14 września 2015

Prywatność na zadupiu

Kolega rano mnie był zaczepił, żeby trochę wspólnie ponarzekać, jak to na zadupiu nie ma żadnej prywatności, a zwłaszcza w jej świętym wydaniu.
Wyszło nam z tych narzekań, że prywatność na zadupiu to nic innego, jak prywatne zajmowanie się sprawami innych.

W takich miejscach tylko jednostki bronią swojej prywatności, bo dla większości prywatne są właśnie sprawy innych.
Rozstaliśmy się z przekonaniem, że mamy zbyt słabe głowy na ten mur i niech na zdrowie idzie innym zajmowanie się naszymi prywatnymi problemami.
Dlatego właśnie nie będę pisał o tym, kto za pierwszym razem matury nie zdał, komu się nie powiodło w małżeństwie albo kto komu wczoraj w tamtym właśnie domu przywalił ponad miarę…
Nie napiszę też, kto usycha z rozpaczy z powodu mojego uśmiechu i tym, który pomiata żoną, gdy mu się stołka wymarzonego nie udało się zdobyć…
Nie napiszę, ponieważ nie uprawiam prywatności rodem z zadupia…

Na szczęście mam wybór i zawsze mogę uprawiać śmiech na sali! 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

SATANISTA – ALKOHOLIK – czy ANIOŁ?

  Nie o Boyu Żeleńskim będzie to wpis, ale o Przybyszewskim Stanisławie, którego Boy znał osobiście. Muszę też od razu napisać, że o ile bar...