2 października 2018

List do obrażonych


Obrażać się za prawdę, to takie dziecinne, a przecież w tych wyborach dzieci nie startują!
Moje wyborcze hasło to CZŁOWIEK SPOZA UKŁADÓW i przy tej okazji dostanie mi się niemało. Nie będę się obrażał, że ktoś mi przypomni przeszłość, gdy tkwiłem całkiem mocno w układzie partyjnym, że piłem i wyłem w przeszłości, i jeszcze coś tam niecnego – Jeśli to będzie prawda, to za co mam się obrażać? Już nieraz mi to wytknięto, wiec wyciągnąłem wnioski i dzisiaj jestem właśnie CZŁOWIEKIEM SPOZA UKŁADÓW!

Ostatnio znany Szyc powiedział, że alkoholików cechuje perfekcjonizm. Nie odkrył nic nowego, bo lat temu ileś Ozzy Osbourne powiedział to samo i jeszcze to, że ludzi wychodzących z nałogu cechuje silne poczucie prawdy i uczciwości. Jeśli tak jest w istocie, to jestem trzeźwiejącym a…
Siła człowieka tkwi w tym, że potrafi przyjąć prawdę o sobie i konstruktywną krytykę. Jeśli tego nie umie, jest zakłamany i pragnie, aby taki zakłamany jego obraz wszyscy za prawdę uznali. Każdemu w życiu się zdarza robić coś głupiego. Gdy ktoś mi mówi o tym, co głupiego zrobiłem, to nie ciskam się wcale – ideałem nie jestem.
Startując w wyborach i decydując się na to, aby być osobami publicznymi, „podpisujemy” zgodę na publiczną ocenę naszych działań.
Ci, którzy obrażają się dzisiaj na cząstkę prawdy o sobie – niechcianej i nielubianej – nigdy mi w oczy prawdy o mnie nie powiedzieli. Za to w mojej obecności nie pozostawiali suchej nitki na osobach trzecich. Mnie pewnie też się dostało, gdym znikał z zasięgu ich wzroku.
W tym jeszcze tygodniu uczestnik zebrania – już wyborczego – relacjonował mi to, co kandydaci mówili. Dostało mi się nieźle, Krzysztofa z błotem zmieszano.
Dwa światy
Parkuję samochód przed sklepem pomiędzy dwiema grupkami mężczyzn. Dyskutowali żywo. Zdradzała to równie żywa gestykulacja mówiących. Ponieważ dyskutujący stali na parkingu, czyli w miejscu publicznym, więc dyskusja również miała charakter publiczny.
Wysiadam z auta. Jedna grupka milknie. Mowa ciał zamarła. Druga grupka przeciwnie. Gdy tylko mnie dostrzeżono, zawołano od razu: Właśnie o tobie mówimy. Chodź i tłumacz nam.
Podchodzę…
Tyle relacji.
Mogę założyć, że obie grupy rozprawiały o wyborach i kandydatach. Wybory to temat na czasie. Dlaczego zatem jedni mężczyźni zamilkli, gdy wysiadłem z auta, a inni nie zamilkli i nawet przyznali, o czym dyskutowali i wzięli mnie na spytki?
Jak chcemy żyć?
Chcemy szeptem o innych rozprawiać, żeby nikt nie słyszał i milknąć natychmiast, gdy ktoś się pojawi?
A może chcemy jawnie mówić, co myślimy? Nie przejmować się tym, że ktoś to usłyszy.
Normalny człowiek od razu wykrzyknie: To drugie!
Zatem dlaczego pierwsze nie jest wcale wyjątkiem?
Czy to, o czym piszę, nie wydarzyło się wcale?
Czy to, o czym pisałem nie miało nigdy miejsca?
Czy ja to wymyśliłem? Zmyśliłem? Przyśniło mi się?
Czy ktoś rozsądnie myślący, mając na starcie – podczas zatrudniania – fory, następnie cieplarniane warunki rozwoju zawodowego i ludzi do realizacji pomysłów (nie zawsze swoich)… może ogłaszać światu, że wszystko zawdzięcza sobie?
Czy to jest normalne – „likwiduje się” stanowisko pracy, a zakres obowiązków rozdziela pomiędzy dwa inne stanowiska – jeden z pracowników nie otrzymuje żadnej gratyfikacji w związku ze zwiększeniem obowiązków, drugi natomiast w związku z tym otrzymuje kilka setek dodatku?
Czy to jest normalne, że podwładny traktuje gabinet szefa, jak własny gabinet i nie bacząc na współpracowników podejmuje decyzje przynależne szefowi?
Wystarczy przykładów. Jest tego trochę więcej?
Myślicie, że to mój wymysł?
Myślicie, że tego nie ma?

Czy w takiej atmosferze można stanowczo stwierdzić, że wszyscy pracownicy są równo traktowani, że wszyscy jednakowe mają warunki pracy, że wszystko, do czego doszli, zawdzięczają sobie i swojej ciężkiej pracy?
Jeśli ktoś twierdzi TAK, to coś złego się dzieje i z samym twierdzącym, i z jego otoczeniem.
Czy trzeba o tym milczeć?
A może trzeba koniecznie to w żart kiepski obrócić?

Wiem, ile zawdzięczam innym i nigdy nie będę tak próżny, żeby mówić, że wszystko zawdzięczam tylko sobie! Wiem dobrze, kto mi pomógł i nigdy pierwszy tych ani nie zdradziłem, ani nie opuściłem. Nie przypominam sobie, bym pierwszy rzucił kamieniem w tych, co mi kiedyś pomogli. Starałem się też zawsze odpłacać dobrem za dobro. Nierzadko też za złe dobry odpłacałem!
Nie będę się jednak uśmiechał, gdy inni mnie kopią w najlepsze, nie będę już udawał, że tego nie słyszę, nie widzę.
Mam takie wrażenie, że niektórzy kandydaci, popierający moich oponentów i sami startujący, myślą sobie tak: Wystartujemy w wyborach, pójdziemy przeciwko niemu, a jeśli, nie daj Boże, wygra, a my przegramy, to pogadamy z nim, uśmiechniemy się i dalej będziemy sobie pracować. To przecież nic takiego! To przecież tylko wybory! O wszystkim zapomnimy i będzie fajnie, jak dawniej!
Czy tak będzie?
Niedługo będzie wiadomo!
To, jak teraz myślę, to nie zasługa sukcesów, tylko efekt upadków, z których zdołałem powstać.
I jeszcze uwaga do pewnej wypowiedzi:
Gdy w życiu człowieka racjonalizm zawodzi, egzorcyzmy są wtedy jedynym ratunkiem!


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

SATANISTA – ALKOHOLIK – czy ANIOŁ?

  Nie o Boyu Żeleńskim będzie to wpis, ale o Przybyszewskim Stanisławie, którego Boy znał osobiście. Muszę też od razu napisać, że o ile bar...