Mam od kilku tam dni taką dziurę
w skarpecie. Dziura wcale a wcale w niczym mi nie przeszkadza. Uczciwie co
wieczór piorę moją skarpetę z dziurą. I jeszcze nie widzę potrzeby, żeby ją
wyrzucać! Nie widzę tym bardziej potrzeby, żeby tracić czas na dziury łatanie,
bo mam inne skarpety!
Mojej dziury w skarpecie nie może
ścierpieć żona. Czepia się się ciągle dziury! Nie twierdzę, że nie ma racji, ale mnie dziura zupełnie nie przeszkadza, już taki
jestem i już….
Ale żona się wkurza na dziurę skarpecie. W sumie nie tylko na dziurę,
bo trochę pracowałem na to, żeby w ogóle była na mnie trochę lub bardzo zła!
Pilnuję więc skarpety, bo boję się
o jej los. Wystarczy z mojej strony chwila nieuwagi i skarpety nie będzie! Zostanie
porwana, wyrzucona do śmieci! Jak ją później znajdę?
A ja zaplanowałem, że dam
jej jeszcze z tydzień ze sobą, dlatego teraz będę pilnował jej bardziej niż siebie!
Teraz się suszy, bidulka, na ciepłym
kaloryferze, a kiedy już wyschnie, odzieje nie do końca jedną z moich stóp!
No to tyle na start nowego weekendu!
Mam dzisiaj zamiar z daleka zobaczyć Mikołaja! Ciekawe czy mi się uda!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz