Ostrzegam!
Nie będzie łatwo przebrnąć przez ten tekst. Jednak muszę go napisać po latach na nowo, gdyż tak trzeba przed tak ważnymi świętami, jakimi są narodziny Miłości i Światła!
Kto chce mieć luz, niech sobie odpuści!
Kto wytrwa do końca, niech powie czy to coś warte!
Czasami
najzwyczajniej w świecie nie zagłębiać się w to, w co święcie wierzymy.
Być po
prostu jak dzieciaki, co wierzą w Mikołaja, który przez komin hop i już pod
choinką prezenty rozkłada, i przez komin znów spada. Piorunem to robi. Nikt nic nie
zauważy.
Wtedy
jest radośnie, bez zbędnego wysiłku. Osiołki przy żłóbku stoją, krówki
pomrukują, owieczki beczą i co tam jeszcze chcecie.
Ale jeśli
chcemy głębiej przeżyć święta, to trochę nam się zwala na głowę. Niekoniecznie
tego, co świętością jest, ale też całkiem niemało zwykłego pogaństwa.
Kiedyś
tam, jakieś lat kilkanaście wstecz, napisałem tekst do lokalnej gazety.
Odgrzebałem
ostatnio tekst i poniżej przedstawiam jego parafrazę. Sami oceńcie czy stracił
na aktualności.
1.
Demitologizacja
Nie
sposób dziś oprzeć się wrażeniu, że racjonalizm zawładnął najskrytszymi
zakamarkami duszy ludzkiej i detronizuje wczorajsze pewniki wiary, stawiając
człowieka przed kolejnymi trudnymi wyborami w sferze duchowości, która siłą
rzeczy ociera się o eschatologię.
Wiek XX
przyczynił się do umocnienia racjonalnego myślenia, w którym coraz mniej jest
miejsca na mit i wiarę. Dwudziestowieczny racjonalizm nie oszczędził też
chrześcijaństwa i jego dorocznych świąt. Nauki historyczne, antropologia, historia
kultury i religioznawstwo punkt po punkcie obalają dziś to, w co święcie
wierzyli nasi przodkowie.
Pierwszym
aktem „wdzierania się” nauki na pole wiary było podważenie daty narodzin
Chrystusa. Dziś już wiadomo, że narodziny Chrystusa nie rozpoczęły nowej ery.
Źródła historyczne podają, ze Herod zmarł w 4 roku p.n.e., a skoro nakazał
swoim żołdakom rzeź niemowląt do lat dwóch, mając nadzieję, że wśród zabitych
będzie Zbawiciel, to Chrystus musiał narodzić się co najmniej w 6 roku p.n.e.
To tylko
przykład, jak nauka i ogólnie racjonalizm przyczyniają się do demitologizacji
chrześcijaństwa. Nie ominęło to również świąt Bożego Narodzenia.
2.
Narodził się Zbawiciel
Chrześcijaństwo
należy do religii młodych, a to oznacza, że rozwijało się i doktrynalnie
krzepło w świecie zapełnionym pogańskimi bóstwami, obrzędami i gusłami, których
ślady i dziś można zaobserwować w obrzędach tej religii. Samo chrześcijaństwo nie uchroniło się przed
naporem pogańskiego świata. Przeciwnie, wchłaniało jego obrzędy i obyczaje,
nadając im religijny, chrześcijański charakter. Święta Bożego Narodzenia są
doskonałym tego przykładem. Już sama decyzja pierwszych chrześcijan, aby
obchodzić to święto w dniu, w którym starożytni Rzymianie świętowali narodziny
bóstwa słonecznego, sugeruje wpływ pogaństwa i budzi mieszane uczucia w
poszukiwaczach „czystego chrześcijaństwa”.
Również już
samo obchodzenie święta z okazji urodzin człowieka nie jest typowo
chrześcijańskie.
Pierwsi
chrześcijanie upamiętniali tylko dni śmierci współwyznawców, a w szczególności dzień
śmierci Chrystusa.
Dziś
trudno jednoznacznie odpowiedzieć, dlaczego na dzień narodzin Chrystusa wybrano
końcówkę grudnia, a nie na przykład 20 maja czy też 28 marca lub 2 albo 19
kwietnia, jak to sugerowała grupa etiopskich teologów żyjących w III wieku po
Chrystusie.
Nikt już nie rozstrzygnie tego problemu!
Najsensowniejszym
wytłumaczeniem wydaje się dziś fakt, iż w IV wieku n.e., po tak zwanym
nawróceniu się cesarza rzymskiego Konstantyna, do gmin chrześcijańskich zaczęli
tłumnie napływać poganie, przenosząc dawne nawyki, zwyczaje i obyczaje, które
zaszczepiali na gruncie nowej religii, przyczyniając się jednocześnie do swoistego
jej skażenia.
Owo
skażenie widoczne jest w wielu aspektach chrześcijaństwa. Jednak chyba
najbardziej to widać w obchodzonych corocznie świętach Bożego Narodzenia.
3. Sacrum
i profanum
Szereg
obyczajów związanych z obchodami świąt Bożego Narodzenia nie ma nic wspólnego z
chrześcijaństwem. Również sam przebieg opisywanego święta był na przestrzeni
wieków zupełnie inny, niż to ma miejsce dziś. Jeszcze 150 lat temu BN wyglądało
zupełnie inaczej. Prof. S. Nissenbaum w książce Bitwa o Boże Narodzenie tak opisuje to święto: Boże Narodzenie (…) było okresem
pijatyk, podczas którego chwilowo odstępowano od przyjętych norm postępowania i
pogrążano się w nieokiełznanych hulankach, swoistym grudniowym karnawale.
W
początkowej fazie chrześcijaństwa nowo nawróceni poganie podnosili larum z
powodu ascezy szerzącej się wśród wyznawców religii Chrystusa, a objawiającej
się m.in. w unikaniu barwnych świąt, z którymi poganom tak trudno było się
rozstać.
Narzekania
pogan cichną w połowie IV wieku, kiedy to wielu przedstawicieli „urozmaicenia”
świąt chrześcijańskich i życia chrześcijan dochodzi do stanowisk religijnych.
Od tego momentu zauważyć można taktykę przejmowania przez chrześcijaństwo
pogańskich zwyczajów, a nawet świąt, do których poganie byli przyzwyczajeni i
nadawania im chrześcijańskiej otoczki.
Widać to
doskonale w dawnej polityce Kościoła katolickiego, który propagował radosne
święto ku czci narodzi Jezusa. Natomiast synod w Tours w 567 roku ogłosił 12 dni od Bożego Narodzenia do
Trzech Króli okresem świętym i uroczystym. (Wówczas pewnie również
sprzyjającym odpowiednim zabawom i świętowaniu)
4.
Symbioza
Boże
Narodzenie, począwszy od drugiej połowy VI wieku, bardzo szybko wchłaniało
obrzędy i obyczaje ludów pogańskich zamieszkujących dane tereny, jak choćby
święto plonów obchodzone na północy Europy. Nieodłączny dziś element Bożego
Narodzenia, Święty Mikołaj, też ma swoje korzenie w mitologii i na poły
legendarnych opowieściach o żyjącym w IV wieku biskupie Miry, leżącej na
terenie dzisiejszej Turcji.
Różne
imiona w różnych miejscach nadawano temu sympatycznemu staruszkowi z siwą
brodą: Father Christmas, Santa Claus, Dziadek Mróz czy w Polsce Święty Mikołaj.
Do
pogańskich korzeni nawiązuje również bożonarodzeniowy zwyczaj strojenia
drzewka. Czczenie drzew powszechne było u pogańskich ludów Germanii i Europy
północnej. Poganie dekorowali zabudowania zielonymi gałązkami w celu
odstraszenia złych mocy. Można stwierdzić, że i
dziś pięknie przystrojona choinka chroni przez krótką chwilę stojących w blasku
świec przed złymi mocami świata i cywilizacji.
Innym
pogańskim zwyczajem adoptowanym przez chrześcijaństwo do świętowania Bożego
Narodzenia jest całowanie się pod gałązką jemioły. Druidzi ze starożytnej
Brytanii wierzyli w magiczną moc tej rośliny, toteż używali jej do ochrony
przed demonami i innymi złymi mocami. Z czasem zaczęto wierzyć, że pocałunek
pod gałązką jemioły zaowocuje małżeństwem, a moc tej rośliny skutecznie będzie
chroniła nowy związek. Tego typu wierzenia do dziś są żywe w wielu częściach
chrześcijańskiej Europy.
W 601
roku papież Grzegorz I polecił swemu misjonarzowi w Anglii, aby nie tępił
pradawnych świąt pogańskich, lecz dostosowywał je do kościelnych obrzędów,
zmieniając tylko powód ich obchodzenia i nadając chrześcijański wydźwięk.
Papież
ten zapewne nie zdawał sobie sprawy, że w ten sposób doprowadził do swoistej
symbiozy pogaństwa z chrześcijaństwem. Trudno bowiem posądzać namiestnika
Chrystusa o celowe działanie w tym zakresie.
Z drugiej
strony, papież Grzegorz I mógł być świadom szczególnej siły obrzędów i
obyczajów pogańskich oraz siły ludzkiego przyzwyczajenia. Zdawał być może sobie
sprawę z nieuchronnej inwazji pogaństwa w głąb chrześcijaństwa.
Tu znów
się pojawia problem, na ile świadomie Grzegorz I „wzbogacał” chrześcijaństwo o
obrzędy chrześcijańskie, a na ile wiedział, że nie ma innego wyjścia, gdyż
widział w pogańskich obyczajach i zwyczajach większą siłę, niż w ubogim kulcie
ówczesnego chrześcijaństwa.
Tak wiec
na przestrzeni wieków święta Bożego Narodzenia stały się na poły chrześcijańskim,
na poły pogańskim zimowy karnawałem, podczas którego niedoskonali ludzie (…) mogliby zapomnieć i poużywać życia, pod
warunkiem, że dzieje się to w chrześcijańskiej oprawie, czytamy w Historii świąt Bożego Narodzenia w Ameryce.
Najlepiej chyba ujął to amerykański pisarz Coffin: Ogół robił to, co zawsze, i nie przejmował się zbytnio debatami
moralistów.
W związku
z powyższym nie powinien zaskakiwać fakt, że purytańscy reformatorzy
amerykańscy uważali to święto za pogańskie i w Massachusetts doprowadzili nawet
do tego, że w latach 1659 – 1681 jego obchodzenie było tam zakazane. I tu też
nie należy się dziwić, gdyż to właśnie w czasie obchodzenia tych świąt
dochodziło do najść na domy przez hałaśliwe grupy wyrostków, którzy nierzadko
szantażowali bogatych mieszkańców oraz wymuszali jedzenie i picie. Odmawiający
gospodarz musiał się liczyć z obelgami, a nawet totalną demolką obejścia.
W latach
20. XIX wieku sytuacja pogorszyła się do tego stopnia, że zamożniejsi
mieszkańcy Filadelfii czy Nowego Jorku wynajmowali na okres świąt Bożego
Narodzenia strażników do ochrony swoich posiadłości. Prof. Nissenbaum uważa, że
pierwsza profesjonalna policja w Nowym Jorku została powołana po burzliwych zajściach podczas tych świąt na przełomie
roku 1827 i 1828.
Święta Bożego
Narodzenia, a szczególnie ich obchody, przeobrażały się jednak wraz z rozwojem
cywilizacyjnym i pod koniec XIX wieku przybrały formę podobną do dzisiejszej.
Przybrały wówczas charakter swoistego antidotum przeciw bolączkom nowoczesnego
stylu życia i ostoi „chrześcijańskiej” tradycji.
Dziś
wiadomo, że Boże Narodzenie stało się najlepszym sposobem przeniesienia religii
i uczuć religijnych na grunt rodzinny oraz na zrekompensowanie nadużyć i
niepowodzeń w życiu publicznym.
Czy tego właśnie nam potrzeba? Nie
odpowiadam!!!
A o tym,
że wraz z chrześcijańskimi pierwiastkami tego święta wdarła się do naszych
domów wielowiekowa tradycja pogańska, zdaje się nikt nie pamiętać albo nie chce
pamiętać, oprócz zwolenników czystego chrześcijaństwa, jak o sobie mówią dziś
świadkowie Jehowy.
Jednak
nie tyle o pamiętanie czy świadomość tu idzie, ale o to, czego każde z nas
pragnie!?
5. Trudne
pytania
Wszechstronny
rozwój cywilizacyjny przyczynił się niewątpliwie do powstania
najprzeróżniejszych problemów społecznych. Nie ominął też jednostki ludzkiej i
tego, co ona miała tylko dla siebie – wiary. Dziś nie ma co do tego
wątpliwości, że w obchodach świąt Bożego Narodzenia widoczne są elementy
wierzeń przedchrześcijańskich, czyli – nie oszukujmy się POGAŃSKICH – a samo
święto przeistoczyło się z karnawałowej zabawy w najbardziej rodzinne święto
religijne, powiedzmy, dla przykładu, współczesnej Polski.
Opisane
powyżej elementy pogańskie w bożonarodzeniowej tradycji spędzają jednak sen z
powiek obrońcom prawdziwego chrześcijaństwa. Zarzucają oni m.in. katolikom, że
pod przykrywką obchodzenia święta narodzin Chrystusa, biorą w rzeczywistości
udział w święcie na wskroś świeckim, gorzej – pogańskim. Stawiają przy tym
pytania, na które nie sposób odpowiedzieć, kierując się nauką biblijną czy też
zdrowym rozsądkiem! Jak do nauki biblijnej ma się bowiem postać Świętego Mikołaja? Dlaczego
Święty Mikołaj wchodzi do domu przez komin? Dlaczego ludzie obdarowują się
głównie w tym dniu prezentami, skoro mają do tego cały rok? Jak wytłumaczyć
dzieciom, że jeden Święty Mikołaj zdąży do wszystkich dzieci na świecie? Dlaczego
stroimy pogańską choinkę? Itd.
