27 października 2018

Zmiany na lepsze


Wiecie, co dzisiaj nowego? Jasne, że większość pewnie pomyślała o trwających wyborach. nie, nic z tych rzeczy. Wybory mam za sobą. Cieszę się, że wracam do zdrowia na ciele i duszy, że bark mi powoli dobrzeje, choć jestem pełen podziwu dla kruchości ludzkiego ciała, bo wystarczyło kilka tygodni unieruchomienia ręki i jej sprawność spadła o jakieś 60% - doceniam chwile zdrowienia.

Dzisiaj udało mi się namówić młodszego syna, żeby przebiegł się ze mną kawałek. No, powiedzmy, taki większy kawałek albo nawet taki dość długi. Dobra, było ze dwa kilometry, ale raczej nie więcej. Bardzo fajnie się czułem, tak sobie machając lewą, w barku której drut trzyma jeszcze złamaną kość. Ale radość moja po biegu przyćmił ból, nie na tyle jednak silny, żeby salwować się środkami przeciwbólowymi. To też dla mnie nowość – dzień bez środków znieczulających. Wow! Mówię Wam, super!
Podczas biegu i rozmowy z synem, bo to nie był sprint, żeby jasne było – to truchcik był, na miarę i możliwości połamańca i rehabilitanta – no i podczas rozmowy z synem powiedziałem w pewnym momencie, że poczułem woń sukcesu. Cholera, wierzcie lub nie, ale naprawdę poczułem zapach sukcesu – jasne, że nie nochalem moim marnym, ale czym? – za kij nie wiem! Wybaczcie! 
Syn mi odpowiedział, że on nic nie czuje. No i musiałem tłumaczyć, że jeszcze jest za mały, że tylko zmysłami pewnie jeszcze świat chłonie, że jest w człowieku coś, czego nazwać nie można, co nawet człowieka czasem może przerażać… i tak dalej, tak dalej, że już nie pamiętam. Nie wiem czy byłem choć trochę przekonywający i czy syn nie pomyślał, że mi lekko odbija! A potem zobaczyliśmy lampki na cmentarzu, ognie na cmentarzu, blask ludzkiej pamięci w ciemności. I patrzyliśmy na światło w ciemnej kępie drzew.
Większość dnia dzisiaj w drodze i tyle słońca w oczach, a za szybą auta chmury pędzące po niebie. 
Jaka piękna ta jesień! 
Jaka ta jesień piękna!
Takie to zmiany małe nastały w moim życiu. To są dobre zmiany. Co z tego, że małe? Najważniejsze, że ja cieszę się z nich bardzo! 
PS 

Musiałem edytować ten wpis - zapomniałem, że miałem dla Was prezent na tę sobotnią noc. Oto moje przesłanie na teraz i niedzielę: Dust in the wind.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

SATANISTA – ALKOHOLIK – czy ANIOŁ?

  Nie o Boyu Żeleńskim będzie to wpis, ale o Przybyszewskim Stanisławie, którego Boy znał osobiście. Muszę też od razu napisać, że o ile bar...