25 października 2018

For Unknown


Smutny dzisiaj dzień?? Nie tak to miało wyglądać, ehh, moje pytanie: co dalej? Jaką my, Pana wyborcy, mamy podjąć decyzję? Czy jeszcze decydować? Bo co to za wybór. Ktoś będzie rządził naszym miasteczkiem przez następne 5 lat, ale kto będzie lepszym rozwiązaniem w zaistniałej sytuacji? Masakra po prostu…
Taką wiadomość otrzymałem od Unknown. 

Jeśli zważywszy dzisiejszą i wczorajszą pogodę, to dość smutnie nastraja. Z dzieciństwa pamiętam opowieści starszych, że jeśli ciemną nocą wieje silny wiatr, a do tego zacina deszcz, to znak, że niedaleko wydarzyło się coś złego – ktoś komuś albo sobie wyrządził jakieś zło. Dzieciny wzrok wypatrywał w ciemnościach i nasłuchiwał w wyciu wiatru czegoś nieokreślonego, ale jakże niepożądanego. Nic dziwnego, że będąc dzieckiem, bałem się takich nocy. A to, że o tym pamiętam to tylko potwierdzenie, że musiałem się bać nie na żarty!
Jednak jeśli mowa o częściowo już przeszłych wyborach, to jaki tam smutny dzień – nie gniewaj się Unknown – ale w dniu wyborów była piękna pogoda, całkiem dużo słońca, ciepło jak na tę porę roku i uśmiechnięci ludzie. W tym dniu spotkałem też ludzi, którzy za wszelką cenę chcieli mi udowodnić, ile to gmina im zawdzięcza, jakby to miało jakiekolwiek znaczenie dla mnie, dla nich albo dla innych – jeśli jest robota, trzeba ją zrobić i tyle!
I te trudne pytania, Unknown, trudne pytania: Co dalej? Co Wy, moi Wyborcy, macie teraz zrobić? Jaką podjąć decyzję? Czy jeszcze decydować?
Jestem dumny (wcale nie jak paw!, ale prawdziwie, szczerze i w pełni znaczenia tego słowa), że kilkaset osób poparło moją wizję! Ale decyzje dotyczące takiego czy innego wyboru każdy musi podejmować sam w sobie. Na pewno umiesz słuchać siebie i dokonasz dobrego wyboru. Jeśli zrezygnujesz, to niech to będzie również tylko Twój wybór. Tego wymaga Twoja wolność, której iskrę nosisz w sobie.
Tylko internetowe bezmózgi podrzucają rozwiązania tzw. „przekazywania” głosów wyborców, jak to już obserwowaliśmy w przeszłości. Dla mnie to nic innego jak brak poszanowania cudzej wolności wyboru. Nigdy we mnie nie zrodziła się myśl, że mógłbym kogoś namawiać na oddanie tam głosu na kogoś za stołek, posadę, w prezencie, z wykorzystaniem ambony… Byłbym smutnym człowiekiem, a ja nie chcę być smutny!
Tak mogą myśleć tylko niewolnicy, ludzie pragnący stanowisk i chwilowych zaszczytów. Ostrzej można to nazwać, ale – pytam – Po co? Czy życie, Unknown, nie oznacza więcej niż gminne stanowisko? Zaufanie ludzi jest dla mnie nagrodą.
Jestem potomkiem ludu, który w historii zasłynął, że zawsze był niezależny i wolny. Kurpie uznawali tylko zwierzchnictwo Boga, NMP i Króla Polski. Chlubię się swoją wolnością i nikt mi jej nie odbierze. Dumą też napawa mnie fakt, że mam kilku przyjaciół – naprawdę wolnych ludzi.
Mogę tylko powiedzieć, że ja na wybory pójdę i dokonam wyboru. Bo skoro Bogu oddaję, to co boskie jest zgoła, to i cesarzowi muszę oddać, co ziemskie!
*
Dzisiaj jeden z moich rozmówców powiedział, że w demokracji przepadają sensowni ludzie (nie mylić ze mną nie dlatego, że jestem nie jestem sensowny, ale dlatego, że rozmawialiśmy o kandydatach na radnych). Zgodziłem się z tym, że vox populi potrafi być przykładem porażki. Można dziś wybrać…, trzeba tylko do tego przekonać większość spośród ludu. Czy to ma jednak związek z dobrze pojętą wolnością? W tym roku rekordowo w wyborach w Polsce uczestniczyło ponad 54% uprawnionych do głosowania. Z tych 54% 50% plus… dawało wygraną wszystkim kandydatom. To oznacza w zaokrągleniu, że wygrani wybrani zostali przez 25% plus… ogółu uprawnionych. Odpowiedź jest taka, że demokratyczne wybory nie wskazują najlepszych, ale tych, którzy w danych okolicznościach uzyskują największe poparcie społeczne. Ale nie trzeba psioczyć, gdyż nic lepszego dotychczas ludzka myśl społeczna nie wymyśliła. Zatem trzeba się godzić z wynikami i koniec!
*
W innej wiadomości czytam: Współczuję Ci, Marku!
Nie rozumiem. zaiste, przecież nic takiego nie stało się w moim życiu, czego można by było mi współczuć. To, że nie moje problemy nie będą moimi; to, że nie będę się martwić, że lampy uliczne nie świecą; to, że nie muszę myśleć, że ludzie chodzą po błocie, a kilka metrów chodnika buduje się kilka lat; to, że mam czas – jak wczoraj – żeby pogadać z synem i razem przed snem poczytać… to są powody do tego, aby mi współczuć?
Nie wiem czy to przyjaciel, czy wróg mi współczuł tak!
Nie ma tego złego, żeby rozpaczać bez końca. To tylko porażka w wyborach – a Życie jest takie piękne!
I jeszcze taka wiadomość (bez osobistych fragmentów):
Witam. Gratuluję tak dużego poparcia. Zabrakło kilku głosów... Ale Ty mówisz, że co nie zabije, to zawsze wzmocni. Życzę wszystkiego dobrego i do zobaczenia…
Opis starej zasady – szklanka do połowy pełna. Zdecydowanie wolę takie stawianie sprawy. Trzeba się przecież cieszyć nawet z pożarów życia – niech ściany i dach spłoną, ale komin zostaje! A wokół paleniska wszystko można zbudować!
I jeszcze do Unknown:
Nie wiemy, zaprawdę, Unknown, jak miało być i jak będzie! Wiemy tylko, jak jest! Napiszę: Dobrze, że jesteś!


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

SATANISTA – ALKOHOLIK – czy ANIOŁ?

  Nie o Boyu Żeleńskim będzie to wpis, ale o Przybyszewskim Stanisławie, którego Boy znał osobiście. Muszę też od razu napisać, że o ile bar...