Ależ nieszczęście na mnie dzisiaj z samego rana spadło. Moja najmilsza, cudowna, przepiękna, ukochana, jedyna na świecie i niepowtarzalna,
najdroższa i niezastąpiona..., brak mi dosłownie słów, żeby jej wyjątkowość wyśpiewać, filiżanka do kawy była ucho straciła!
I co ja teraz pocznę? Krzyknąłem, jak gromem rażony. Później
zaś, skamieniałem, nie wiedząc, co począć! Na szczęście instynkt mi kazał
nastawić wodę na kawę.
Wziąłem ją zatem w objęcia palców moich zdrętwiałych i
nasypałem kawy w okaleczoną bidulkę. Postanowiłem bowiem natychmiast, niech mi
posłuży raz jeszcze. I tak mi moja jedyna oddała ostatnią posługę! A później, ja
okrutny, żem ją do kosza wyrzucił, nie myjąc jej nawet z resztek pozostałej
kawy. No i spoczęła wśród śmieci i wyląduje w śmietniku, a mnie pozostanie
najwyżej wspomnienie wspólnych chwil.
Aż boję się teraz myśleć, co też może mnie spotkać, skoro tak nieszczęśliwie ten dzień był się dla mnie rozpoczął.
Dopiero teraz, nieszczęsny, pomyślałem o tym, kiedy filiżaneczka
spoczęła w przepaściach śmietnika, że mogłem jej stypę wyprawić, kolegom wódeczkę
postawić, pamięć jej opić i służbę mnie, niewdzięcznemu, wyśpiewać.
Cóż teraz pocznę bez niej?
Odbiorę syna ze szkoły!
A potem zaparzę kawę!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz