11 września 2015

Nieszczęście na miarę tuptusia...

Ależ nieszczęście na mnie dzisiaj z samego rana spadło. Moja najmilsza, cudowna, przepiękna, ukochana, jedyna na świecie i niepowtarzalna, najdroższa i niezastąpiona..., brak mi dosłownie słów, żeby jej wyjątkowość wyśpiewać, filiżanka do kawy była ucho straciła!

I co ja teraz pocznę? Krzyknąłem, jak gromem rażony. Później zaś, skamieniałem, nie wiedząc, co począć! Na szczęście instynkt mi kazał nastawić wodę na kawę.
Wziąłem ją zatem w objęcia palców moich zdrętwiałych i nasypałem kawy w okaleczoną bidulkę. Postanowiłem bowiem natychmiast, niech mi posłuży raz jeszcze. I tak mi moja jedyna oddała ostatnią posługę! A później, ja okrutny, żem ją do kosza wyrzucił, nie myjąc jej nawet z resztek pozostałej kawy. No i spoczęła wśród śmieci i wyląduje w śmietniku, a mnie pozostanie najwyżej wspomnienie wspólnych chwil.
Aż boję się teraz myśleć, co też może mnie spotkać, skoro tak nieszczęśliwie ten dzień był się dla mnie rozpoczął.
Dopiero teraz, nieszczęsny, pomyślałem o tym, kiedy filiżaneczka spoczęła w przepaściach śmietnika, że mogłem jej stypę wyprawić, kolegom wódeczkę postawić, pamięć jej opić i służbę mnie, niewdzięcznemu, wyśpiewać.

Cóż teraz pocznę bez niej?
Odbiorę syna ze szkoły!
A potem zaparzę kawę!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

SATANISTA – ALKOHOLIK – czy ANIOŁ?

  Nie o Boyu Żeleńskim będzie to wpis, ale o Przybyszewskim Stanisławie, którego Boy znał osobiście. Muszę też od razu napisać, że o ile bar...