Obrażać
się za prawdę, to takie dziecinne, a przecież w tych wyborach dzieci nie
startują!
Moje wyborcze hasło to
CZŁOWIEK SPOZA UKŁADÓW i przy tej okazji dostanie mi się niemało. Nie będę się
obrażał, że ktoś mi przypomni przeszłość, gdy tkwiłem całkiem mocno w układzie
partyjnym, że piłem i wyłem w przeszłości, i jeszcze coś tam niecnego – Jeśli
to będzie prawda, to za co mam się obrażać? Już nieraz mi to wytknięto, wiec
wyciągnąłem wnioski i dzisiaj jestem właśnie CZŁOWIEKIEM SPOZA UKŁADÓW!
Ostatnio znany Szyc
powiedział, że alkoholików cechuje perfekcjonizm. Nie odkrył nic nowego, bo lat
temu ileś Ozzy Osbourne powiedział to samo i jeszcze to, że ludzi wychodzących z
nałogu cechuje silne poczucie prawdy i uczciwości. Jeśli tak jest w istocie, to
jestem trzeźwiejącym a…
Siła człowieka tkwi w
tym, że potrafi przyjąć prawdę o sobie i konstruktywną krytykę. Jeśli tego nie
umie, jest zakłamany i pragnie, aby taki zakłamany jego obraz wszyscy za prawdę
uznali. Każdemu w życiu się zdarza robić coś głupiego. Gdy ktoś mi mówi o tym,
co głupiego zrobiłem, to nie ciskam się wcale – ideałem nie jestem.
Startując w wyborach i
decydując się na to, aby być osobami publicznymi, „podpisujemy” zgodę na
publiczną ocenę naszych działań.
Ci, którzy obrażają się
dzisiaj na cząstkę prawdy o sobie – niechcianej i nielubianej – nigdy mi w oczy
prawdy o mnie nie powiedzieli. Za to w mojej obecności nie pozostawiali suchej
nitki na osobach trzecich. Mnie pewnie też się dostało, gdym znikał z zasięgu ich wzroku.
W tym jeszcze tygodniu
uczestnik zebrania – już wyborczego – relacjonował mi to, co kandydaci mówili.
Dostało mi się nieźle, Krzysztofa z błotem zmieszano.
Dwa światy
Parkuję samochód przed
sklepem pomiędzy dwiema grupkami mężczyzn. Dyskutowali żywo. Zdradzała to
równie żywa gestykulacja mówiących. Ponieważ dyskutujący stali na parkingu,
czyli w miejscu publicznym, więc dyskusja również miała charakter publiczny.
Wysiadam z auta. Jedna
grupka milknie. Mowa ciał zamarła. Druga grupka przeciwnie. Gdy tylko mnie
dostrzeżono, zawołano od razu: Właśnie o tobie mówimy. Chodź i tłumacz nam.
Podchodzę…
Tyle relacji.
Mogę założyć, że obie
grupy rozprawiały o wyborach i kandydatach. Wybory to temat na czasie. Dlaczego
zatem jedni mężczyźni zamilkli, gdy wysiadłem z auta, a inni nie zamilkli i
nawet przyznali, o czym dyskutowali i wzięli mnie na spytki?
Jak chcemy żyć?
Chcemy szeptem o innych
rozprawiać, żeby nikt nie słyszał i milknąć natychmiast, gdy ktoś się pojawi?
A może chcemy jawnie
mówić, co myślimy? Nie przejmować się tym, że ktoś to usłyszy.
Normalny człowiek od
razu wykrzyknie: To drugie!
Zatem dlaczego pierwsze
nie jest wcale wyjątkiem?
Czy to, o czym piszę,
nie wydarzyło się wcale?
Czy to, o czym pisałem
nie miało nigdy miejsca?
Czy ja to wymyśliłem?
Zmyśliłem? Przyśniło mi się?
Czy ktoś rozsądnie
myślący, mając na starcie – podczas zatrudniania – fory, następnie cieplarniane
warunki rozwoju zawodowego i ludzi do realizacji pomysłów (nie zawsze
swoich)… może ogłaszać światu, że wszystko zawdzięcza sobie?
Czy to jest normalne –
„likwiduje się” stanowisko pracy, a zakres obowiązków rozdziela pomiędzy dwa
inne stanowiska – jeden z pracowników nie otrzymuje żadnej gratyfikacji w
związku ze zwiększeniem obowiązków, drugi natomiast w związku z tym otrzymuje
kilka setek dodatku?
Czy to jest normalne,
że podwładny traktuje gabinet szefa, jak własny gabinet i nie bacząc na
współpracowników podejmuje decyzje przynależne szefowi?
…
Wystarczy przykładów.
Jest tego trochę więcej?
Myślicie, że to mój
wymysł?
Myślicie, że tego nie
ma?
Czy w takiej atmosferze
można stanowczo stwierdzić, że wszyscy pracownicy są równo traktowani, że
wszyscy jednakowe mają warunki pracy, że wszystko, do czego doszli,
zawdzięczają sobie i swojej ciężkiej pracy?
Jeśli ktoś twierdzi
TAK, to coś złego się dzieje i z samym twierdzącym, i z jego otoczeniem.
Czy trzeba o tym
milczeć?
A może trzeba
koniecznie to w żart kiepski obrócić?
Wiem, ile zawdzięczam
innym i nigdy nie będę tak próżny, żeby mówić, że wszystko zawdzięczam tylko
sobie! Wiem dobrze, kto mi pomógł i nigdy pierwszy tych ani nie zdradziłem, ani
nie opuściłem. Nie przypominam sobie, bym pierwszy rzucił kamieniem w tych, co mi
kiedyś pomogli. Starałem się też zawsze odpłacać dobrem za dobro. Nierzadko też
za złe dobry odpłacałem!
Nie będę się jednak uśmiechał,
gdy inni mnie kopią w najlepsze, nie będę już udawał, że tego nie słyszę, nie widzę.
Mam takie wrażenie, że niektórzy
kandydaci, popierający moich oponentów i sami startujący, myślą sobie tak: Wystartujemy
w wyborach, pójdziemy przeciwko niemu, a jeśli, nie daj Boże, wygra, a my przegramy,
to pogadamy z nim, uśmiechniemy się i dalej będziemy sobie pracować. To przecież
nic takiego! To przecież tylko wybory! O wszystkim zapomnimy i będzie fajnie, jak
dawniej!
Czy tak będzie?
Niedługo będzie wiadomo!
To, jak teraz myślę, to
nie zasługa sukcesów, tylko efekt upadków, z których zdołałem powstać.
I jeszcze uwaga do pewnej
wypowiedzi:
Gdy
w życiu człowieka racjonalizm zawodzi, egzorcyzmy są wtedy jedynym ratunkiem!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz