23 grudnia 2015

W KRĘGU SACRUM I PROFANUM

Ostrzegam!
Nie będzie łatwo przebrnąć przez ten tekst. Jednak muszę go napisać po latach na nowo, gdyż tak trzeba przed tak ważnymi świętami, jakimi są narodziny Miłości i Światła!
Kto chce mieć luz, niech sobie odpuści!
Kto wytrwa do końca, niech powie czy to coś warte!

Czasami najzwyczajniej w świecie nie zagłębiać się w to, w co święcie wierzymy.
Być po prostu jak dzieciaki, co wierzą w Mikołaja, który przez komin hop i już pod choinką prezenty rozkłada, i przez komin znów spada. Piorunem to robi. Nikt nic nie zauważy.
Wtedy jest radośnie, bez zbędnego wysiłku. Osiołki przy żłóbku stoją, krówki pomrukują, owieczki beczą i co tam jeszcze chcecie.
Ale jeśli chcemy głębiej przeżyć święta, to trochę nam się zwala na głowę. Niekoniecznie tego, co świętością jest, ale też całkiem niemało zwykłego pogaństwa.
Kiedyś tam, jakieś lat kilkanaście wstecz, napisałem tekst do lokalnej gazety.
Odgrzebałem ostatnio tekst i poniżej przedstawiam jego parafrazę. Sami oceńcie czy stracił na aktualności.
1. Demitologizacja
Nie sposób dziś oprzeć się wrażeniu, że racjonalizm zawładnął najskrytszymi zakamarkami duszy ludzkiej i detronizuje wczorajsze pewniki wiary, stawiając człowieka przed kolejnymi trudnymi wyborami w sferze duchowości, która siłą rzeczy ociera się o eschatologię.
Wiek XX przyczynił się do umocnienia racjonalnego myślenia, w którym coraz mniej jest miejsca na mit i wiarę. Dwudziestowieczny racjonalizm nie oszczędził też chrześcijaństwa i jego dorocznych świąt. Nauki historyczne, antropologia, historia kultury i religioznawstwo punkt po punkcie obalają dziś to, w co święcie wierzyli nasi przodkowie.
Pierwszym aktem „wdzierania się” nauki na pole wiary było podważenie daty narodzin Chrystusa. Dziś już wiadomo, że narodziny Chrystusa nie rozpoczęły nowej ery. Źródła historyczne podają, ze Herod zmarł w 4 roku p.n.e., a skoro nakazał swoim żołdakom rzeź niemowląt do lat dwóch, mając nadzieję, że wśród zabitych będzie Zbawiciel, to Chrystus musiał narodzić się co najmniej w 6 roku p.n.e.
To tylko przykład, jak nauka i ogólnie racjonalizm przyczyniają się do demitologizacji chrześcijaństwa. Nie ominęło to również świąt Bożego Narodzenia.
2. Narodził się Zbawiciel
Chrześcijaństwo należy do religii młodych, a to oznacza, że rozwijało się i doktrynalnie krzepło w świecie zapełnionym pogańskimi bóstwami, obrzędami i gusłami, których ślady i dziś można zaobserwować w obrzędach tej religii. Samo chrześcijaństwo nie uchroniło się przed naporem pogańskiego świata. Przeciwnie, wchłaniało jego obrzędy i obyczaje, nadając im religijny, chrześcijański charakter. Święta Bożego Narodzenia są doskonałym tego przykładem. Już sama decyzja pierwszych chrześcijan, aby obchodzić to święto w dniu, w którym starożytni Rzymianie świętowali narodziny bóstwa słonecznego, sugeruje wpływ pogaństwa i budzi mieszane uczucia w poszukiwaczach „czystego chrześcijaństwa”.
Również już samo obchodzenie święta z okazji urodzin człowieka nie jest typowo chrześcijańskie.
Pierwsi chrześcijanie upamiętniali tylko dni śmierci współwyznawców, a w szczególności dzień śmierci Chrystusa.
Dziś trudno jednoznacznie odpowiedzieć, dlaczego na dzień narodzin Chrystusa wybrano końcówkę grudnia, a nie na przykład 20 maja czy też 28 marca lub 2 albo 19 kwietnia, jak to sugerowała grupa etiopskich teologów żyjących w III wieku po Chrystusie. 
Nikt już nie rozstrzygnie tego problemu!
Najsensowniejszym wytłumaczeniem wydaje się dziś fakt, iż w IV wieku n.e., po tak zwanym nawróceniu się cesarza rzymskiego Konstantyna, do gmin chrześcijańskich zaczęli tłumnie napływać poganie, przenosząc dawne nawyki, zwyczaje i obyczaje, które zaszczepiali na gruncie nowej religii, przyczyniając się jednocześnie do swoistego jej skażenia.
Owo skażenie widoczne jest w wielu aspektach chrześcijaństwa. Jednak chyba najbardziej to widać w obchodzonych corocznie świętach Bożego Narodzenia.
3. Sacrum i profanum
Szereg obyczajów związanych z obchodami świąt Bożego Narodzenia nie ma nic wspólnego z chrześcijaństwem. Również sam przebieg opisywanego święta był na przestrzeni wieków zupełnie inny, niż to ma miejsce dziś. Jeszcze 150 lat temu BN wyglądało zupełnie inaczej. Prof. S. Nissenbaum w książce Bitwa o Boże Narodzenie tak opisuje to święto: Boże Narodzenie (…) było okresem pijatyk, podczas którego chwilowo odstępowano od przyjętych norm postępowania i pogrążano się w nieokiełznanych hulankach, swoistym grudniowym karnawale.
W początkowej fazie chrześcijaństwa nowo nawróceni poganie podnosili larum z powodu ascezy szerzącej się wśród wyznawców religii Chrystusa, a objawiającej się m.in. w unikaniu barwnych świąt, z którymi poganom tak trudno było się rozstać.
Narzekania pogan cichną w połowie IV wieku, kiedy to wielu przedstawicieli „urozmaicenia” świąt chrześcijańskich i życia chrześcijan dochodzi do stanowisk religijnych. Od tego momentu zauważyć można taktykę przejmowania przez chrześcijaństwo pogańskich zwyczajów, a nawet świąt, do których poganie byli przyzwyczajeni i nadawania im chrześcijańskiej otoczki.
Widać to doskonale w dawnej polityce Kościoła katolickiego, który propagował radosne święto ku czci narodzi Jezusa. Natomiast synod w Tours w 567 roku ogłosił 12 dni od Bożego Narodzenia do Trzech Króli okresem świętym i uroczystym. (Wówczas pewnie również sprzyjającym odpowiednim zabawom i świętowaniu)
4. Symbioza
Boże Narodzenie, począwszy od drugiej połowy VI wieku, bardzo szybko wchłaniało obrzędy i obyczaje ludów pogańskich zamieszkujących dane tereny, jak choćby święto plonów obchodzone na północy Europy. Nieodłączny dziś element Bożego Narodzenia, Święty Mikołaj, też ma swoje korzenie w mitologii i na poły legendarnych opowieściach o żyjącym w IV wieku biskupie Miry, leżącej na terenie dzisiejszej Turcji.
Różne imiona w różnych miejscach nadawano temu sympatycznemu staruszkowi z siwą brodą: Father Christmas, Santa Claus, Dziadek Mróz czy w Polsce Święty Mikołaj.
Do pogańskich korzeni nawiązuje również bożonarodzeniowy zwyczaj strojenia drzewka. Czczenie drzew powszechne było u pogańskich ludów Germanii i Europy północnej. Poganie dekorowali zabudowania zielonymi gałązkami w celu odstraszenia złych mocy. Można stwierdzić, że i dziś pięknie przystrojona choinka chroni przez krótką chwilę stojących w blasku świec przed złymi mocami świata i cywilizacji.
Innym pogańskim zwyczajem adoptowanym przez chrześcijaństwo do świętowania Bożego Narodzenia jest całowanie się pod gałązką jemioły. Druidzi ze starożytnej Brytanii wierzyli w magiczną moc tej rośliny, toteż używali jej do ochrony przed demonami i innymi złymi mocami. Z czasem zaczęto wierzyć, że pocałunek pod gałązką jemioły zaowocuje małżeństwem, a moc tej rośliny skutecznie będzie chroniła nowy związek. Tego typu wierzenia do dziś są żywe w wielu częściach chrześcijańskiej Europy.
W 601 roku papież Grzegorz I polecił swemu misjonarzowi w Anglii, aby nie tępił pradawnych świąt pogańskich, lecz dostosowywał je do kościelnych obrzędów, zmieniając tylko powód ich obchodzenia i nadając chrześcijański wydźwięk.
Papież ten zapewne nie zdawał sobie sprawy, że w ten sposób doprowadził do swoistej symbiozy pogaństwa z chrześcijaństwem. Trudno bowiem posądzać namiestnika Chrystusa o celowe działanie w tym zakresie.
Z drugiej strony, papież Grzegorz I mógł być świadom szczególnej siły obrzędów i obyczajów pogańskich oraz siły ludzkiego przyzwyczajenia. Zdawał być może sobie sprawę z nieuchronnej inwazji pogaństwa w głąb chrześcijaństwa.
Tu znów się pojawia problem, na ile świadomie Grzegorz I „wzbogacał” chrześcijaństwo o obrzędy chrześcijańskie, a na ile wiedział, że nie ma innego wyjścia, gdyż widział w pogańskich obyczajach i zwyczajach większą siłę, niż w ubogim kulcie ówczesnego chrześcijaństwa.

Tak wiec na przestrzeni wieków święta Bożego Narodzenia stały się na poły chrześcijańskim, na poły pogańskim zimowy karnawałem, podczas którego niedoskonali ludzie (…) mogliby zapomnieć i poużywać życia, pod warunkiem, że dzieje się to w chrześcijańskiej oprawie, czytamy w Historii świąt Bożego Narodzenia w Ameryce. Najlepiej chyba ujął to amerykański pisarz Coffin: Ogół robił to, co zawsze, i nie przejmował się zbytnio debatami moralistów.
W związku z powyższym nie powinien zaskakiwać fakt, że purytańscy reformatorzy amerykańscy uważali to święto za pogańskie i w Massachusetts doprowadzili nawet do tego, że w latach 1659 – 1681 jego obchodzenie było tam zakazane. I tu też nie należy się dziwić, gdyż to właśnie w czasie obchodzenia tych świąt dochodziło do najść na domy przez hałaśliwe grupy wyrostków, którzy nierzadko szantażowali bogatych mieszkańców oraz wymuszali jedzenie i picie. Odmawiający gospodarz musiał się liczyć z obelgami, a nawet totalną demolką obejścia.
W latach 20. XIX wieku sytuacja pogorszyła się do tego stopnia, że zamożniejsi mieszkańcy Filadelfii czy Nowego Jorku wynajmowali na okres świąt Bożego Narodzenia strażników do ochrony swoich posiadłości. Prof. Nissenbaum uważa, że pierwsza profesjonalna policja w Nowym Jorku została powołana po burzliwych zajściach podczas tych świąt na przełomie roku 1827 i 1828.
Święta Bożego Narodzenia, a szczególnie ich obchody, przeobrażały się jednak wraz z rozwojem cywilizacyjnym i pod koniec XIX wieku przybrały formę podobną do dzisiejszej. Przybrały wówczas charakter swoistego antidotum przeciw bolączkom nowoczesnego stylu życia i ostoi „chrześcijańskiej” tradycji.
Dziś wiadomo, że Boże Narodzenie stało się najlepszym sposobem przeniesienia religii i uczuć religijnych na grunt rodzinny oraz na zrekompensowanie nadużyć i niepowodzeń w życiu publicznym.
Czy tego właśnie nam potrzeba? Nie odpowiadam!!!
A o tym, że wraz z chrześcijańskimi pierwiastkami tego święta wdarła się do naszych domów wielowiekowa tradycja pogańska, zdaje się nikt nie pamiętać albo nie chce pamiętać, oprócz zwolenników czystego chrześcijaństwa, jak o sobie mówią dziś świadkowie Jehowy.
Jednak nie tyle o pamiętanie czy świadomość tu idzie, ale o to, czego każde z nas pragnie!?
5. Trudne pytania
Wszechstronny rozwój cywilizacyjny przyczynił się niewątpliwie do powstania najprzeróżniejszych problemów społecznych. Nie ominął też jednostki ludzkiej i tego, co ona miała tylko dla siebie – wiary. Dziś nie ma co do tego wątpliwości, że w obchodach świąt Bożego Narodzenia widoczne są elementy wierzeń przedchrześcijańskich, czyli – nie oszukujmy się POGAŃSKICH – a samo święto przeistoczyło się z karnawałowej zabawy w najbardziej rodzinne święto religijne, powiedzmy, dla przykładu, współczesnej Polski.

Opisane powyżej elementy pogańskie w bożonarodzeniowej tradycji spędzają jednak sen z powiek obrońcom prawdziwego chrześcijaństwa. Zarzucają oni m.in. katolikom, że pod przykrywką obchodzenia święta narodzin Chrystusa, biorą w rzeczywistości udział w święcie na wskroś świeckim, gorzej – pogańskim. Stawiają przy tym pytania, na które nie sposób odpowiedzieć, kierując się nauką biblijną czy też zdrowym rozsądkiem! Jak do nauki biblijnej ma się bowiem postać Świętego Mikołaja? Dlaczego Święty Mikołaj wchodzi do domu przez komin? Dlaczego ludzie obdarowują się głównie w tym dniu prezentami, skoro mają do tego cały rok? Jak wytłumaczyć dzieciom, że jeden Święty Mikołaj zdąży do wszystkich dzieci na świecie? Dlaczego stroimy pogańską choinkę? Itd. 
Pytania można mnożyć, a odpowiedzi w sferze sacrum daremnie szukać.
Ale czy koniecznie trzeba dzisiaj szukać odpowiedzi?
Czy nie wystarczy widok zjednoczonej w miłości rodziny stojącej w blasku choinki?
Po co szukać odpowiedzi, skoro widzi się dzieci oczekujące w napięciu wizyty nieistniejącego, a tak bardzo realnego w naszych wyobraźniach, starszego pana?
Czyż za odpowiedź nie powinna wystarczyć radość maluchów po jego ukradkowej wizycie?
6. W obronie mitologii
Faktem jest, że chrześcijaństwo zostało skażone przez pierwiastki pogańskie, ale faktem też jest, że nie wszystko, co pogańskie, było złe.
Nawet Biblia podaje przykłady sprawiedliwych gojów!
Nie o odpowiedź dziś chodzi, na ile takie święta, jak Boże Narodzenia, przyswoiły sobie obrzędy i obyczaje pogańskie, zmieniając ich charakter. Chodzi raczej o to czy samo święto jest potrzebne dzisiejszemu człowiekowi?
Tu natomiast bez chwili wahania należy odpowiedzieć, że jak najbardziej TAK!
Co się zaś tyczy owych pogańskich naleciałości, to są one niczym innym, jak tylko wytworem bujnej ludzkiej wyobraźni, która przecież została nam dana od… no właśnie od Kogo?

Niech zatem Boże Narodzenie pozostanie nadal barwną opowieścią o narodzinach Zbawiciela. Opowieścią, w której zogniskowały się elementy tradycji różnych kultur i różnych wierzeń z przestrzeni wielu wieków.
Uczestnictwo w tej opowieści niech będzie dzisiaj wyrazem naszego odczuwania międzyludzkiego ciepła, życzliwości, wspólnoty i miłości.
To wszystko, w czasach, kiedy na firmamencie dziejów ludzkich świeci coraz mniej gwiazd, a światło Księżyca z trudnością przebija się na chwilę przez zasłonę czarnych nocnych chmur, jest być może naszą cichą przystanią na wzburzonym oceanie wiary!
Czy powinniśmy dziś odrzucać woń kadzidła, które wytwarza nastrój mistyczny i pozwala nam przybliżyć się do sacrum, tylko dlatego, że używali go kapłani pogańskich religii?
Czy powinniśmy unikać woni ambry budzącej namiętność, czy zapachu fiołków wywołujących wspomnienie umarłych romantycznych przeżyć, czy też zapachu magnolii, zabarwiającego umysł fantazją?
Bynajmniej!
Świadomość tego, że nasi przodkowie wierzyli w magiczną siłę diamentu czyniąca człowieka niewidzialnym; że indyjski agat użycza wymowy; granat – wypędza demony, a hydropikus – pozbawia blasku tarczę Księżyca… nie czyni nas wcale gorszymi ludźmi, a tym bardziej gorszymi chrześcijanami. To wiedza, którą powinniśmy posiadać, aby móc analizować siebie w świecie historii religii i w oczach Boga.
Tego typu świadomość nie czyni niedowiarkami i heretykami tych, którzy wysoko cenią kamienie szlachetne. Twierdzę, że wręcz przeciwnie – ubarwia ich codzienne życie, potwierdza świadome uczestnictwo w dziejach ludzkości i – niewykluczone – że zbliża poprzez tę właśnie wiedzę do Boga Prawdy!
Dlatego nieporozumieniem jest stwierdzenie, że tego typu świadomość i wiedza zagraża prawdziwemu chrześcijaństwu czy też prawdziwej wierze.

Strach przed wiedzą naukową! Oto jest zagrożenie prawdziwej wiary!
Czy dobry Bóg, w imieniu którego Syna zbierają się wierni wokół oświetlonej i przybranej choinki, której korzenie sięgają pogaństwa, wymieniają między sobą prezenty, uściski i szczere życzenia, może się za to gniewać?
Czy dobry Bóg pogniewa się na parę szczerze zakochanych, nieświadomie całującą się w wigilijną noc pod gałązka jemioły, wierząc że uchroni ona ich uczucie przed zdradą i zepsuciem świata?
Myślę, że co najwyżej może się z tego dobrodusznie pośmiać. Wierzcie mi, nasz dobroduszny Bóg jest bardziej świadom pogaństwa w naszym wyrażaniu i przeżywaniu chrześcijaństwa niż my sami!
Jasne, że trzeba o tym pamiętać, jak Boże Narodzenie przez wieki nasiąknęło pierwiastkami pogańskimi! 
Ale zawsze można po szatańsku odwrócić kota ogonem i stwierdzić: Ależ to pogaństwo przez wieki istnienia chrześcijaństwa schrystianizowało się!!!
***
Jeżeli jeszcze czegoś potrzeba dzisiejszym świętom Bożego Narodzenia, to czystych intencji i wiary samych świętujących.
Wtedy mitologiczno-pogańskie drzewka, jemioła i sympatyczny staruszek z siwą brodą na pewno nie zaszkodzą kolejnym w dziejach ludzkości symbolicznym narodzinom Miłości i Światła.


WSZAK WIARA CZYNI CUDA, NIEPRAWDAŻ!?!?!?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

SATANISTA – ALKOHOLIK – czy ANIOŁ?

  Nie o Boyu Żeleńskim będzie to wpis, ale o Przybyszewskim Stanisławie, którego Boy znał osobiście. Muszę też od razu napisać, że o ile bar...