Dawno nie zaglądałem do
zakładki odnotowującej, skąd pochodzą odsłony mojego bloga, czyli gdzie
znajdują się Odbiorcy mojego pisania. Kilka dni temu znów tam zajrzałem i
zdziwiłem się niepomiernie, gdzie też te moje słowa nie wędrują. Trudno to ogarnąć. Prawdziwe latawce!
W ostatnim tygodniu
byłem czytany w Polsce, USA, Rosji, Niemczech, Belgii, Peru, Portugalii,
Hiszpanii, Francji, Hongkongu. Tylko dziesięć państw wyświetla mi ta zakładka,
ale pamiętam, że czytał mnie też ktoś z Indii, ostatnio „odwiedza” mnie ktoś z
Kanady.
Czasem domyślam się,
Kto mnie w danym kraju czyta, czasami wiem, ale skąd mam wiedzieć, Kto mnie
czyta we Francji, Portugalii, Peru, Rosji czy Hongkongu, a ostatnio w Kanadzie…?
Często w Polsce
wyświetlają mi się takie miejscowości, gdzie Ktoś czyta moje słowa, a ja ani
nigdy tam nie byłem, a tym bardziej nikogo tam nie znam.
To dziwne uczucie, gdy
człowiek uświadamia sobie, że jego myśli latają po całej planecie i tak
naprawdę są wszędzie – w Białymstoku, Warszawie, Londynie, Hongkongu czy w
Andach… Nigdy nie byłem w Andach i w Hongkongu też. Nie byłem w Japonii,
Indiach czy Portugalii… W tylu miejscach nie byłem, a może jednak „byłem”?
Siedzę na swoim zadupiu
i wędruję po świecie, a zanim gdzieś dotrę, to latam w przestrzeni, a przecież
ja jestem takim typowym wieśniakiem i najchętniej bym czmychnął na jeszcze
większe zadupie…
Bywało, wybrałem się
byłem jeden raz „za ocean” (NY). Później byłem przejazdem w kilku jeszcze
krajach. Na rok utknąłem na Wyspach. Kiedy jednak wróciłem, tak trudno znów mi
się ruszyć, choć można tutaj dostać pierdolca albo jeszcze coś więcej…
Tu można żyć
szczęśliwie, ale na pustkowiu i kontaktować się czasem ze znajomymi od serca.
Ale poza tym jest strasznie. Jak choćby to – są w telewizji (zwłaszcza tej niby
publicznej, bo teraz jest ona partyjna) są takie niektóre gęby, na które
patrzeć nie mogę. Wszystko podporządkowane jest polityce albo Kościołowi, jakby
świat zwariował. Tutaj jest tak, jakby między jednym a drugim już życia nie
było, jakby tam była próżnia, w której nikt żyć nie może, jakby nie było ludzi,
co chcą żyć bez tego.
Kilka dni temu na
przykład, podczas jeden z politycznych dyskusji (Boże, jak oni dyskutują, jak
oni się przekrzykują, ile chamstwa, obłudy i ciągle „pan”/ „pani”) prowadzący
dziennikarz (to raczej polityk, ale o jakże typowo polskim nazwisku!, tak nie
potrafi ukryć, że jest sługusem partii, tej jedynie poprawnej w obecnie wolnej
Polsce). No ale jedźmy dalej. No i któryś z mówiących w pewnym momencie rzekł,
że taka piękna pogoda, około 25°C na plusie, a do tego jeszcze tak dużo
wszędzie słońca.
A prowadzący na to: A dzięki komu to?!
I program się kończy, i
idiotyczna reklama, a ja od razy myślę:
Jak
to dzięki komu?
Dzięki rządzącym i dzięki prezesowi!
Dobra, na dzisiaj
wystarczy!
Pozdrawiam
Was serdecznie!
Szczerze:
‑ Trzymajcie się zdrowo!
PS
Odezwijcie się czasem!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz