Smutny dzisiaj dzień?? Nie tak to miało wyglądać, ehh, moje
pytanie: co dalej? Jaką my, Pana wyborcy, mamy podjąć decyzję? Czy jeszcze
decydować? Bo co to za wybór. Ktoś będzie rządził naszym miasteczkiem przez
następne 5 lat, ale kto będzie lepszym rozwiązaniem w zaistniałej sytuacji?
Masakra po prostu…
Taką wiadomość otrzymałem od Unknown.
Jeśli zważywszy dzisiejszą i wczorajszą pogodę, to dość smutnie nastraja. Z
dzieciństwa pamiętam opowieści starszych, że jeśli ciemną nocą wieje silny
wiatr, a do tego zacina deszcz, to znak, że niedaleko wydarzyło się coś złego –
ktoś komuś albo sobie wyrządził jakieś zło. Dzieciny wzrok wypatrywał w
ciemnościach i nasłuchiwał w wyciu wiatru czegoś nieokreślonego, ale jakże
niepożądanego. Nic dziwnego, że będąc dzieckiem, bałem się takich nocy. A to,
że o tym pamiętam to tylko potwierdzenie, że musiałem się bać nie na żarty!
Jednak jeśli mowa o częściowo już
przeszłych wyborach, to jaki tam smutny dzień – nie gniewaj się Unknown – ale w
dniu wyborów była piękna pogoda, całkiem dużo słońca, ciepło jak na tę porę
roku i uśmiechnięci ludzie. W tym dniu spotkałem też ludzi, którzy za wszelką
cenę chcieli mi udowodnić, ile to gmina im zawdzięcza, jakby to miało
jakiekolwiek znaczenie dla mnie, dla nich albo dla innych – jeśli jest robota,
trzeba ją zrobić i tyle!
I te trudne pytania, Unknown, trudne
pytania: Co dalej? Co Wy, moi Wyborcy, macie teraz zrobić? Jaką podjąć decyzję?
Czy jeszcze decydować?
Jestem dumny (wcale nie jak paw!, ale
prawdziwie, szczerze i w pełni znaczenia tego słowa), że kilkaset osób poparło
moją wizję! Ale decyzje dotyczące takiego czy innego wyboru każdy musi
podejmować sam w sobie. Na pewno umiesz słuchać siebie i dokonasz dobrego
wyboru. Jeśli zrezygnujesz, to niech to będzie również tylko Twój wybór. Tego
wymaga Twoja wolność, której iskrę nosisz w sobie.
Tylko internetowe bezmózgi podrzucają
rozwiązania tzw. „przekazywania” głosów wyborców, jak to już obserwowaliśmy w przeszłości.
Dla mnie to nic innego jak brak poszanowania cudzej wolności wyboru. Nigdy we
mnie nie zrodziła się myśl, że mógłbym kogoś namawiać na oddanie tam głosu na
kogoś za stołek, posadę, w prezencie, z wykorzystaniem ambony… Byłbym smutnym
człowiekiem, a ja nie chcę być smutny!
Tak mogą myśleć tylko niewolnicy, ludzie
pragnący stanowisk i chwilowych zaszczytów. Ostrzej można to nazwać, ale –
pytam – Po co? Czy życie, Unknown, nie oznacza więcej niż gminne stanowisko?
Zaufanie ludzi jest dla mnie nagrodą.
Jestem potomkiem ludu, który w historii
zasłynął, że zawsze był niezależny i wolny. Kurpie uznawali tylko
zwierzchnictwo Boga, NMP i Króla Polski. Chlubię się swoją wolnością i nikt mi
jej nie odbierze. Dumą też napawa mnie fakt, że mam kilku przyjaciół – naprawdę
wolnych ludzi.
Mogę tylko powiedzieć, że ja na wybory
pójdę i dokonam wyboru. Bo skoro Bogu oddaję, to co boskie jest zgoła, to i
cesarzowi muszę oddać, co ziemskie!
*
Dzisiaj jeden z moich rozmówców
powiedział, że w demokracji przepadają sensowni ludzie (nie mylić ze mną nie
dlatego, że jestem nie jestem sensowny, ale dlatego, że rozmawialiśmy o
kandydatach na radnych). Zgodziłem się z tym, że vox populi potrafi być
przykładem porażki. Można dziś wybrać…, trzeba tylko do tego przekonać większość
spośród ludu. Czy to ma jednak związek z dobrze pojętą wolnością? W tym roku
rekordowo w wyborach w Polsce uczestniczyło ponad 54% uprawnionych do
głosowania. Z tych 54% 50% plus… dawało wygraną wszystkim kandydatom. To
oznacza w zaokrągleniu, że wygrani wybrani zostali przez 25% plus… ogółu
uprawnionych. Odpowiedź jest taka, że demokratyczne wybory nie wskazują
najlepszych, ale tych, którzy w danych okolicznościach uzyskują największe
poparcie społeczne. Ale nie trzeba psioczyć, gdyż nic lepszego dotychczas
ludzka myśl społeczna nie wymyśliła. Zatem trzeba się godzić z wynikami i
koniec!
*
W innej wiadomości czytam: Współczuję Ci, Marku!
Nie rozumiem. zaiste, przecież nic
takiego nie stało się w moim życiu, czego można by było mi współczuć. To, że nie
moje problemy nie będą moimi; to, że nie będę się martwić, że lampy uliczne nie
świecą; to, że nie muszę myśleć, że ludzie chodzą po błocie, a kilka metrów
chodnika buduje się kilka lat; to, że mam czas – jak wczoraj – żeby pogadać z
synem i razem przed snem poczytać… to są powody do tego, aby mi współczuć?
Nie wiem czy to przyjaciel, czy wróg mi
współczuł tak!
Nie ma tego złego, żeby rozpaczać bez
końca. To tylko porażka w wyborach – a Życie jest takie piękne!
I jeszcze taka wiadomość (bez osobistych
fragmentów):
Witam. Gratuluję tak dużego poparcia. Zabrakło kilku głosów... Ale
Ty mówisz, że co nie zabije, to zawsze wzmocni. Życzę wszystkiego dobrego i do
zobaczenia…
Opis starej zasady – szklanka do połowy
pełna. Zdecydowanie wolę takie stawianie sprawy. Trzeba się przecież cieszyć
nawet z pożarów życia – niech ściany i dach spłoną, ale komin zostaje! A wokół paleniska
wszystko można zbudować!
I jeszcze do Unknown:
Nie wiemy, zaprawdę, Unknown, jak miało być
i jak będzie! Wiemy tylko, jak jest! Napiszę: Dobrze, że jesteś!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz