GMINNY ARMAGEDON
Mój świat się nie
zawali, gdy wyborów nie wygram, ale złośliwe gnomy, co zmartwychwstały w sieci,
to chyba w gminie koniec świata ogłoszą, jeśli będzie odwrotnie. Zatem moja
wygrana to gminny Armagedon – słońce już nie wzejdzie, gwiazdy spadać będą,
krowy się będą źrebić, a kobyły cielić i może jeszcze coś więcej, bo co tam Konopielka!
Jakieś drżenie straszne
ich opanowuje, jakaś paniczna trzęsianka – filmiki z przeszłości aktualizują,
niebieska karta, moje sprawy karne… i ruszają z krucjatą, żeby gminę zbawić.
Skąd ten strach? O co walka? O układ i posady?
Jeszcze nikt nie
napisał o kilku mandatach – jeden na pewno za niezapięte pasy, a drugi za
przekroczenie prędkości…
Każdego można zastąpić!
Jestem tego przykładem!
A tak na marginesie, to
swego czasu siedziałem 72 godziny oskarżony za to, że obecnemu sprawiedliwemu
coś tam miałem sprzedać ze stratą dla gminy czy jakieś tam pierdu. Znajomy mi
mówi ostatnio: Przypomniałem mu o tym. Nie pamięta pan tego? I wiesz, co
powiedział?
Pewnie nic, tylko
odszedł!
Dokładnie! Nawet
uciekł!
Śmieszą mnie tacy ludzie,
śmieszą mnie takie ataki, bo nie ma w tym nic z tematu rozwoju gminy, jakiegoś
pomysłu na gminę – jest tylko prywata.
Dlaczego ci
„zamaskowani” sieciowi chrześcijanie nie przyznają się, że nie potrafią
spojrzeć poza czubek nosa własnych uprzedzeń, kompleksów, sympatii, antypatii;
dlaczego nie przyznają, że nie mają pomysłu na gminę, nie wiedzą, jak to
ogarnąć, a ich plany to jednostkowe przedsięwzięcia – z reguły na wyrost?
Przyznać się do
deficytów nie jest przecież słabością. Dzieci w szkole się uczy, że trzeba
umieć przyznawać się do błędów i swoich słabości.
To nie jest oznaką siły
ukryć się w sieci za nickiem i – czując się bezpiecznym – puszczać wodze nie
tyle fantazji, co prostackiej głupocie.
Wiecie – umrę! Niewątpliwie umrę!
Niewątpliwie każdy umrze kiedyś, wy też – nikt nie wie, kiedy!
Ja już za życia
wielokrotnie – przy waszej pomocy – przerobiłem i roztrząsnąłem większość
swoich błędów i upadków. Dlatego niewiele mnie zaskoczy przy rachunku
ostatniego oddechu.
Każdemu staną wtedy
przed oczami wszystkie ukryte sprawki – anonimowe złośliwości, kalumnie rzucane
z ukrycia i udawana świętość przed ludźmi na co dzień też się pewnie pojawi
przy ostatnim oddechu!
Kiedy tak sobie myślę,
czuję namiastkę radości – niech walą we mnie więcej – lżej będzie umierać!
ZADŁUŻYŁEM GMINĘ?
Gdy oddawałem gminę w
2014 roku, obsługa gminnego długu publicznego wynosiła 284.972 zł – linia energetyczna (moja robota) przynosi rocznie
dochód 683.160 zł. Żaden internetowy
bubek tego zmienić nie może! Stało się!
Niech obecny burmistrz
wyjaśni, dlaczego, oddłużając gminę, wyemitował obligacje o wartości 950.000 złotych.
Niech też wyjaśni, ile
oszczędności wynikło z konsolidacji kredytów, na której zarobił niewątpliwie któryś z
banków.
Niech wreszcie wskaże
źródło dochodu, np. jak wspomniana linia energetyczna, które równoważyłoby
konsolidację i emisję obligacji.
W latach 2015 – 2017
obsługa długu publicznego gminy wyniosła około 600 tysięcy złotych, a podatek od linii energetycznej – dochód – około 2 milionów złotych.
Jak do tego podpiąć
znaną śpiewkę: – Brak środków, bo gmina zadłużona?
Polski dług publiczny
oficjalnie oscyluje w granicach biliona złotych. Nieoficjalnie więcej, nawet dużo więcej. Żeby to "oficjalne zadłużenie" spłacić, każdy Polak
powinien wyłożyć ok. 26 tysięcy złotych.
W 2014 roku dług
publiczny gminy wyniósł 8.361.646 złotych i na jednego mieszkańca przypadało
około 1350 złotych. Dzisiaj zadłużenie gminy na jednego mieszkańca wynosi ok.
1122 złote i zmniejszyło się o około 128 złotych.
Dużo czy mało!?
Uwaga!
Od września tego roku Polska
została zaliczona do grona państw rozwiniętych. To elitarna grupa państw –
ekstraklasa światowa, za nią państwa rozwijające się ...
Wzrost długu
publicznego i awans w rankingach?!
Co jedno ma z drugim
wspólnego?
Krzykacze na temat
długu i oddłużania gminy powinni wiedzieć dobrze!
Gdy głośno (krzyk) trudno
myśleć.
Ja też w 2002 roku
przejmowałem gminę z kredytami (jak to lubią mówić moi oponenci – zadłużoną).
Początkowo też myślałem, żeby gminę jak najszybciej oddłużyć i być na zero. Szybko
jednak zrozumiałem, że to jednak głupota i w ten sposób nie zrealizuję tego, co
jest potrzebne mieszkańcom już, co było potrzebne już wczoraj…
Nie oddłuża się
samorządu poprzez spłatę kredytu. To najgłupsze, co może samorząd spotkać. W
naszym przypadku zajmie nam to jeszcze jakieś dwie, trzy kadencje. Ja, gdybym poszedł w 2002 roku tą drogą też straciłbym dwie, trzy kadencje. Ten sam punkt startu.
Samorząd oddłuża się poprzez
rozwój jego infrastruktury, jak budowa dróg i wspomniana linia energetyczna,
czyli przez uatrakcyjnianie samorządu w oczach mieszkańców i ludzi z zewnątrz…
Dlatego wciąż powtarzam:
To nie środków często brakuje, tylko wyobraźni!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz