Rzeczywistość wokół nas zmienia się w takim tempie,
że zdecydowana większość nie nadąża. Ja bym zaryzykował, że nie nadąża nikt, bo
nikt nie jest przygotowany na taką ilość zmian, jakich współczesny człowiek
doświadcza, głównie za sprawą środków masowego przekazu. Umiejętność
przesiewania informacji i wykorzystywania ich w konkretnym celu, to dzisiaj
sztuka. Nie o tym jednak miało być, a o tym, że wszystko wokół nas zmienia się,
a my ze swoim myśleniem pozostaliśmy jeszcze w dalekim średniowieczu, w
czasach, gdy na księdza źle mówić nie można, bo ksiądz to pomazaniec (tylko
czyj?) i koniec, i basta, nie ma żadnej dyskusji, a jak nie – do widzenia!
Taki oto dialog ostatnio uskuteczniłem ze znajomą
panią w lokalnym markecie.
‑ Słyszał, co ten nasz burmistrz ostatnio
nawyczyniał? Co on nawywijał! Nie słyszał?
‑ Obecny burmistrz? Kiedy? Co? – szczerze zdziwiony
pytam.
‑ Ten, ten. Toż on do samego biskupa na księdza
naszego pojechał i ponoć się skarżył. I co, nie nawywijał?
‑ Tak zrobił?
‑ Tak, właśnie zrobił, panie!
‑ To bardzo, bardzo dobrze, nareszcie ktoś się
odważył – teraz widzę zdziwienie większe od mojego. – Nareszcie ktoś się
odważył i biskupowi powiedział, co też jego pracownik w parafii wyczynia, że w
sprawy gminy się miesza, partyjniactwo uprawia, kampanię wyborczą uprawia,
zamiast robić, co trzeba. ludzie tylko po katach, za plecami gadali, że
nieładnie, że źle, że tak nie powinien, ale nikt, tylko burmistrz, biskupowi
nie pisnął, że ksiądz zamiast mszę odprawiać, głosić słowo Boże, to się w
politykę maleńką gminną wdaje.
‑ No, racja! Księdzu nikt do kościelnych spraw się
nie wtrąca i nie mówi, co ma robić, to i on nie powinien do gminy się wtrącać.
‑ No właśnie, nie powinien, a ciągle to robi! Za
mało mu parafialnych problemów i spraw?
‑ Racja, panie, racja. Kościoła powinien pilnować, o
dusze nasz dbać, modlitwy odmawiać, pokój głosić…
‑ To jak z tym nawywijaniem przez tego burmistrza? –
próbuję sprawę zamknąć i przekonać panią.
‑ A, to! a ja już nie wiem, może to i dobrze, że do
biskupa pojechał, ale tak na księdza? Ksiądz to przecie ksiądz!
‑ Ksiądz jest nietykalny? Ma biskupa nad sobą, to
niech mu biskup nakaże, żeby pilnował parafii, a nie bawił się w sprawy do
gminy należące i niech wieców wyborczych w kościele nie odprawia…
‑ No, racja, chyba racja, ale żeby tak od razu…
‑ Co tak od razu – przerywam niegrzecznie – pierwszy
to raz dobrodziej w sprawy gminy się miesza? Pierwszy raz na ambonie kampanię
uprawia?
‑ No, niby nie. trochę tego było.
‑ No i nikt do biskupa nigdy nie pojechał. To biskup
mógł nie wiedzieć, co jego ksiądz wyprawia, co ksiądz jego wywija na parafii i
w gminie.
‑ No, niby tak, ale po co?
‑ Co, po co?
‑ A da mi święty spokój! Nie będę już gadała. Ksiądz
to ksiądz i tyle. Do widzenie, panie!
‑ A jakby tak prezesowi ksiądz kota zaciukał, to też
byłby dobry? – nie wytrzymałem w końcu.
‑ Co? Nie dosłyszałam!
‑ Tak tylko głośno myślałem! Do widzenia, pani! No i
zdrowia życzę!
‑ Zdrowia! Z Panem Bogiem!
I siebie już zapytałem: Łobuz czy bohater?
Może nie bohater,
ale na pewno nie łobuz! Oczywiście nie księdza dobrodzieja mam tu przecież na myśli!
Łatwiej kamień kształtować, niż stereotypy, a
zwłaszcza te w myśleniu utrwalone przez lata. Niedawno znajomemu mówiłem: – Daj
spokój, bo zdrowie tylko stracisz, myślenia ludzi nie zmienisz! Z drugiej
jednak strony koniecznym jest próbować – kropla drąży skałę – trzeba koniecznie
próbować sobie na świadectwo!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz