5 września 2015

Religijny weekend

Kontynuując rozważania na temat religijnych sporów i niesnasek pomiędzy wyznawcami, dzisiaj trochę o sobie, a później już do konkretów.

Nie potrafię sobie dokładnie odpowiedzieć, dlaczego Maria, żona Józefa, kobieta z rodu Dawida, matka Jezusa, była mi zawsze bliska.
Mogłem przed chwilą nieświadomie skłamać, bo jako dziecię Kurpiowszczyzny mogłem wyssać z mlekiem matki kult Marii. Kurpie uważali zwierzchność królewską, boską i Matki Boskiej nad sobą. Innej władzy nie uznawali!
Później, już w decyzyjnym wieku, otarłem się o zakon marianów i zapewne wstąpiłbym w ich szeregi, gdyby na mojej drodze, z przyzwolenia bożego (inni mogą twierdzić inaczej), nie stanęła kobieta.
Jak by nie patrzeć na moją drogę życia duchowego, przyznaję, że nie pamiętam, aby w nim kiedykolwiek nie było Marii, matki Jezusa.
Może dlatego jestem kobieciarzem i żona ciosała i ciosać nie przestaje mi kołków na głowie, wynajdując coraz to nowe moje przewinienia w tej materii. Wystarczy, że łypnę wzrokiem nie tam, gdzie trzeba i wolno, i mam przerąbane na całej linii. Tylko o moją miłość duchową do Marii, matki Jezusa, nie dąsa się i nie zżyma. Nawet kiedy mówię, że kolejny raz wybrałbym się do któregoś z miejsc jej kultu, to słowa sprzeciwu nie słyszę.
Wracam jednak czym prędzej z profanum do sfery sacrum.
Gdy byłem dzieckiem, jak pisał Szaweł, myślałem jak dziecko i w myśleniu tym nie było ani zbędnych pytań, ani wątpliwości dotyczących wyjątkowości Marii oraz jej kultu. Nie było mowy o wątpieniu w niepokalane poczęcie, wolności od grzechu pierworodnego czy wniebowstąpieniu.
Teraz, kiedy dziecięciem mi być nie wypada, a wiek wskazuje niezbicie, iż mężczyzną po drodze się stałem, nie mogę też wierzyć we wszystko z tamtą dziecięcą ufnością, dlatego zadaję pytania i szukam odpowiedzi.
I powiem, co już wiem, jak na mężczyznę przystało, w kwestii mojego stosunku do Marii, matki Jezusa. Będę swą prawdę wyjawiał przy okazji omawiania niezgody, jaka panuje w związku z Marią i jej rolą, pomiędzy katolikami, a braćmi ich młodszymi w historii chrześcijaństwa, świadkami Jehowy. Znam trochę świadków Jehowy i dyskurs z nimi prowadzę i wiem, że do sprawy Marii podchodzą inaczej niż katolicy, ale po kolei.
Katolicy jakby rozpuszczają plotkę, pewnie nieświadomie, że świadkowie Jehowy nie wierzą w Marię. W sumie to trzeba tu wspomnieć, że katolicy gotowi są uwierzyć nawet w najgłupszą plotkę, byleby w sprawach wiary ich prawda była na wierzchu.
Tymczasem świadkowie Jehowy wierzą, że Maria była dziewicą i urodziła Jezusa.
Nie wierzą, że jest Matką Boską, gdyż Jezus dla nich nie jest Bogiem, tylko Synem Boga, a dla nich to dwie różne sprawy.
Głoszą, że najstarsi Ojcowie Kościoła uważali Marię za świętą, ale nie bezgrzeszną.
Przecież grzech nie wyklucza świętości, ale wytłumacz to katolikom.
Nie tylko świadkowie Jehowy wiedzą, że dogmat o Przenajświętszej Dziewicy Marii wolnej od zmazy grzechu pierworodnego od chwili poczęcia sformułował Pius IX w połowie XIX wieku (1854).
Na jakiej podstawie to zrobił? Pytaj sobie ludu! Pius nie wyjaśnił też tego, jak to z Marią było do chwili poczęcia, skoro od chwili poczęcia była wolna od zmazy grzechu pierworodnego!
Świadkowie i nie tylko oni wiedzą, że Sobór Watykański II w latach 60. ubiegłego wieku (1962-1965) potwierdził ten dogmat, który już na całego stał się elementem wiary katolików, choć w Biblii nie ma o tym ani słowa.
Świadkowie wierzą, że Maria nie została wyłączona z dziedzictwa grzechu Adama i Ewy. Na potwierdzenie podają, że 40 dni po narodzinach Jezusa Maria złożyła w świątyni dar ofiarny grzech na oczyszczenie. Zgodnie z prawem  mojżeszowym chciała oczyścić się z grzechu.
Nie wierzą też świadkowie Jehowy we wniebowzięcie Marii. W sumie to się nie dziwię, bo to „młodziutki” dogmat. Papież od holokaustu (Pius XII) ukuł go w połowie XX wieku. Od tego czasu stał się ten dogmat oficjalnym artykułem wiary katolickiej.
Biblia w tej materii oczywiście milczy.
Nie wierzą świadkowie Jehowy, że Maria jest orędowniczką. Stoją na stanowisku, że Jezus dał jasne zalecenia co do modlitwy (Ojcze nasz…)…
Już trochę się nazbierało różnic pomiędzy świadkami Jehowy i katolikami w kwestii kultu Marii, matki Jezusa. Pierwsi mówią, że drudzy przesadzają w swoim uwielbieniu, a drudzy nie lubią pierwszych za to, że nie podzielają ich fascynacji i kolorytu kultu do ich Matki Boskiej!

Jeszcze dziś wrócę do rozważań!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

SATANISTA – ALKOHOLIK – czy ANIOŁ?

  Nie o Boyu Żeleńskim będzie to wpis, ale o Przybyszewskim Stanisławie, którego Boy znał osobiście. Muszę też od razu napisać, że o ile bar...