cytrynowy i później jeszcze olej sojowy.
Czujecie bluesa?! Wiem, że to szaleństwo – ta sól morska i jeszcze zestaw ziół zamiast soli.
To była jajecznica – i co z tego, że z jednego jaja. Drugie zawsze się przyda, nie tylko w lodówce.
No i spróbujmy jakoś zakończyć to pisanie, choćby jakimś morałem, choć wiem doskonale, że ludzie mają czas czytać, co najwyżej nagłówki, wszystko tak zapiernicza, że strach o tym myśleć. Ale może się zdarzyć, że ktoś dojdzie do końca i trzeba jakiś morał, jak w bajkach oświecenia, żeby ludzie może coś tam zapamiętali, choćby na dziesięć minut – to też dobry wynik i o więcej nie proszę.
No to czas na ten morał: Nie umiem gotować, gotowanie uważam za zbędne zajęcie, ale będę gotował lepiej niż słynni gotujący, jeśli post ten osiągnie milion odsłon w sieci.
A jeszcze to, że to było wczoraj i nie pamiętam nawet czy jajecznica była smaczna. Zresztą już taki zwierz ze mnie, że jem, co w zęby mi wpadnie i wszystko mi smakuje, dosłownie wszystko – jak leci. Jem po to, żeby żyć, a nie żyję po to, żeby jeść!


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

SATANISTA – ALKOHOLIK – czy ANIOŁ?

  Nie o Boyu Żeleńskim będzie to wpis, ale o Przybyszewskim Stanisławie, którego Boy znał osobiście. Muszę też od razu napisać, że o ile bar...