6 września 2015

Wniebowzięta czy nie?!

Już się trochę zebrało różnic w odbieraniu i rozumieniu roli Marii, matki Jezusa, przez katolików i świadków Jehowy. To jednak dopiero początek wyliczanki niezgody w tej, zdawałoby się z pozoru bardzo prostej, kwestii!

Jezus w pewnym momencie swojej drogi rzekł, że królestwo Jego nie jest z tego świata. Tam, gdzie on będzie panował, jest zgoła inny porządek rzeczy…
Katolicy wierzą, że Maria została wzięta do tegoż królestwa i razem z Synem tam panuje.
Świadkowie Jehowy wiary temu nie dają, bo i dawać nie mogą, skoro Biblia o tym milczy, a cała sprawa wniebowzięcia oparta jest na dogmacie papieskim.
Wydaje mi się, że w sporze o Marię pomiędzy katolikami a świadkami Jehowy cała zadyma rozgrywa się na płaszczyźnie podejścia i interpretacji Biblii. Jeśli Biblię będziemy czytać linearnie i jej treść będziemy starali się sprowadzić tylko do spraw ziemskich, do rozumienia ziemskiego, do ludzkiego pojmowania, to wyjdzie nam jak nic złożona opowieść o narodzie wybranym na przestrzeni kilku tysięcy lat. Będzie to raczej naukowe niż intuicyjne poznawanie Prawdy.
Jeśli natomiast podchodzimy do Biblii jako skarbnicy uniwersalnego kodu zbawienia (to moje określenie i wara od niego wszelkiej maści Brownom), to wtedy jej przekaz będzie różny dla każdej jednostki szukającej siebie w Bogu. Wtedy treści Słowa nie możemy interpretować dosłownie, gdyż szukający dociera w duchu do Słowa mówionego, a Słowo mówione to nie to samo co zapis!
Świadkowie Jehowy wiedzą, że nie da się wojować z katolikami w sprawie Marii samą Biblią, gdyż to, w co w sprawie Marii wierzą katolicy zgoła w Biblii nie jest zapisane. Posiłkują się zatem przekazami i dokumentami wczesnochrześcijańskimi. I jak już powiedziano, Maria, matka Jezusa, przez pierwszych Ojców Kościoła i pierwszych chrześcijan było traktowana jak zwykła kobieta, bez żadnej późniejszej czci, jaką wiernym narzucił Kościół k.
Wspomniano również o tym, że dogmaty o jej bezgrzeszności, wolności od grzechu Adama, wniebowzięcia z ciałem i duszą są młode i mało warte w samych kwestiach wiary. Kiedy człowiek to sobie uświadamia, to aż dziw bierze, skąd niektórym papieżom przyszło do głowy wymyśleć takie dogmaty. Odpowiedź może się kryje w domysłach Petera de Rosy, który tropi z pozycji nauki wszelkie niepotwierdzone kwestie wiary chrześcijańskiej. Będzie jeszcze o tym mowa. Nie należy jednak wykluczać, że kult Marii w Kościele został podyktowany przede wszystkim względami ekonomicznymi i próbą przywrócenie kobiecie roli, jaką zajmowała w dawnych, jeszcze przed chrześcijańskich wierzeniach.
U poszczególnych wyznawców nie widzę chęci zrozumienia faktu, że chyba spierają się o to, co było pierwsze: kura czy jajko? Będę powoli dążył do rozjaśnienia tej sprawy. a teraz dogmat... 
Dogmat jest jak plotka, którą ktoś tam wymyślił. Ktoś następny powtórzył i zmodyfikował. I tak się tworzy łańcuch kolejnych uzupełnień, aż ktoś to w końcu spisuje i na podstawie wiary ludzkiej ubiera w znaczenie faktu, na potwierdzenie jednak którego nie ma żadnych dowodów. Taką plotką np. mogło być zmartwychwstanie dla Tomasza. Ktoś tam powiedział, że Jezus zmartwychwstał, ale on jasno stwierdził, że dopóki nie zobaczy i nie dotknie, nie uwierzy. Wiemy, jak to się skończyło i że Tomasz został upomniany przez zmartwychwstałego, że nie uwierzył tym, co widzieli.
W kwestii Marii jest trochę gorzej, bo nie ma nawet tych, którzy widzieli, jak choćby jej wniebowzięcie.
Ktoś może równie dobrze powiedzieć, że nie będzie wierzył w coś, co się tam jakiemuś papieżowi, nie wiadomo pod wpływem czego, przyśniło!
I też będzie miał rację.
Może trochę ogólnie.
Nie ma sensu się spierać o rolę Marii w dziele zbawienia, gdyż Bóg w tymże dziele dał śmiertelnikom różne role do odegrania. Inną Marii, Piotrowi, Janowi, Szawłowi, niewiernemu Tomaszowi… i wreszcie Judaszowi. Czynił to i czyni prze cały czas, a lista tych osób jest wciąż uzupełniana. Wszyscy są ogniwami pewnego łańcucha.
Dlatego tak bardzo potrzeba nam szerszego spojrzenia niż perspektywa uwielbienia czy potępienia, czci czy jej braku, które nagminnie wcielamy w swoim myśleniu nie tylko w kwestiach religijnych, ale również w odniesieniu do ludzi…

W następnym wpisie, nieco dygresyjnym, postaram się w sposób wręcz humorystyczny ukazać, jak bardzo w swoich religijnych sporach jesteśmy małostkowi i zasklepieni w swojej tylko prawdzie, a czasem nawet śmieszni.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

SATANISTA – ALKOHOLIK – czy ANIOŁ?

  Nie o Boyu Żeleńskim będzie to wpis, ale o Przybyszewskim Stanisławie, którego Boy znał osobiście. Muszę też od razu napisać, że o ile bar...