Nawet najlepsze i
najdroższe uczelnie świata nie nauczą człowieka myślenia. Myślenie – jak wiara
– jest darem, którego nie sposób się wyuczyć. Potrzeba jednak nieustannego
doskonalenia tego daru poprzez wewnętrzny trening. Wszystko to dzieje się we
wnętrzu jednostki, w jego sferze duchowej.
W pewnym momencie
pokornie człowiek stwierdza, że został wybrany do elity, co wcale szczęścia w
ludzkim rozumieniu nie daje, a może nieść ze sobą wiele udręk.
*
Drażni mnie wszelka
instytucjonalizacja spraw dotyczących duchowej czy psychicznej sfery człowieka,
jego wewnętrznego życia, jego wewnętrznych decyzji, religii, wiary, przekonań.
Drażni mnie wszelka
instytucjonalizacja kwestii uzależnienia jednostki od używek chemicznych czy
też przykładowych zachowań – alkoholizm, nikotynizm, zakupocholizm, przesadne
umiłowanie świata materialnego…
Każda skrajność, w jaką
współczesna jednostka wpada, bierze swój początek w przepaściach umysłu
człowieka i w tychże przepaściach umysłu może mieć swój koniec.
Instytucjonalizacja w
formie zbiorowych organizacji ludzi w organizację poszczególnych grup
uzależnienia jest ograbianiem jednostki z indywidualizmu zmagania się ze zniewoleniem.
*
Nie ma jeszcze
tragedii, gdy brakuje dziś człowiekowi pieniędzy, ale rozumu jest na tyle, aby
to zrozumieć. Gdy jednak jest nadmiar pieniędzy, a brakuje rozumu, taki
człowiek bywa niebezpieczny dla wszystkich. Trzeba jednak pamiętać, że wśród
jednych i drugich istnieją wyjątki, które potwierdzają regułę.
Znam i takich, i
takich, i stwierdzam jednoznacznie – wolę towarzystwo tych pierwszych.
*
Zauważyliście pewnie,
że nazwy zakładów pogrzebowych brzmią co najmniej mało zachęcająco dla ich klientów.
Spotykamy np. nazwy – Hades, Memento, Haron,,,
‑ brakuje mi w tym nadziei, no i brakuje radości, bo jeśli chrześcijanie i
jeśli jest wiara taka, jak choćby ziarnko gorczycy, to nie ma czego się bać tej
niezwykłej podróży...
Ja bym proponował np. takie
nazwy – Jutrzenka, Nowa Droga, Świt, W
Drogę, Jazda bez Trzymanki, Niezwykła Podróż, Nareszcie Życie … ‑ od razu
robi się jaśniej na duszy jednych i drugich – tych, co już w podróży i tych, co
jeszcze zostają.
Tak bardzo kochamy to
życie, że Życia nie widzimy!
*
Człowiek potrafi oswoić
najbardziej dzikie zwierzęta, odkrywać nowe planety ujarzmiać żywioły, a myśli
o śmierci cielesnej oswoić nie może, jakby się bał, że to koniec, więc lepiej o
tym nie mówić!
Życie ziemskie –
wpadłem tu tylko na kawę przed wielką podróżą!
Śmierć cielesna –
sprawdzian przed podróżą, być może w jedną stronę!
*
Powstrzymać swój oddech
tak długo, jak tylko możliwe, a później odetchnąć, odetchnąć pełną piersią,
żeby zrozumieć wreszcie, czym jest dla nas oddech, zauważyć oddech, podziękować
za Życie!
Zamknąć swoje oczy na
tyle, ile się da, nie patrzeć, tylko słuchać, żeby usłyszeć siebie, żeby
zrozumieć wreszcie – patrzeć trzeba serce, że to, co najważniejsze, jest
niewidoczne dla oczu.
Dotknąć czule
przedmiotów, dotknąć swojego ciała, zatrzymać się na dotyku i pomyśleć –
dotykam, a potem poczuć ten dotyk, niech nas dotyk przeniknie, niech nam dotyk
podpowie, czym jest ten świat materii.
Próbować sobie pomagać,
być przyjacielem dla siebie, sięgać, gdzie wzrok nie sięga i łamać, czego rozum
nie może – zbudować siebie na skale, płynąć uparcie pod prąd, aż do cichej
przystani, która jest u źródeł.
Lektura tysiąca książek
jest niczym w zetknięciu z chwilą, jaką ze sobą spędzamy ku zbudowaniu siebie!
Gdy odkrywamy siebie,
cały świat jest odkryty – nie ma już nowych lądów, na które można uciekać!
*
Po drogach z betonu
pędzą stalowe trumny. Trumnami tymi kierują strasznie żywe trupy. Unoszą w dal
ciężar marzeń i pragnień ponad miarę. Jadą ciągle przed siebie bez drogowskazów
– na oślep!
*
To było i jeszcze raz
będzie.
Kiedyś było dwóch
takich, co ukradli Księżyc. Dziś został tylko jeden – kradnie jedność Polaków.
Jak bezmyślne barany
Polacy dzisiaj zrzucają się na realizację planów jednego człowieka.
Polakowi dna trzeba –
koniecznie trzeba mu dnia. Polak z poziomu dna widzi bardzo dokładnie, co
trzeba było zrobić, a czego zaniechał i z tego dna właśnie Polak potrafi się
odbić jak nikt!
Dzisiaj najlepsze jest Dzisiaj
– Jutra jeszcze nie ma, Wczoraj już nie istnieje – najlepsze jest Teraz!
*
Ludzie uzależnieni wychodzący
z nałogu żyją w jakimś nieokreślonym strachu i panice, że może coś się nie udać,
że może wrócić to, czego w danym momencie nie chcą, bronią się przed tym.
Wychodzenie na prostą to
nieustanne poznawanie siebie i świata na zewnątrz. Nie ma prostych rozwiązań, są
tylko słowa w wiersza Lieberta: Dokonawszy na wieki wyboru, w każdej chwili
wybierać muszę…
Na początku było Słowo,
przez które staliśmy się. Przez Słowo stał się świat i rzeczywistość – ta zewnętrzna
(materia) i ta wewnętrzna (duchowość). Trzeba więc nieustannie nazywać siebie i
rzeczywistość – niech się stanie zgoda pomiędzy mną a światem!
Kliniki, lekarze, księża,
grupy wsparcia, mitingi, zjazdy, spotkania, detoksy, lekarstwa… - to wszystko jest
umową, przypomina o byłym, podsyca strach niepewności o teraz i jutro – to wszystko
jest na chwilę – życie dla siebie i innych zaczyna się poza tym, zaczyna się ponad
tym wszystkim, co inni mogą zrobić, zaczyna się w głębinach kosmosu umysłu jednostki,
która potrafi nowe i wciąż nowe tworzyć.
*
Ludzie uzależnieni,
wychodzący z nałogu, których znam, wydają mi się zbyt wrażliwi, nawet nadwrażliwi
w tym, co robią i jak odbierają rzeczywistość.
Z pewnością to efekt pokory
i niepokoju związanych ze stąpaniem od nowa w starej rzeczywistości.
Jakby bali się kogokolwiek
urazić, jakby bali się, że mogą coś zrobić źle.
To piękne – tak uczyć
się żyć na nowo, na nowo uczyć się latać, często w podeszłym wieku, ze zbyt
wielkim bagażem doświadczeń, które wciąż ciągną w dół.
Każdy, kto choć próbuje
odnaleźć siebie na nowo, zasługuje na szacun i dobre słowo w drodze!
*
No i pozamiatane, jeśli
idzie o tematy, które zaśmiecały mi głowę, a później zalegały gdzieś na marginesie.
Jeszcze dziś List do Boga, a później Do Przyjaciół i będę miał porządek w magazynie
blogowym.
Niech mi tak mówią wszyscy,
że coś ze mną jest nie tak, że co mam nie tak pod deklem albo jeszcze głębiej.
Cieszę się, że docieram
nareszcie do tej chwili, gdy rozpisałem wszystko, co w „magazynie” miałem.
Zajęło mi to tylko ponad
trzy ziemskie lata, a teraz jeszcze tematy niezwiązane z blogiem. Przyda mi się
zdrowia na jakieś 10 lat i powinien być spokój – ten wewnętrzny, ten mój!
Teraz chwila oddechu, może
jakaś lektura, a później to już pisanie, ale na bieżąco. Żadnej gonitwy związanej
z nadrabianie czegoś.
Droga niebawem mnie czeka
– będzie mniej bagażu!
Koniec części ostatniej Wymiatania Głupoty!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz