12 października 2018

Tik - tak!


Wielu moich rozmówców wyraża pogląd, że jeszcze w małej gminie nie było takiej, jak obecnie, kampanii wyborczej. Ja na to odpowiadam, że to wina lokalnych liderów poszczególnych komitetów wyborczych, ponieważ to, jak zachowują się poszczególni kandydaci jest wynikiem przyjętej strategii wyborczej niezmiennie nastawionej na zwycięstwo, czyli sukces. Jednak gdy to zwycięstwo chcemy osiągnąć za wszelką cenę, pomijając przy tym nie tylko kwestię dobrego smaku, ale również prawo, to już nie jest czysta gra, tylko lokalna farsa.

Jedną z metod ataku moich oponentów na moją osobę jest rozpisywanie się o przeszłości – piszę się o tym, co było i przy tym ani słowa o tym, co jest aktualnie, co będzie, nikt tego nie wie…
W swoim blogowym zapisie rzeczywistości skupiam się na TERAZ, co wielu jest nie na rękę. Nikt nie lubi, gdy ktoś mówi głośno i wyraźnie – jesteś zakłamany, jesteś dwulicowy, jesteś interesowny (nie tylko rodzaj męski, ale również i ż.). Każdy, kto uważa sam siebie za szanowanego obywatela małej społeczności, nierzadko zajmującego jakieś tam stanowisko i święcie przekonanego, że wszystko zawdzięcza tylko sobie, a jeśli nie da się tego ukryć, to najlepiej, żeby wszyscy, którzy o tym wiedzą, pomarli, każdy taki człowieczek będzie się czuł urażony, gdy namiastka prawdy o nim przecieka na forum publicum.
Ktoś tam – miłośnik mojej przeszłości – napisał, że jestem teraz OK., ale w związku z moją przeszłością (tu wyliczanka filmów i doniesień medialnych) jestem niczym tykająca bomba zegarowa. Już to artykułowałem, że każdy negatywny wpis na swój temat analizuję i przerabiam na pozytywną energię. Rozważania nad tym wpisem zaprowadziły mnie do wniosku, że piszący nieświadomie wyraża w sposób płytki i prostacki istotę ludzkiego życia. Zarówno życie piszącego, jak i każdego człowieka jest bowiem taką tykającą bombą zegarową. Nikt nie wie, w którym momencie nastąpi wybuch i zmiecie nas z powierzchni tego – dla mnie przejściowego – ziemskiego życia.
Piszmy o tym, co jest, co się w tej chwili dzieje, a na małym gminnym podwórku dzieje się teraz samorządowa kampania wyborcza, w której dochodzi do łamania przepisów Kodeksu wyborczego i wykorzystywania w tym celu mienia gminnego. Jeśli weźmiemy pod uwagę fakt, że dopuszczają się tego ludzie startujący pod parasolem ochronnym partii, to możemy dojść do wniosku, że czują się bezkarni i tylko spróbuj, człowiecze, zwrócić im uwagę, to czują się splamieni - nietykalna kasta.
Skoro już faktem jest pstrzenie gminnych wiat przystankowych (ustawionych dla uczniów dojeżdżających do szkół), to proponuję jeszcze upstrzenie budynków szkół i urzędów, a potem przejść do budynków lokalnych parafii. Wtedy będziemy mieli upstrzoną małą gminę według zasady smutnej – im więcej nas na plakatach, tym bardziej jesteśmy godni zaufania i ważni albo według zasady ministra propagandy: Kłamstwo powtórzone tysiąckrotnie staje się prawdą!
PS
Skąd mi to słowo „pstrzenie” wzięło się w pisaniu?
Muchy potrafią upstrzyć nawet najczystszą szybę!
Tik – tak!
Tik – tak!
Tik – tak!


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

SATANISTA – ALKOHOLIK – czy ANIOŁ?

  Nie o Boyu Żeleńskim będzie to wpis, ale o Przybyszewskim Stanisławie, którego Boy znał osobiście. Muszę też od razu napisać, że o ile bar...