Wiem, że po moim wygnaniu z sieci z powodów technicznych, powinienem zacząć od tego, jak to Prezydent RP w obcym kraju pieprzy, że Polska jest niesprawiedliwa dla swoich mieszkańców. A może o tym, jak to Kopacz
na Westerplatte nie kopa, ale plecy Andrzejowi była pokazała i jak to później w
mediach głupio tłumaczyli wszelkiej maści skarłowaciali politycy.
Nie! Nie będę o tym pisał, bo na moim zadupiu cud się
wydarzył i o cudzie rzecz będzie!
Kilka lat temu, wodzem już byłem, wodzem bowiem się albo
bywa, albo jest; ja jestem! Kilka lat temu odwołałem ze stanowiska dyrektora
kobietę, która najpierw sama chciała ze stołka zrezygnować, a kiedy ja to za
nią zrobiłem, narobiła krzyku. Do sądu pobiegła z pozwem i w sądzie wyszło jak
nic, żem ja kobietę potargał strasznie decyzjami swemi; że przeze mnie kobieta
na skraju rozpaczy stanęła i w przepaść rzucić się chciała, choć nie wiedziała
jak; zaczęła się przy tym leczyć i w ogóle było tak, że chora się bardzo
zrobiła, i to z mojej winy. Zacząłem się martwić na dobre, że kobiecina
zejdzie, a opozycja jej zejściem mnie, oczywiście, obarczy, bo opozycja wtedy
wszelką winę mnie przypisywała.
Naprawdę się martwiłem i o mało nie zmiękłem, i o mało
decyzji swojej nie cofnąłem. Bo jak tu nie popaść w zwątpienie, kiedy czytasz
na forach, jak kogoś potargałeś, jak komuś nie chodzi o stołek, tylko o
sprawiedliwość. Jak tu nie popaść w zwątpienie, kiedy na forach kobieta wręcz
modły do nieba wznosiła o sprawiedliwość dla niej. Nie będę już wspominał o
modłach w kościele.
A sprawiedliwość owa tyle dla potarganej znaczyła, żeby
szlag trafił Marka, a ona na stołek wróciła!
Trochę czasu ubyło od kobiecego pisania. Waszkiewicz już nie
jest na topie i sprawiedliwość się dzieje.
Dzisiaj jak myszka, cichutko, żem się przyczaił w kąciku, by
rozpoczęcia roku uroczystości nie zepsuć. Oczy wyrwało mi z dołów na widok
chorej kobiety, co strasznie tryskała radością, radością z drugiego szeregu!
Ależ była szczęśliwa i zadowolona, że w końcu sprawiedliwość zatryumfowała!
Cholera, pomyślałem, grała chorą przed sądem! Jej umieranie z
rozpaczy na forach to kpina. Modły do nieba wznoszone, to czysta hipokryzja, choć,
przyznam, nie pojmuję, jak powrót na stołek sobie wymodliła!
Pomyślałem też sobie, że dobrze zrobiłem, że zdjąłem ją z jedynki,
bo to nie jej bajka! Drugi szereg wystarczy, żeby drżeć z radości, czegom dzisiaj był świadkiem, jak mi Bóg, naocznym!
Nie będąc tam, gdzie dzisiaj, skargi kobieta pisała, że przełożeni
ją nękają i że taka biedna.
Dziś przełożoną kolejny raz została, zatem musi się liczyć też
z brzemieniem skarg. Wszak tyle razy modlitwy publicznie wznosiła, to wiedzieć powinna,
kto od miecza ginie!
No i to, co nie może ujść uwadze ludzi. Kobieta szczęśliwa może
być już emerytką, zwolnić miejscem młodym, ambitnym, bez pracy… Pewnie by to zrobiła,
ale układ się zmienił, i wszystkim wiadomo, że młodzi do kąta!
Jakby na sprawę nie patrzył, to fajnie, że ozdrowiała, że zapomniała
o kłamstwach, którymi karmiła publikę, że śmieje się, śmiech to zdrowie, ale nie
histeryczny!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz