Nie dość, że dzisiaj filiżanka mi padła, to jeszcze kurier doniósł
niezwykłą przesyłkę.
Naprawdę jestem dziwakiem, bo oczy o mało mi z orbit nie wyszły
na widok tego, com zobaczył, a wszystko dlatego, że nie wiedziałem, że jeszcze robi
się takie rzeczy. No i przede wszystkim, po co?
To było tak.
Zamówiła żona na jutrzejszy ślub dwojga ludzi
coś w rodzaju puzderka, a wszystko z papieru. W środku jakieś życzenia, pojemniczki
na kasę, ozdóbki i kolory żywcem ze światka Barbie.
Wszystko zapakowane w kartonie, później opatulone folią, no
i znowu papier, później wizytówka i jakiś jeszcze kwit.
Dokładnie opatulone, że komar nic by nie wcisnął.
Pomyślałem, cholera, są jeszcze ludzie, którzy takie rzeczy robią,
to jedno; a drugie, że ludzie to kupują. Trzecie, ktoś to pakuje, czwarte, koś jeszcze
dowozi.
Ileż zachodu trzeba, żeby coś takiego, papierowego dotarło do
adresata!
Nie wiem czy to ma sens?
I w ogóle to nie wiem, co o tym wszystkim myśleć!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz