Wielu moich rozmówców
wyraża pogląd, że jeszcze w małej gminie nie było takiej, jak obecnie, kampanii
wyborczej. Ja na to odpowiadam, że to wina lokalnych liderów poszczególnych
komitetów wyborczych, ponieważ to, jak zachowują się poszczególni kandydaci
jest wynikiem przyjętej strategii wyborczej niezmiennie nastawionej na
zwycięstwo, czyli sukces. Jednak gdy to zwycięstwo chcemy osiągnąć za wszelką cenę,
pomijając przy tym nie tylko kwestię dobrego smaku, ale również prawo, to już
nie jest czysta gra, tylko lokalna farsa.
Jedną z metod ataku
moich oponentów na moją osobę jest rozpisywanie się o przeszłości – piszę się o
tym, co było i przy tym ani słowa o tym, co jest aktualnie, co będzie, nikt
tego nie wie…
W swoim blogowym
zapisie rzeczywistości skupiam się na TERAZ, co wielu jest nie na rękę. Nikt
nie lubi, gdy ktoś mówi głośno i wyraźnie – jesteś zakłamany, jesteś dwulicowy,
jesteś interesowny (nie tylko rodzaj męski, ale również i ż.). Każdy, kto uważa
sam siebie za szanowanego obywatela małej społeczności, nierzadko zajmującego
jakieś tam stanowisko i święcie przekonanego, że wszystko zawdzięcza tylko
sobie, a jeśli nie da się tego ukryć, to najlepiej, żeby wszyscy, którzy o tym
wiedzą, pomarli, każdy taki człowieczek będzie się czuł urażony, gdy namiastka
prawdy o nim przecieka na forum publicum.
Ktoś tam – miłośnik
mojej przeszłości – napisał, że jestem teraz OK., ale w związku z moją
przeszłością (tu wyliczanka filmów i doniesień medialnych) jestem niczym
tykająca bomba zegarowa. Już to artykułowałem, że każdy negatywny wpis na swój
temat analizuję i przerabiam na pozytywną energię. Rozważania nad tym wpisem
zaprowadziły mnie do wniosku, że piszący nieświadomie wyraża w sposób płytki i
prostacki istotę ludzkiego życia. Zarówno życie piszącego, jak i każdego
człowieka jest bowiem taką tykającą bombą zegarową. Nikt nie wie, w którym
momencie nastąpi wybuch i zmiecie nas z powierzchni tego – dla mnie
przejściowego – ziemskiego życia.
Piszmy o tym, co jest,
co się w tej chwili dzieje, a na małym gminnym podwórku dzieje się teraz
samorządowa kampania wyborcza, w której dochodzi do łamania przepisów Kodeksu
wyborczego i wykorzystywania w tym celu mienia gminnego. Jeśli weźmiemy pod uwagę fakt, że
dopuszczają się tego ludzie startujący pod parasolem ochronnym partii, to możemy
dojść do wniosku, że czują się bezkarni i tylko spróbuj, człowiecze, zwrócić im
uwagę, to czują się splamieni - nietykalna kasta.
Skoro już faktem jest pstrzenie
gminnych wiat przystankowych (ustawionych dla uczniów dojeżdżających do szkół),
to proponuję jeszcze upstrzenie budynków szkół i urzędów, a potem przejść do budynków
lokalnych parafii. Wtedy będziemy mieli upstrzoną małą gminę według zasady smutnej
– im więcej nas na plakatach, tym bardziej jesteśmy godni zaufania i ważni albo
według zasady ministra propagandy: Kłamstwo
powtórzone tysiąckrotnie staje się prawdą!
PS
Skąd mi to słowo „pstrzenie”
wzięło się w pisaniu?
Muchy potrafią upstrzyć
nawet najczystszą szybę!
Tik – tak!
Tik – tak!
Tik – tak!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz