Jasne, że Metallica w tytule posta, ale
nie o poczytność tu idzie, a o wspomnienie przyjaciela mojego, który był
fanem tej grupy, a zwłaszcza Jamesa Hetfielda i często powtarzał, gdy
wypijaliśmy jakąś wódkę albo piwo, albo byliśmy w drodze do domu i
zatrzymywaliśmy się, żeby patrzeć w gwieździste niebo – M. tłumaczył mi mapę
nocnego nieba. Cholera, jak on znał mapę nocnego nieba! – no i powtarzał
często, że gdy umrze, chciałby, aby na jego pogrzebie właśnie ten utwór
„Nothing Else Matters” zagrano w odpowiednim nagłośnieniu.
Umarł Przyjaciel niespodziewanie –
zachorował i gdy wydawało się, że już, już ma wyjść ze szpitala do domu,
dopadła mnie wieść, że umarł!
Życie! Ktoś powie! On by na pewno
powiedział!
Widzę wciąż jego uśmiech, którym
pokrywał wszystkie swoje troski i życiowe zgryzoty.
Nie było szans, żeby „Nothig Else
Matters” zagrać na jego pogrzebie. Postanowiłem jednak, że nie pójdę w
kondukcie pogrzebowym, tylko pojadę samochodem. Przez całą drogę grałem mu ten
utwór!
To jesień na dworze – krople deszczu o
szyby, zawodzenie wiatru, chmury pędzące po niebie – przypomina mi nieustannie,
jak wielu wspaniałych ludzi spotkałem już w swoim życiu i ilu z nich odeszło
dalej niż ludzki głos i niż ludzkie spojrzenie sięgają!
Jeszcze raz zatem, M. dla Ciebie, po latach
„Nothing Else Matters”.
A tu jeszcze hołd, jak muzycy zespołu Metallica oddali Ryśkowi z Dżemu!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz