Ciągle słyszę, jak ludzie kierują swoją krytykę
przeciwko innym, a to, co powinno być krytykowane – robota lub jej brak,
działania jednostki – pozostają na boku, jakby mało istotne. Jesteśmy w stanie
pogrzebać człowieka wartościowego tylko dlatego, że go nie lubimy, choć do
końca nawet nie wiemy dlaczego. Jesteśmy w stanie odtrącić jednostki twórcze
tylko dlatego, że nie zgadzamy się z nimi. Jeśli ktoś nie podziela naszych
politycznych czy wyznaniowych idei – koniecznie musi nam być wrogiem. W takim
myśleniu byle jakim utwierdzają nas obecnie rządzący swoją retoryką nienawiści,
spisku i polowania na czarownice.
Niesamowite, jak powierzchownie odbieramy siebie i z
tej powierzchowności wychodzą tanie anse! Świadomy obserwator widzi dziś
dokładnie, że właśnie o to chodzi rządzącym, aby Polacy ziali do siebie
nienawiścią tak długo, aż wszyscy będą myśleć jak oni. Wtedy nastanie to, czego
pragną, ale nie należy tego mylić z wolnością!
Wciąga mnie wir wyborczy czy tego chcę, czy nie. Miałem
okazję spotkać się z obydwojgiem kandydatów wciąż ścigających się w wyborach. W
jednym przypadku nie ma w ogóle koncepcji i wizji gminy, jest za to wiara, że
polityczne zaplecze wypracuje wynik wyborczy, a później wszystko załatwi za
nas. W takim wypadku niepotrzebne są nam wybory, bo czy nie lepiej byłoby
„zlikwidować” tę gminę i połączyć ją z gminą guru politycznego i samorządowego
naszego kandydata? Albo jeszcze lepiej – od razu z administracją tej gminy do
Wawy, na Wiejską i Nowogrodzką, skąd wysłannicy prezesa sławią w mojej gminie
program partii jedynej, mogącej Polskę ocalić! Po co nam w ogóle wybierać kogoś
od siebie, skoro ludzie z zewnątrz mogą wszystko, czego mieszkańcy potrzebują,
załatwić? Nie przypominam sobie jeszcze takiego uzależnienia kandydata na stanowisko
wodza od ludzi z zewnątrz. Tu nie może być mowy o samodzielnym kierowaniu
sprawami gminy w przyszłości. Można jeszcze i do parafii przenieść gminę małą!
W drugim przypadku spotkałem człowieka zdradzonego,
wykorzystanego, ośmieszonego i osamotnionego w walce… Ja lubię samotnie
walczących. Nie ma to jak samotność – i w modlitwie, i w walce wcale nie przeszkadza!
Ten kandydat ma wizję, która nie odpowiada mi do końca, ale nie jest to wizja
ślepego uzależnienia od jakiegoś marnego burmistrza, który powinien być równy
innym wybranym w wolnych wyborach, a nie wynosić się ponad i włazić z butami w
sprawy sąsiednich gmin. Widać, jak na dłoni, że mania wielkości pochłonęła
smutnego człowieka, któremu lokalne środowisko ludzi myślących nie było w
stanie wystawić swojego kandydata. Czy to strach? Rozsądek? A może zasada, żeby
przeczekać, niech się wykrzyczy? Wierzę, że ludzi wolnych nie zabraknie i w
pewnym momencie będzie ich więcej niż partyjnych niewolników.
Drugiemu kandydatowi kibicuję.
W Warszawie, Łodzi, Białymstoku… większość jasno się
określiła za wolnością wyboru i powiedziała: Won! politycznym oszołomom.
Ostatnio słyszałem rozmowę dwóch kobiet – jedna z małej gminy, a druga z dużej
Wawy – doszły zgodnie do wniosku, że w Warszawie i Łodzi ludzie oglądają nie
tylko telepisownię i widzą trochę więcej, a klerykalne klapy nie krępują im wzroku.
Umieją krytycznie patrzeć, słuchać, analizować. Nie biorą za dobrą monetę słów
sejmowego bubka czy wątpliwej jakości kapłana w sutannie. W małych
społecznościach, stłamszona przez wąski etos jednostka z reguły jest ufna i
wielu pokornie słucha sejmowych odprysków albo słów rzuconych ponad głowami z
ambony.
Ale to właśnie Warszawa, Łódź, Białystok… i zaraz
kolejni mieszkańcy wielu miast i gmin powiedzą w końcu stop. Trzeba po prostu
czasu.
Zawsze ceniłem sobie wolność i niezależność. Starałem
się dotrzymywać danego innym słowa. Zaniedbywałem siebie i najbliższych, żeby
innym pomagać, choć nie zawsze się udawało. Wierzę, że wszyscy wyborcy, którzy
oddali na mnie głos, są ludźmi wolnymi i niezależnymi. To mnie cieszy. Tylko z
ludźmi wolnymi można budować sensownie. Nie znoszę wszelkich nacisków,
namawiania, reklam. Jeśli miałem wygrać, to tylko za sprawą siły głosu wyborców
i siły argumentu przedstawionego osobiście. Nigdy za sprawą partyjnych magików
czy kościelnych sług. Powtarzam już od lat – oddać Bogu co Boga, a cesarzowi… Tyle
lat upłynęło, a niektórzy księża, jeszcze tego nie wiedzą?
Niektórzy zapomnieli, co to jest demokracja i że
taki ustrój teraz panuje w Polsce!
Ja – wolny człowiek – wybrałem!
KŁAMCA!
OdpowiedzUsuńDlaczego oszukujesz ludzi i kłamiesz że podczas zebrania wyborczego pobito człowieka?? Wspomniany człowiek po tymże spotkaniu chwalił kandydata na burmistrza aż miło było słuchać. Więc o co chodzi? Pewnie to jakiś twój koleżka w drodze do domu strzelił mu gonga, żeby już przestał. Bo wasz plan jest inny.
Ty wolisz wizję człowieka uzależnionego od waszej partii od PSL. Wasz wybór. Pomogli mu w tej kadencji jak tylko mogli, widać dużo nie mogli. Kto ośmieszał obecnego burmistrza?? Zapytaj waszego kolege Mieczkowskiego z PSL. Taka szycha ze nawet do powiatu go nie wybrali.
Popierasz Krzysztofa, bo masz chyba w tym interes? Własny i żony? Bo co ona zrobi z tobą jak nie wychodzisz od domu do domu poparcia dla Krzyśka i przez to nie zasiądzie na wymarzonym sobie tronie w szkole.
Twój dzisiejszy wpis obnażył cię całkowicie! Wróg mojego wroga jest moim przyjacielem. To jest twoja porażka, przykro ale tak jest. Nazywałeś Krzysztofa tak, że żal było czytać te twoje wypociny.
Po drugiej stronie jest osoba, która ma możliwości pozyskania dla gminy środków finansowych – sejmik, powiat, środki rządowe. Mogłeś wczoraj przyjść i posłuchać, pewnie byś zrozumiał. Ale ty nie chcesz zrozumieć, to ten stołek jest ważniejszy niż ewentualne pieniądze do naszego budżetu!
Pięknie gadasz, pięknie piszesz, ale pomyśl żeby pięknie żyć dla gminy!