Peter de Rosa to
autor niestrudzenie tropiący zgrzyty wewnątrz instytucji papiestwa, absurdy
decyzji i postanowień wielkich Kościoła katolickiego, a chrześcijaństwo uważa
nie tyle za religię prawdziwego Boga, co za mitologię stworzoną na użytek
nowych czasów.
Samych chrześcijan zdaje się natomiast uważać za niedouczonych tępaków, których w
niewiedzy utrzymuje Kościół, bo tak mu wygodnie!
Nie zostawia też
de Rosa pod względem czci i uwielbienia suchej nitki na Marii, matce Jezusa. O dziwo, autor nazywa się tak, jak modlitwa różańcowa, a jeśli wziąć pod uwagę, iż Marię często określano
przydomkiem Róża, to łączy ich widoczna więź.
Zbieg
okoliczności czy może coś więcej, o czym
jeszcze nie wiemy?!
Boże narodzenie
uważa de Rosa za wielką legendę, stworzoną i dopasowaną do dorosłego życia Jezusa.
Równie dobrze, zdaniem de Rosy, mogło nie być zwierząt, żłóbka, stajni ani
mędrców. Skoro bowiem
mędrcy mieli dać Jezusowi złoto, to dlaczego jego rodzice ofiarowują w świątyni
gołębia, dar biednych?
Albo skoro Herod
wkurzył się na magów i kazał wyciąć noworodki oraz dzieci do lat dwóch od czasu
ukazania się gwiazdy, to jakim cudem przeżył Jan Chrzciciel?
Z pochodzeniem
Jezusa też jest coś nie tak, twierdzi de Rosa. Dla Mateusza i żydowskich chrześcijan
Jezus pochodzi z linii Dawida. Dla Łukasza i chrześcijan niemojżeszowych jest Synem
Bożym.
I jak zaliczyć Jezusa
do linii Dawida, skoro nie był synem Józefa?
Mateusz twierdzi,
że ojcem Józefa był Jakub, Łukasz podaje, że Helim. Co jest z genealogią Jezusa?
Pyta de Rosa.
Albo czemu tak bardzo
dziwią się rodzice Jezusa, gdy ten w świątyni mówi im o prawdziwym „Ojcu”? Czyżby
zapomnieli, jak było z poczęciem Jezusa?
Maria nie mogła być
dla Żydów wieczną dziewicą, gdyż bezdzietność była raczej przekleństwem niż błogosławieństwem.
Dla chrześcijan, którzy
seks uważali, i w wielu przypadkach nadal uważają za plugawy, dziewictwo to prosta
droga do świętości. zaznaczmy jednak, że tylko dla niektórych chrześcijan. Na szczęście!!!
De Rosa pyta, ciągle
pyta, jak np. w sprawie wniebowzięcia NMP: Skoro Maria była wolna od grzechu pierworodnego,
to czy powinna cierpieć za ten grzech, czyli umrzeć?
Podnosi również problem,
iż w ewangeliach synoptycznych Marii nie było u stóp krzyża.
Żeby nie mnożyć pytań,
bo tych jest naprawdę wiele, to trzeba tu jasno stwierdzić: Jeśli na pytania de
Rosy padałyby pozytywne dla niego odpowiedzi, to co warta byłaby nasza wiara? A
tym bardziej, co warte byłyby nasze jakiekolwiek spory dotyczące tejże wiary?
O wierze mówię powyżej. A co warte byłyby spory o rolę Marii, matki Jezusa?
Nic nie powiem, poza
tym, co powiedział słynny i powszechnie znany Cieśla z Nazaretu: Szukajcie, a znajdziecie!
Kołaczcie, a otworzą wam!
Umordowany jestem tematem. Jeszcze wpis, najwyżej dwa i spróbuje to sfinalizować. Nie ze względu o Wasze zdrowie psychiczne, ale ze względu na moją głowę!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz