Cejrowski sprzedał temat, który wielu kupiło i trzeba mu szacun przyznać, ale ile w tym prawdy?
Gdybym gościa zaprosił na Kurpie, jeszcze w nie tak dawne
czasy, kiedy musiałem trzymać lejce ostrych koni zaprzężonych do kosiarki podczas żniw i poprosił Wojciecha Daniela, żeby wtedy ze mną pochodził boso po rżysku,
to byłoby ciekawie, może nawet bardzo!
Kiedy patrzę na Wojciecha, który świat przemierza, rzekomo
boso, jak Pan Bóg przykazał, to się śmieję, bo facet ma tyle wspólnego z bosym
chodzeniem po ziemi, co ja w tej chwili z bogactwem i rzucam mu rękawice!
Iść boso przez życie, to czuć rytm ziemi; to poczuć ukłucie
ostu, poparzyć się pokrzywą, nie stąpać śmiało z góry, ostrożnie się posuwać, patrzeć
sobie pod nogi; iść boso to sztuka życia, takiego życia z na dobre włączoną świadomością,
to chodzić tak po ziemi, żeby dojść do celu, a jeśli się pada, to też czasami cel!
Ostatnio, będąc w raju dzieciństwa, spotkałem kolegę.
Mówi,
ty ciągle boso?
Ja, wiesz, że tak lubię!
On, że odkąd pamięta, zawsze chodziłem boso!
Pewnie kilku pomyśli, że piszę to po to, żeby bosemu Wojtkowi dorównać choć trochę. Bynajmniej, nic w tym stylu! Wojciech Daniel Cejrowski musiałby bowiem
pochodzić ze mną dni kilka po moich ziemskich ścieżkach. Wtedy wiedziałby, co mówi
i mówiłby, co wie!
Piszę to chyba po to, żeby powiedzieć, że chodzenie boso
jest tak naturalne człowiekowi jak popęd seksualny, jak upadek w grzech, jak podniesienie
się z kolan. I choć faceci fiutka, poza prezerwatywą, nie ubierają jeszcze w
inne modne gadżety (chociaż!!!), o tyle swoje stopy stroją w skarpety i buty, czasem
jakże wymyślne, a przede wszystkim modne!
Piszę też to po to, żeby powiedzieć jasno, w moim Małym Raju,
który tracę, można do woli chodzić boso i czuć rytm Matki Ziemi.
I pewnie wielu pomyśli, że całkiem mi nieźle odbija!
Niech myślą, zwłaszcza ci w ciepłych skarpetach i modnych butach!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz