8 września 2015

Tego wcale nie było...

Peter de Rosa to autor niestrudzenie tropiący zgrzyty wewnątrz instytucji papiestwa, absurdy decyzji i postanowień wielkich Kościoła katolickiego, a chrześcijaństwo uważa nie tyle za religię prawdziwego Boga, co za mitologię stworzoną na użytek nowych czasów. 
Samych chrześcijan zdaje się natomiast uważać za niedouczonych tępaków, których w niewiedzy utrzymuje Kościół, bo tak mu wygodnie!

Nie zostawia też de Rosa pod względem czci i uwielbienia suchej nitki na Marii, matce Jezusa. O dziwo, autor nazywa się tak, jak modlitwa różańcowa, a jeśli wziąć pod uwagę, iż Marię często określano przydomkiem Róża, to łączy ich widoczna więź.
Zbieg okoliczności czy może coś  więcej, o czym jeszcze nie wiemy?!
Boże narodzenie uważa de Rosa za wielką legendę, stworzoną i dopasowaną do dorosłego życia Jezusa. Równie dobrze, zdaniem de Rosy, mogło nie być zwierząt, żłóbka, stajni ani mędrców. Skoro bowiem mędrcy mieli dać Jezusowi złoto, to dlaczego jego rodzice ofiarowują w świątyni gołębia, dar biednych? 
Albo skoro Herod wkurzył się na magów i kazał wyciąć noworodki oraz dzieci do lat dwóch od czasu ukazania się gwiazdy, to jakim cudem przeżył Jan Chrzciciel?
Z pochodzeniem Jezusa też jest coś nie tak, twierdzi de Rosa. Dla Mateusza i żydowskich chrześcijan Jezus pochodzi z linii Dawida. Dla Łukasza i chrześcijan niemojżeszowych jest Synem Bożym.
I jak zaliczyć Jezusa do linii Dawida, skoro nie był synem Józefa?
Mateusz twierdzi, że ojcem Józefa był Jakub, Łukasz podaje, że Helim. Co jest z genealogią Jezusa? Pyta de Rosa.
Albo czemu tak bardzo dziwią się rodzice Jezusa, gdy ten w świątyni mówi im o prawdziwym „Ojcu”? Czyżby zapomnieli, jak było z poczęciem Jezusa?
Maria nie mogła być dla Żydów wieczną dziewicą, gdyż bezdzietność była raczej przekleństwem niż błogosławieństwem.
Dla chrześcijan, którzy seks uważali, i w wielu przypadkach nadal uważają za plugawy, dziewictwo to prosta droga do świętości. zaznaczmy jednak, że tylko dla niektórych chrześcijan. Na szczęście!!!
De Rosa pyta, ciągle pyta, jak np. w sprawie wniebowzięcia NMP: Skoro Maria była wolna od grzechu pierworodnego, to czy powinna cierpieć za ten grzech, czyli umrzeć?
Podnosi również problem, iż w ewangeliach synoptycznych Marii nie było u stóp krzyża.
Żeby nie mnożyć pytań, bo tych jest naprawdę wiele, to trzeba tu jasno stwierdzić: Jeśli na pytania de Rosy padałyby pozytywne dla niego odpowiedzi, to co warta byłaby nasza wiara? A tym bardziej, co warte byłyby nasze jakiekolwiek spory dotyczące tejże wiary?
O wierze mówię powyżej. A co warte byłyby spory o rolę Marii, matki Jezusa?

Nic nie powiem, poza tym, co powiedział słynny i powszechnie znany Cieśla z Nazaretu: Szukajcie, a znajdziecie! Kołaczcie, a otworzą wam!
Umordowany jestem tematem. Jeszcze wpis, najwyżej dwa i spróbuje to sfinalizować. Nie ze względu o Wasze zdrowie psychiczne, ale ze względu na moją głowę!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

SATANISTA – ALKOHOLIK – czy ANIOŁ?

  Nie o Boyu Żeleńskim będzie to wpis, ale o Przybyszewskim Stanisławie, którego Boy znał osobiście. Muszę też od razu napisać, że o ile bar...