Kolega rano mnie był zaczepił, żeby trochę wspólnie
ponarzekać, jak to na zadupiu nie ma żadnej prywatności, a zwłaszcza w jej
świętym wydaniu.
Wyszło nam z tych narzekań, że prywatność na zadupiu to nic
innego, jak prywatne zajmowanie się sprawami innych.
W takich miejscach tylko jednostki bronią swojej
prywatności, bo dla większości prywatne są właśnie sprawy innych.
Rozstaliśmy się z przekonaniem, że mamy zbyt słabe głowy na
ten mur i niech na zdrowie idzie innym zajmowanie się naszymi prywatnymi
problemami.
Dlatego właśnie nie będę pisał o tym, kto za pierwszym razem
matury nie zdał, komu się nie powiodło w małżeństwie albo kto komu wczoraj w
tamtym właśnie domu przywalił ponad miarę…
Nie napiszę też, kto usycha z rozpaczy z powodu mojego
uśmiechu i tym, który pomiata żoną, gdy mu się stołka wymarzonego nie udało się
zdobyć…
Nie napiszę, ponieważ nie uprawiam prywatności rodem z
zadupia…
Na szczęście mam wybór i zawsze mogę uprawiać śmiech na
sali!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz