Nic nowego w
stwierdzeniu, że każda wojna jest pochodną i wynikiem ludzkiej głupoty.
Przyczyny wywoływania konfliktów wojennych mogą być różne, różne też mogą być
działania wojenne. Jednak zawsze źródłem jakiejkolwiek agresji ludzkiej
skierowanej przeciwko drugiemu człowiekowi jest Głupota, królowa całego zła na
Ziemi.
Dla mnie
największą głupotą, na jaką człowiek się zdobył i nie przestaje tego robić,
były i są działania wojenne czy inna forma agresji na tle religijnym.
Nie ma chyba nic
bardziej głupiego niż zabijanie czy krzywdzenie ludzi w imię wyznawanego Boga
czy też wartości religijnych.
Wręcz zabawne
jest to, że po obu stronach barykady w takich konfliktach stają naprzeciw
siebie ludzie wierzący, którzy w wolnych od zabijania czy krzywdzenia innych
chwilach wznoszą modły do nieba i wyśpiewują hymny o miłości.
Liczba konfliktów
na tle religijnym z pewnością przewyższa wojny związane z ekspansją
terytorialną, ekonomiczną czy też chorobliwie pojmowaną wyjątkowością rasową.
Wojny i agresja
religijna mają w stosunku do innych tego typu działań wymiar uniwersalny.
Rozciągają się na każdego wyznawcę, niezależnie od miejsca zamieszkania,
koloru skóry czy wykształcenia, choć to ostatnie powinno wykluczać zaślepienie
i fanatyzm.
Agresja religijna
ma swój uniwersalny wymiar również w sposobie jej prowadzenia i nie obejmuje
tylko działań militarnych, ale rozgrywa się na wszystkich płaszczyznach
fizycznego i duchowego życia wyznawcy. Może przybierać postać wojen pomiędzy
narodami, potyczek pomiędzy grupami etnicznymi, ale też wrogość jednostkową
wyznawców.
Religia jest
nieodłącznym elementem ziemskiej historii człowieka. Zanim jednak ten pojawił się
w dziejach Układu Słonecznego jako istota wierząca, zastępy duchowe w najlepsze
prowadziły wojnę.
Możemy zatem rypsnąć
tezę, że wraz z pierwiastkiem religijnym zaszczepieni zostaliśmy pierwiastkiem wojny,
agresji… Ja na własny użytek nazywam to odpryskiem ewolucyjnym i pozostałością w
nas zwierzęcej nieświadomości grzechu, jaki w nas pozostał sprzed czasów wstąpienia
na wyższy poziom duchowego bytowania, czyli religii.
Wojujemy zatem codziennie,
jeśli nie orężem to słowem i staramy się za wszelką cenę, jeśli nie słowem, to lekarstwem,
jeśli lekarstwo nie pomaga, to żelazem, a jeśli i ono zawodzi – ogniem! Wszystko
po to, aby narzucić innym nasze przekonania, przemyślenia, wiarę… Wierzymy bowiem
tak bardzo w swoją nieomylność w tych kwestiach, że łatwiej nam kogoś zabić, potargać,
wdeptać w ziemię, wykląć…, niż się pochylić nad mizerotą naszej wiary i mętnym od
miłości bliźniego wzrokiem rozejrzeć się dookoła!
Chciałbym z Wami o
tym pogadać przez chwilę jako gnostyk i heretyk pospołu! Myślę, że jest o czym gadać
i emocji będzie niemało! Może przez weekend uda nam się trochę poszarpać! Oczywiście na tle religijnym!
A zatem do zo…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz