16 kwietnia 2018

Wymiatanie Głupoty! [6.]


Nawet najlepsze i najdroższe uczelnie świata nie nauczą człowieka myślenia. Myślenie – jak wiara – jest darem, którego nie sposób się wyuczyć. Potrzeba jednak nieustannego doskonalenia tego daru poprzez wewnętrzny trening. Wszystko to dzieje się we wnętrzu jednostki, w jego sferze duchowej.
W pewnym momencie pokornie człowiek stwierdza, że został wybrany do elity, co wcale szczęścia w ludzkim rozumieniu nie daje, a może nieść ze sobą wiele udręk.

*
Drażni mnie wszelka instytucjonalizacja spraw dotyczących duchowej czy psychicznej sfery człowieka, jego wewnętrznego życia, jego wewnętrznych decyzji, religii, wiary, przekonań.
Drażni mnie wszelka instytucjonalizacja kwestii uzależnienia jednostki od używek chemicznych czy też przykładowych zachowań – alkoholizm, nikotynizm, zakupocholizm, przesadne umiłowanie świata materialnego… 
Każda skrajność, w jaką współczesna jednostka wpada, bierze swój początek w przepaściach umysłu człowieka i w tychże przepaściach umysłu może mieć swój koniec.
Instytucjonalizacja w formie zbiorowych organizacji ludzi w organizację poszczególnych grup uzależnienia jest ograbianiem jednostki z indywidualizmu zmagania się ze zniewoleniem.
*
Nie ma jeszcze tragedii, gdy brakuje dziś człowiekowi pieniędzy, ale rozumu jest na tyle, aby to zrozumieć. Gdy jednak jest nadmiar pieniędzy, a brakuje rozumu, taki człowiek bywa niebezpieczny dla wszystkich. Trzeba jednak pamiętać, że wśród jednych i drugich istnieją wyjątki, które potwierdzają regułę.
Znam i takich, i takich, i stwierdzam jednoznacznie – wolę towarzystwo tych pierwszych.
*
Zauważyliście pewnie, że nazwy zakładów pogrzebowych brzmią co najmniej mało zachęcająco dla ich klientów. Spotykamy np. nazwy – Hades, Memento, Haron,,, ‑ brakuje mi w tym nadziei, no i brakuje radości, bo jeśli chrześcijanie i jeśli jest wiara taka, jak choćby ziarnko gorczycy, to nie ma czego się bać tej niezwykłej podróży...
Ja bym proponował np. takie nazwy – Jutrzenka, Nowa Droga, Świt, W Drogę, Jazda bez Trzymanki, Niezwykła Podróż, Nareszcie Życie … ‑ od razu robi się jaśniej na duszy jednych i drugich – tych, co już w podróży i tych, co jeszcze zostają.
Tak bardzo kochamy to życie, że Życia nie widzimy!
*
Człowiek potrafi oswoić najbardziej dzikie zwierzęta, odkrywać nowe planety ujarzmiać żywioły, a myśli o śmierci cielesnej oswoić nie może, jakby się bał, że to koniec, więc lepiej o tym nie mówić!
Życie ziemskie – wpadłem tu tylko na kawę przed wielką podróżą!
Śmierć cielesna – sprawdzian przed podróżą, być może w jedną stronę!
*
Powstrzymać swój oddech tak długo, jak tylko możliwe, a później odetchnąć, odetchnąć pełną piersią, żeby zrozumieć wreszcie, czym jest dla nas oddech, zauważyć oddech, podziękować za Życie!
Zamknąć swoje oczy na tyle, ile się da, nie patrzeć, tylko słuchać, żeby usłyszeć siebie, żeby zrozumieć wreszcie – patrzeć trzeba serce, że to, co najważniejsze, jest niewidoczne dla oczu.
Dotknąć czule przedmiotów, dotknąć swojego ciała, zatrzymać się na dotyku i pomyśleć – dotykam, a potem poczuć ten dotyk, niech nas dotyk przeniknie, niech nam dotyk podpowie, czym jest ten świat materii.
Próbować sobie pomagać, być przyjacielem dla siebie, sięgać, gdzie wzrok nie sięga i łamać, czego rozum nie może – zbudować siebie na skale, płynąć uparcie pod prąd, aż do cichej przystani, która jest u źródeł.
Lektura tysiąca książek jest niczym w zetknięciu z chwilą, jaką ze sobą spędzamy ku zbudowaniu siebie!
