Tylko proszę,
przeczytajcie to do końca – nawet jeśli po dwóch akapitach będziecie mieć już
dość, czytajcie do końca, bez względu na zdrowie, bo to musicie przecież
zdrowiem nieco okupić – nie czyta się takich książek albo fragmentów (jak) na
co dzień. To tak mieszanka wypisów z tej książki i moich wtrąconych komentarzy,
które w treści wpisu powinny się wyróżnić semantycznie. Tam, gdzie ortografia
może zadziwiać, z pewnością to cytaty.
Wojciech Ołdakowski
(newsa) jakiś czas temu udostępnił nieodpłatnie swoją książkę ‑ „Dlatego jesteśmy nieśmiertelni” – w
sieci. To pozycja, która z pewnością tytułem może wielu przyciągnąć, bo któż by
nie chciał z nas być pewny, że nieśmiertelny. Nieśmiertelność człowieka to
temat o tyle ciekawy, że gdy ją Chrystus obiecał, to Go ukrzyżowano. Ołdakowski
żyje, jak się ma, nie wie, ale nic mi nie wiadomo o stosach czy krzyżach w
Polsce.
Dziwna to książka,
przyznam, potrafi i rozśmieszyć, i zadziwić zarazem, a nawet można czasami
zapłakać z rozpaczy, choć akurat dlaczego, to trudno namierzyć. Temat jest
bowiem poważny, jak sama nieśmiertelność.
Z takiego tematu nie wypada się śmiać, ale może o treści, to Wam co nieco
rozjaśni – ukaże nieco autora.
Tenże autor twierdzi,
że religia z polityką to domena obłudników dążących do podporządkowania sobie
społeczeństw religijno-politycznemu bezprawiu (o Polsce?). Korzystają na tym –
wiadomo egoistyczni kapłani i tacy politycy.
Autor twierdzi, że
bzdurą jest głoszenie istnienia jednego Boga. Jest dwóch Bogów – Bóg Ojciec i
Bóg Syn. Nie ma nic ponadto, a to, co nam sprzedają, to paskudne kłamstwo.
Jest dwóch Bogów – Bóg
Ojciec i Bóg Syn – są też dwie istoty boskie – Ojciec i Syn Ojca. Natomiast
wszyscy kapłani modlący się do Boga w Trójcy jedynego modlą się do bożka
wymyślonego na użytek religii – jakiej to chyba jasne.
Cały czas autor
podejmuje próby logicznego wyjaśnienia spraw sfery duchowej i eschatologii.
Jako swoje odkrycie Ołdakowski
traktuje androginię Boga, jakby zapomniał o tym, co Chrystus mówił o aniołach i
ludziach po śmierci. Poza tym, jak ja to rozumiem, androginia wśród istot duchowych
to chyba już wiedza powszechna, nawet wśród katolików. Ale autor ciągnie to w
tę stronę, że w religii chrześcijańskiej często pojawia się Bóg Ojciec i to
przypisanie płci nazywa przekrętem kapłanów. Znów zapomina o tym, że sam
wcześniej pisał o Bogu Ojcu i Bogu Synu. Dlaczego te określenia z płcią
autorowi nie kojarzą się konkretną?
Ale lećmy dalej, bo
jest jeszcze ciekawiej.
Kanoniczne ewangelie
autor określa „zełganymi”. Uważa, że
Biblia z czterema ewangeliami nie jest wiarygodnym świadectwem Nauki
Wszechmogącego Ojca (tu płeć też nie przeszkadza!). Przywołuje przypowieść o
kąkolu i pszenicy. Kąkol to kłamstwa „dosiane” do Prawdy Boga. Pomysłodawcą
tych kłamstw miał być Judasz Iskariota.
Słowo Boga, mówione
przez proroków, sprawdzają się w rzeczywistości. Jeśli się nie sprawdzają, nie
są Słowem Boga.
Słowa mówione przez
Boga za pośrednictwem ludzi zawsze się sprawdzają. Tym właśnie różni się Słowo
Boga od słów ludzi, że te ostatnie nie zawsze się sprawdzają.
Słowo ludzkie nie ma do
tego żadnej mocy sprawczej.
I znów jakby zapomina
autor o zapewnieniu Chrystusa, że jeśli masz wiarę jak…, to możesz górę
przenieść. A zatem wiara czyni ludzkie słowa aktami sprawczymi. Tym można by autora
ukłuć, ale jak, skoro on Ewangelie kanoniczne nazywa „zakłamanymi”! Ale na spokojnie,
tłumacze i kopiści – to fakt – trochę w tych Ewangeliach namieszali.
Wszelkie dopiski
ludzkie do Słowa Boga to kłamstwa, którymi szafują kapłani religii, jak i
ogłupieni przez nich wyznawcy.
Jedną z najbardziej
skutecznych przyczyn dzielenia ludzi – zdaniem autora – jest religia. Religia i
kapłani są zbędni. Potrzebni są tylko nauczyciele. „Nauki Ojca, brednie o
Piotrze, jako opoce, na której to opoce, Drugi Bóg, Wykonawca woli Ojca, czyli
Syn Ojca, miałby budować Swój Boski kościół. Tym bredniom kategorycznie przeczą
słowa: Duchci jest, który ożywia, ciało
nic nie pomaga… (J. 6; 23)
(…)
Syn Ojca upoważnił
Swoich Uczniów i ich następców jedynie do nauczania Nauki Ojca.
(…)
Nauka Ojca, jest wzorem
dydaktycznej perfekcji, tak pod względem formy, jak i treści, i takie cechy
winny posiadać jej świadectwa, obecność wzajemnie wykluczających się treści,
czyli sprzeczności, bądź oczywistych bzdur, którymi nasycona jest Biblia, a w
tym, i Cztery Ewangelie.
(…)
W Nauce Ojca mamy
podane wszystko, co jest nam niezbędne do zrozumienia, jak powinniśmy postępować,
aby stać się ludźmi wolnymi, czyli godnymi zapłaty w postaci zmartwychwstania.
… gdyby wyeliminować
powtarzające się w ewangeliach treści, stanowią zaledwie skromną cząstkę
zawartej w Nich wiedzy”.
Jeśli treści w Biblii
się powtarzają albo wykluczają, to przykład, że gdzieś kryje się kłamstwo.
Na podstawie słów –
uwielbiłeś mnie pierwej niż świat był (J. 1;14, 17;24) – autor dochodzi do
wniosku, że było dwóch Bogów niematerialnych zanim został stworzony świat
materialny. Dlatego dla autora Ojciec i Syn Ojca to postacie niematerialne –
duchowe. (Czy ktoś myślał inaczej?)
Ojciec
Mój aż dotąd pracuje, i Ja pracuję. (J. 5;17) – to ma
wykluczać współpracę Istot Boskich, a także wyklucza pracę istot ludzkich.
Istoty Boskie nie
współpracują ze Sobą ani z ludźmi, bo Ich praca polega na samoofierze, ponieważ
poza sobą samymi nie posiadają żadnych narzędzi pracy.
Ludzie natomiast nie
pracują, tylko współpracują. Każdy czyn i każde zaniechanie człowieka jest dowodem
międzyludzkiej współpracy.
Ja
i ojciec jedno czynimy (J. 10;30), a nie jak w Ewangeliach
(poza Biblią Gdańską) Ja i Ojciec jedno
jesteśmy, co jest – zdaniem autora – oczywistą bzdurą.
(…)
Jeśli już tu jesteście,
to mówicie: Co Wy na to? Ja nawet po tych fragmentach znowu czuję te niemoc, co
mnie ogarniała podczas lektury całości. Pogubiłem się w tym, pogubiłem okrutnie
i albo jestem głupi, albo totalny ignorant. Oczywiście zero jakiejkolwiek
dyskusji z dziełem czy autorem – nie czuję się na siłach, choć przyznam – taka
znajomość to mogło by być to…, co lubią tygrysy!
Za
chwilę inne klimaty, choć wcale nie odległe, bo cień śmierci się kładzie
przecież na nasze myślenie i wspomnieniami biegniemy do tych, co przed nami…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz