26 października 2018

Nieśmiertelni


Tylko proszę, przeczytajcie to do końca – nawet jeśli po dwóch akapitach będziecie mieć już dość, czytajcie do końca, bez względu na zdrowie, bo to musicie przecież zdrowiem nieco okupić – nie czyta się takich książek albo fragmentów (jak) na co dzień. To tak mieszanka wypisów z tej książki i moich wtrąconych komentarzy, które w treści wpisu powinny się wyróżnić semantycznie. Tam, gdzie ortografia może zadziwiać, z pewnością to cytaty.

Wojciech Ołdakowski (newsa) jakiś czas temu udostępnił nieodpłatnie swoją książkę ‑ „Dlatego jesteśmy nieśmiertelni” – w sieci. To pozycja, która z pewnością tytułem może wielu przyciągnąć, bo któż by nie chciał z nas być pewny, że nieśmiertelny. Nieśmiertelność człowieka to temat o tyle ciekawy, że gdy ją Chrystus obiecał, to Go ukrzyżowano. Ołdakowski żyje, jak się ma, nie wie, ale nic mi nie wiadomo o stosach czy krzyżach w Polsce.
Dziwna to książka, przyznam, potrafi i rozśmieszyć, i zadziwić zarazem, a nawet można czasami zapłakać z rozpaczy, choć akurat dlaczego, to trudno namierzyć. Temat jest bowiem poważny, jak sama nieśmiertelność. Z takiego tematu nie wypada się śmiać, ale może o treści, to Wam co nieco rozjaśni – ukaże nieco autora.
Tenże autor twierdzi, że religia z polityką to domena obłudników dążących do podporządkowania sobie społeczeństw religijno-politycznemu bezprawiu (o Polsce?). Korzystają na tym – wiadomo egoistyczni kapłani i tacy politycy.
Autor twierdzi, że bzdurą jest głoszenie istnienia jednego Boga. Jest dwóch Bogów – Bóg Ojciec i Bóg Syn. Nie ma nic ponadto, a to, co nam sprzedają, to paskudne kłamstwo.
Jest dwóch Bogów – Bóg Ojciec i Bóg Syn – są też dwie istoty boskie – Ojciec i Syn Ojca. Natomiast wszyscy kapłani modlący się do Boga w Trójcy jedynego modlą się do bożka wymyślonego na użytek religii – jakiej to chyba jasne.
Cały czas autor podejmuje próby logicznego wyjaśnienia spraw sfery duchowej i eschatologii.
Jako swoje odkrycie Ołdakowski traktuje androginię Boga, jakby zapomniał o tym, co Chrystus mówił o aniołach i ludziach po śmierci. Poza tym, jak ja to rozumiem, androginia wśród istot duchowych to chyba już wiedza powszechna, nawet wśród katolików. Ale autor ciągnie to w tę stronę, że w religii chrześcijańskiej często pojawia się Bóg Ojciec i to przypisanie płci nazywa przekrętem kapłanów. Znów zapomina o tym, że sam wcześniej pisał o Bogu Ojcu i Bogu Synu. Dlaczego te określenia z płcią autorowi nie kojarzą się konkretną?
Ale lećmy dalej, bo jest jeszcze ciekawiej.
Kanoniczne ewangelie autor określa „zełganymi”. Uważa, że Biblia z czterema ewangeliami nie jest wiarygodnym świadectwem Nauki Wszechmogącego Ojca (tu płeć też nie przeszkadza!). Przywołuje przypowieść o kąkolu i pszenicy. Kąkol to kłamstwa „dosiane” do Prawdy Boga. Pomysłodawcą tych kłamstw miał być Judasz Iskariota.
Słowo Boga, mówione przez proroków, sprawdzają się w rzeczywistości. Jeśli się nie sprawdzają, nie są Słowem Boga.
Słowa mówione przez Boga za pośrednictwem ludzi zawsze się sprawdzają. Tym właśnie różni się Słowo Boga od słów ludzi, że te ostatnie nie zawsze się sprawdzają.
Słowo ludzkie nie ma do tego żadnej mocy sprawczej.
I znów jakby zapomina autor o zapewnieniu Chrystusa, że jeśli masz wiarę jak…, to możesz górę przenieść. A zatem wiara czyni ludzkie słowa aktami sprawczymi. Tym można by autora ukłuć, ale jak, skoro on Ewangelie kanoniczne nazywa „zakłamanymi”! Ale na spokojnie, tłumacze i kopiści – to fakt – trochę w tych Ewangeliach namieszali.
Wszelkie dopiski ludzkie do Słowa Boga to kłamstwa, którymi szafują kapłani religii, jak i ogłupieni przez nich wyznawcy.
Jedną z najbardziej skutecznych przyczyn dzielenia ludzi – zdaniem autora – jest religia. Religia i kapłani są zbędni. Potrzebni są tylko nauczyciele. „Nauki Ojca, brednie o Piotrze, jako opoce, na której to opoce, Drugi Bóg, Wykonawca woli Ojca, czyli Syn Ojca, miałby budować Swój Boski kościół. Tym bredniom kategorycznie przeczą słowa: Duchci jest, który ożywia, ciało nic nie pomaga… (J. 6; 23)
(…)
Syn Ojca upoważnił Swoich Uczniów i ich następców jedynie do nauczania Nauki Ojca.
(…)
Nauka Ojca, jest wzorem dydaktycznej perfekcji, tak pod względem formy, jak i treści, i takie cechy winny posiadać jej świadectwa, obecność wzajemnie wykluczających się treści, czyli sprzeczności, bądź oczywistych bzdur, którymi nasycona jest Biblia, a w tym, i Cztery Ewangelie.
(…)
W Nauce Ojca mamy podane wszystko, co jest nam niezbędne do zrozumienia, jak powinniśmy postępować, aby stać się ludźmi wolnymi, czyli godnymi zapłaty w postaci zmartwychwstania.
… gdyby wyeliminować powtarzające się w ewangeliach treści, stanowią zaledwie skromną cząstkę zawartej w Nich wiedzy”.
Jeśli treści w Biblii się powtarzają albo wykluczają, to przykład, że gdzieś kryje się kłamstwo.
Na podstawie słów – uwielbiłeś mnie pierwej niż świat był (J. 1;14, 17;24) – autor dochodzi do wniosku, że było dwóch Bogów niematerialnych zanim został stworzony świat materialny. Dlatego dla autora Ojciec i Syn Ojca to postacie niematerialne – duchowe. (Czy ktoś myślał inaczej?)
Ojciec Mój aż dotąd pracuje, i Ja pracuję. (J. 5;17) – to ma wykluczać współpracę Istot Boskich, a także wyklucza pracę istot ludzkich.
Istoty Boskie nie współpracują ze Sobą ani z ludźmi, bo Ich praca polega na samoofierze, ponieważ poza sobą samymi nie posiadają żadnych narzędzi pracy.
Ludzie natomiast nie pracują, tylko współpracują. Każdy czyn i każde zaniechanie człowieka jest dowodem międzyludzkiej współpracy.
Ja i ojciec jedno czynimy (J. 10;30), a nie jak w Ewangeliach (poza Biblią Gdańską) Ja i Ojciec jedno jesteśmy, co jest – zdaniem autora – oczywistą bzdurą.
(…)

Jeśli już tu jesteście, to mówicie: Co Wy na to? Ja nawet po tych fragmentach znowu czuję te niemoc, co mnie ogarniała podczas lektury całości. Pogubiłem się w tym, pogubiłem okrutnie i albo jestem głupi, albo totalny ignorant. Oczywiście zero jakiejkolwiek dyskusji z dziełem czy autorem – nie czuję się na siłach, choć przyznam – taka znajomość to mogło by być to…, co lubią tygrysy!

Za chwilę inne klimaty, choć wcale nie odległe, bo cień śmierci się kładzie przecież na nasze myślenie i wspomnieniami biegniemy do tych, co przed nami…


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

SATANISTA – ALKOHOLIK – czy ANIOŁ?

  Nie o Boyu Żeleńskim będzie to wpis, ale o Przybyszewskim Stanisławie, którego Boy znał osobiście. Muszę też od razu napisać, że o ile bar...