Boże, dziękuję Ci za chwilę olśnień i tę odrobinę
mądrości, którą mi zsyłasz nieustannie, a której i tak unieść i spożytkować nie
mogę tak, jakbyś pewnie sobie życzył! Ulituj się, Boże, nad małością ducha mojego!
Dziękuję Ci nieustannie za chwile zadumy i zrozumienia, że szarpię się w
głupocie swojej i szarpałbym w niej bez końca, gdyby nie Ty i te chwile
nadziei, że mi rozumu całkiem jeszcze nie odebrałeś. No i jeszcze muszę
podziękować Ci, Boże, że nie obrażam się wcale, jak inni – na chybcika – gdy mi
ktoś coś wytyka, często nawet niesłusznie! I że nie martwię się wcale, że teksty
moje niektórzy czytają tak bardzo bez zrozumienia, że chyba bardziej nie można!
Wiecie, co planowałem?
Chciałem rozpisywać całe to wyborcze moje kroczenie
po zaszczyt bycia wodzem małej gminy na końcu świata, gdzie świat się właśnie
zaczyna. Olśniło mnie jednak, że to już przeszłość. Dlatego dosyć już o tym,
choć nie omieszkam wracać do tematu przy okazji takich zdarzeń, jak dzisiaj. Albo
może jeszcze będę zabierał głos w tej sprawie już nie tylko jako kandydat –
wyborca, ale aż jako wyborca.
Dostało mi się ostatnio od Egzorcysty Heretyka, że
gminny ze mnie wizjoner i że mieszkam w dupie, bo tak chyba trzeba rozumieć
skrót „w d…”, choć po nim szybciutko wyjaśnienie poszło, że idzie o zadupie, o
którym czasem piszę. Egzorcysta twierdzi, że go (ją?) obraziłem już w drugi
dzień po wyborach, że byle jak myślał (-a) i ta moja obraza tej szanownej osoby
miała wynikać z tego, że z wyborów odpadłem (teraz to już wszystko będzie przez przegraną!). Potem jakieś bredzenie o sojuszu z
KR (to chyba obecny burmistrz). Straszna paranoja! Potrzeba ratunku! Mój
przyjaciel dobry, który też mieszka w d…, zakrzyknął to przeczytawszy: Dlaczego
oni, … mać, czytają, jak czytają, bez krzty zrozumienia!?
Ręce opadają i szczęka opada, gdy przychodzi stawiać
czoła takim wypowiedziom i nijak obronić się nie można, bo co tu napisać –
Sojusz? Ciągnę obecnego burmistrza na dno? A jakaś krowa w gminie nie oźrebiła się czasem? Może ktoś nogę złamał w drodze na głosowanie? Może ktoś wódkę wypił i
głosu nie oddał? – jak odparować można takie insynuacje?
Wypada mi tylko potwierdzić bylejakość myślenia,
która z takiego pisania wynika, mój Egzorcysto, a gminny wizjoner to kwestia
odniesienia, bo gminne myślenie wizji innej nie zniesie! Takie obrażenie nie
wiadomo o co, to wyraźny przejaw bylejakości myślenia, katolickiej pruderii,
przaśnego klerykalizmu… Dziecku w piaskownicy przystoi jak najbardziej obrażać
się za to, że babeczki z piasku koleżka mu podeptał, w dodatku niechcący.
Jednak to, co jest cząstką uroku dziecięcej natury, dorosłym niekoniecznie musi splendor przynosić.
Zostawiam ten temat i proszę o rozwagę przy rzucaniu
w eter niesprawdzonych wieści, no i nie obrażajmy się tak na chybcika, bo
czasem z obrażania wychodzi to, co z d…, a źdźbło w oku brata bardziej nam
zawadza niż belka w oku… czyim?
Dzisiaj patrzyłem w oczy wcale niebrzydkiej
dziewczyny, co w sieci rozkrzyczała pogłoskę o mnie i nie tylko o mnie, jak to
pijani w trupa tłukliśmy w sklepie butelki. Butelka stłukła się była, bo ją przyjaciel upuścił. Zapłacił za stłuczoną! Przeprosił. Kupił drugą! Obsługa podłogę
sprzątnęła, a ja tymczasem zapłaciłem za swoje zakupy. Następnie wyszliśmy
grzecznie i zanim dojechałem do domu, już świat wiedział o tym, jak
narozrabiałem. Jestem ciekaw, ile takich butelek się tłucze w różnych sklepach, na stacjach benzynowych, w barach na świecie? Myślę, że niemało, wszak to szklane
tworzywo! Nie wiem też w ilu sklepach na świecie upuszczona i zbita przez
klienta butelka staje się przyczynkiem do tego, żeby łgarstwa rozgłaszać w
sieci. No i ciekawi mnie jeszcze, jak z takiego grzechu, jakby nie było
strasznie rozpowszechnionego, wyspowiadać się i rozgrzeszyć!? Też tak bardzo publicznie?!
No ale uciekła mi myśl – patrzyłem dzisiaj w oczy
niebrzydkiej dziewczyny, która stwierdziła, że cyt.: Dobrze, że przegrał! Nikt
go tutaj nie chce! Go, tzn. mnie! (zrobiła to cichutko, prywatnie, znajomemu,
który moim znajomym dobrym się okazał) No i znowu kłamstwo. To pierwsze wcale
nie, ale z tym, że nikt mnie tutaj nie chce, to trochę przesadziła niebrzydka
dziewczyna… chyba nie umie liczyć!
Znów mi myśl ucieka – z powodu jej niebrzydkości?
Bynajmniej! Patrzyła smutnym wzrokiem, wcale nie była szczęśliwa, a mnie się do
niej wcale uśmiechnąć nie uśmiechało, a nawet pomyślałem, że prawdą może być stara, znana zasada związana z urodą i głupotą. I muszę jeszcze przyznać,
że to bardzo dobrze, że wybory przegrałem, bo to by smutne było mieć takich
recenzentów zachowania mojego!
No i znów wybory. Wchodzę do sklepu z rozmachem.
Wołam głośno: Dzień dobry! Natrafiam na wzrok znajomej i wiem już, wiem o tym
dobrze, będę się musiał tłumaczyć, dlaczego, jak to się stało i co będę, biedny, robił… Przeczułem to dobrze, bo – a jak – już mnie pyta: dlaczego tak i jak
możliwe, co będę teraz robił… Z uśmiechem odpowiadam, że jest lepiej, niż było,
że wiem więcej, niż przedtem, że cieszę się z tego, że jestem nieszczęśliwy, bo
papryki nie ma, a ja kulki rybne muszę szybko zrobić i że, kurczę, będę ganiał
po sklepach, a chciałem właśnie tutaj tę paprykę kupić. I kiedy tak rozprawiam
sobie z moją dobrą znajomą, spoglądam ponad jej ramię i widzę… widzę oczy
wychodzące z orbit, w orbitach się nie mieszczące. Dawno już nie widziałem w
oczach takiego zdziwienia i namierzam twarz – źródło tegoż zdziwienia. A jak,
twarz znajoma mi dobrze z niedawnej kampanii, to twarz opozycji jakże strasznie
zdziwionej, że mi się żartować chce, że kilka dni po przegranej w worze
pokutnym nie śmigam, że z uśmiechem rozmawiam z moją dobrą znajomą, że
strasznie mi było przykro, że znajoma się martwi…
Na szczęście przyjaciółka była tego świadkiem (niezłe zbiorowisko w jednym akurat sklepie) i pytam jej później: Widziałaś? Widziałam! Widziałaś jej oczy? Widziałam, myślałam, że padnie!
W ogóle jest mi smutno, że znajomi się martwią i
nawet mnie niektórzy namawiają do tego, żebym dogadał się z tymi, co ze mną
wygrali. Wyobrażacie sobie mnie głoszącego z ambony i proszącego wyborców, żeby
kogoś poparli, bo mi ten ktoś taki siaki stołek za to obiecał? Na marginesie
stwierdzić należy, że takie zachowanie jest nawet w mojej gminie powszechnie
akceptowane, bo wynik wyborczy niektórych potwierdza to, że wcale nie mamy
ludziom za złe, iż się sprzedają za stołki!
Nie wiem, kiedy mi przyjdzie stanąć przed Panem
Życia. Co mu wtedy powiem? Że się sku… dla stołka? Już mam dosyć grzechów, z
których się będę tłumaczył. W zupełności dość, żeby dokładać... skundlenie.
Czytam ostatnio zachłannie i śmieję się z tego, co
czytam, a że czytam Boya, to śmiechu jest co niemiara, bo w Boya felietonach jest…
Sapienti sat!
Do jutra!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz