3 października 2018

Wyborcze dygresje [12]


Popuściłem ostatnio wodze swoim emocjom i dotknąłem niektórych, niekoniecznie winnych, a nawet szczerych ludzi perfidnie wykorzystywanych – nikt ich jednak nie zmuszał – przez partyjnych cwaniaków!
Wspomnienia.
„Nie mogę na nich patrzeć!”
„Nie włączam telewizora, bo k… mnie bierze!”
„Kiedy te mordy znikną…”
To tylko delikatne określenia pod adresem rządzących, wypowiadane w szeroki gronie – byłem osobiście – głośno, z przekonaniem, a potem argumenty na potwierdzenie swojego.

Minęło trzy tygodnie, zarejestrowano listy i ci sami ludzie popierają rządzących – są ich ludźmi w wyborach i mają obowiązek jawnie ich popierać.
Dlaczego tak dajemy siebie rozgrywać?
Trzy obrazki
1.
Prezes rządowej instytucji, wypełniając swoje statutowe obowiązki, podpisuje w blasku fleszy umowę na sfinansowanie w gminie placu zabaw.
Następnie sam prezes startuje w wyborach i staje się w gminie dobrodziejem tej gminy – mieszkańcy gminy powinni zapewnić mu reklamę i pracować na korzyść jego startu w wyborach.
Umowa – start w wyborach – następnie prezes kandydat trafia na ulotkę wyborczą kandydata, z którym podpisał umowę!
Rządzący lubią określenie „korupcja”.
Jak nazwać takie działania?

2.
Ten sam prezes – dobrodziej – wykonując swoje obowiązki, za które otrzymuje wynagrodzenie (służbowe mieszkanie…) „funduje” dla kilku jednostek OSP w gminie motopompy i z pompą je przekazuje, promując przy tym swoich, choć jeszcze wyborów nie było.
Nikt wtedy słowem nie wspomniał, że to obowiązek statutowy tej instytucji państwowej tak pomagać strażakom.
Następnie prezes – kandydat w samorządowych wyborach od strażaków żąda nieformalnych przysług – rozwieście mi plakaty, rozreklamujcie mnie, mówcie wszystkim głośno żem dobrodziej gminy…
3.
Poseł obecnie rządzących na lokalnej konwencji popiera kandydatów z listy sprawiedliwych. Nie wspomina słowem, że w jego rodzinnej gminie ta lista partyjna nie miesza ludziom w głowach, nie skłóca ich, nie robi zadymy w terenie.
Po co mieszać u siebie? nie lepiej u sąsiadów?
Ludzie szczerzy w gminie starają się odwdzięczyć za plac zabaw raz na 4 lata i kilka motopomp na 10 – 20 lat. To nie wina tych ludzi, że dobrem za dobro płacą. To wina ich lidera i partyjnych cwaniaków.
Nienawidzę polityki, która tak miesza w gminach!
Kandydaci na radnych z komitetu, z którego i ja startuję nie mają żadnego obowiązku głosowania na mnie. To ich wolny wybór, na kogo chcą głosować.
Jeśli człowiek nie jest do czegoś albo kogoś przekonany, a publicznie musi to lub kogoś popierać, to nie jest wolny wybór, to nie jest niezależność.
Mnie, osobiście, boli, gdy widzę, jak w mojej gminie cwaniaki z obozu rządzących ludźmi pogrywają. Cóż na to mogę poradzić? Najwyżej to opisać i liczyć po cichu, że ten obłęd minie!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

SATANISTA – ALKOHOLIK – czy ANIOŁ?

  Nie o Boyu Żeleńskim będzie to wpis, ale o Przybyszewskim Stanisławie, którego Boy znał osobiście. Muszę też od razu napisać, że o ile bar...