Gdy odkrywamy siebie, cały świat jest odkryty – nie ma już nowych lądów, na które można uciekać!
*
Po drogach z betonu pędzą stalowe trumny. Trumnami tymi kierują strasznie żywe trupy. Unoszą w dal ciężar marzeń i pragnień ponad miarę. Jadą ciągle przed siebie bez drogowskazów – na oślep!
*
To było i jeszcze raz będzie.
Kiedyś było dwóch takich, co ukradli Księżyc. Dziś został tylko jeden – kradnie jedność Polaków.
Jak bezmyślne barany Polacy dzisiaj zrzucają się na realizację planów jednego człowieka.
Polakowi dna trzeba – koniecznie trzeba mu dnia. Polak z poziomu dna widzi bardzo dokładnie, co trzeba było zrobić, a czego zaniechał i z tego dna właśnie Polak potrafi się odbić jak nikt!
Dzisiaj najlepsze jest Dzisiaj – Jutra jeszcze nie ma, Wczoraj już nie istnieje – najlepsze jest Teraz!
*
Ludzie uzależnieni wychodzący z nałogu żyją w jakimś nieokreślonym strachu i panice, że może coś się nie udać, że może wrócić to, czego w danym momencie nie chcą, bronią się przed tym.
Wychodzenie na prostą to nieustanne poznawanie siebie i świata na zewnątrz. Nie ma prostych rozwiązań, są tylko słowa w wiersza Lieberta: Dokonawszy na wieki wyboru, w każdej chwili wybierać muszę…
Na początku było Słowo, przez które staliśmy się. Przez Słowo stał się świat i rzeczywistość – ta zewnętrzna (materia) i ta wewnętrzna (duchowość). Trzeba więc nieustannie nazywać siebie i rzeczywistość – niech się stanie zgoda pomiędzy mną a światem!
Kliniki, lekarze, księża, grupy wsparcia, mitingi, zjazdy, spotkania, detoksy, lekarstwa… - to wszystko jest umową, przypomina o byłym, podsyca strach niepewności o teraz i jutro – to wszystko jest na chwilę – życie dla siebie i innych zaczyna się poza tym, zaczyna się ponad tym wszystkim, co inni mogą zrobić, zaczyna się w głębinach kosmosu umysłu jednostki, która potrafi nowe i wciąż nowe tworzyć.
*
Ludzie uzależnieni, wychodzący z nałogu, których znam, wydają mi się zbyt wrażliwi, nawet nadwrażliwi w tym, co robią i jak odbierają rzeczywistość.
Z pewnością to efekt pokory i niepokoju związanych ze stąpaniem od nowa w starej rzeczywistości.
Jakby bali się kogokolwiek urazić, jakby bali się, że mogą coś zrobić źle.
To piękne – tak uczyć się żyć na nowo, na nowo uczyć się latać, często w podeszłym wieku, ze zbyt wielkim bagażem doświadczeń, które wciąż ciągną w dół.
Każdy, kto choć próbuje odnaleźć siebie na nowo, zasługuje na szacun i dobre słowo w drodze!
*
No i pozamiatane, jeśli idzie o tematy, które zaśmiecały mi głowę, a później zalegały gdzieś na marginesie.
Jeszcze dziś List do Boga, a później Do Przyjaciół i będę miał porządek w magazynie blogowym.
Niech mi tak mówią wszyscy, że coś ze mną jest nie tak, że co mam nie tak pod deklem albo jeszcze głębiej.
Cieszę się, że docieram nareszcie do tej chwili, gdy rozpisałem wszystko, co w „magazynie” miałem.
Zajęło mi to tylko ponad trzy ziemskie lata, a teraz jeszcze tematy niezwiązane z blogiem. Przyda mi się zdrowia na jakieś 10 lat i powinien być spokój – ten wewnętrzny, ten mój!
Teraz chwila oddechu, może jakaś lektura, a później to już pisanie, ale na bieżąco. Żadnej gonitwy związanej z nadrabianie czegoś.
Droga niebawem mnie czeka – będzie mniej bagażu! 

Koniec części ostatniej Wymiatania Głupoty! 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

SATANISTA – ALKOHOLIK – czy ANIOŁ?

  Nie o Boyu Żeleńskim będzie to wpis, ale o Przybyszewskim Stanisławie, którego Boy znał osobiście. Muszę też od razu napisać, że o ile bar...