Pytania
można mnożyć, a odpowiedzi w sferze sacrum daremnie szukać.
Ale czy
koniecznie trzeba dzisiaj szukać odpowiedzi?
Czy nie
wystarczy widok zjednoczonej w miłości rodziny stojącej w blasku choinki?
Po co
szukać odpowiedzi, skoro widzi się dzieci oczekujące w napięciu wizyty
nieistniejącego, a tak bardzo realnego w naszych wyobraźniach, starszego pana?
Czyż za
odpowiedź nie powinna wystarczyć radość maluchów po jego ukradkowej wizycie?
6. W
obronie mitologii
Faktem
jest, że chrześcijaństwo zostało skażone przez pierwiastki pogańskie, ale
faktem też jest, że nie wszystko, co pogańskie, było złe.
Nawet
Biblia podaje przykłady sprawiedliwych gojów!
Nie
o odpowiedź dziś chodzi, na ile takie święta, jak Boże Narodzenia, przyswoiły
sobie obrzędy i obyczaje pogańskie, zmieniając ich charakter. Chodzi raczej o
to czy samo święto jest potrzebne dzisiejszemu człowiekowi?
Tu
natomiast bez chwili wahania należy odpowiedzieć, że jak najbardziej TAK!
Co
się zaś tyczy owych pogańskich naleciałości, to są one niczym innym, jak tylko
wytworem bujnej ludzkiej wyobraźni, która przecież została nam dana od… no właśnie
od Kogo?
Niech
zatem Boże Narodzenie pozostanie nadal barwną opowieścią o narodzinach Zbawiciela.
Opowieścią, w której zogniskowały się elementy tradycji różnych kultur i
różnych wierzeń z przestrzeni wielu wieków.
Uczestnictwo
w tej opowieści niech będzie dzisiaj wyrazem naszego odczuwania międzyludzkiego
ciepła, życzliwości, wspólnoty i miłości.
To
wszystko, w czasach, kiedy na firmamencie dziejów ludzkich świeci coraz mniej
gwiazd, a światło Księżyca z trudnością przebija się na chwilę przez zasłonę
czarnych nocnych chmur, jest być może naszą cichą przystanią na wzburzonym oceanie
wiary!
Czy powinniśmy dziś odrzucać woń
kadzidła, które wytwarza nastrój mistyczny i pozwala nam przybliżyć się do
sacrum, tylko dlatego, że używali go kapłani pogańskich religii?
Czy powinniśmy unikać woni ambry
budzącej namiętność, czy zapachu fiołków wywołujących wspomnienie umarłych
romantycznych przeżyć, czy też zapachu magnolii, zabarwiającego umysł fantazją?
Bynajmniej!
Świadomość
tego, że nasi przodkowie wierzyli w magiczną siłę diamentu czyniąca człowieka
niewidzialnym; że indyjski agat użycza wymowy; granat – wypędza demony, a
hydropikus – pozbawia blasku tarczę Księżyca… nie czyni nas wcale gorszymi ludźmi,
a tym bardziej gorszymi chrześcijanami. To wiedza, którą powinniśmy posiadać, aby
móc analizować siebie w świecie historii religii i w oczach Boga.
Tego
typu świadomość nie czyni niedowiarkami i heretykami tych, którzy wysoko cenią
kamienie szlachetne. Twierdzę, że wręcz przeciwnie – ubarwia ich codzienne
życie, potwierdza świadome uczestnictwo w dziejach ludzkości i – niewykluczone –
że zbliża poprzez tę właśnie wiedzę do Boga Prawdy!
Dlatego
nieporozumieniem jest stwierdzenie, że tego typu świadomość i wiedza
zagraża prawdziwemu chrześcijaństwu czy też prawdziwej wierze.
Strach
przed wiedzą naukową! Oto jest zagrożenie prawdziwej wiary!
Czy dobry Bóg, w imieniu którego
Syna zbierają się wierni wokół oświetlonej i przybranej choinki, której
korzenie sięgają pogaństwa, wymieniają między sobą prezenty, uściski i szczere
życzenia, może się za to gniewać?
Czy dobry Bóg pogniewa się na
parę szczerze zakochanych, nieświadomie całującą się w wigilijną noc pod gałązka jemioły,
wierząc że uchroni ona ich uczucie przed zdradą i zepsuciem świata?
Myślę, że co najwyżej może się z
tego dobrodusznie pośmiać. Wierzcie mi, nasz dobroduszny Bóg jest bardziej świadom
pogaństwa w naszym wyrażaniu i przeżywaniu chrześcijaństwa niż my sami!
Jasne, że trzeba o tym pamiętać, jak
Boże Narodzenie przez wieki nasiąknęło pierwiastkami pogańskimi!
Ale zawsze można po szatańsku odwrócić
kota ogonem i stwierdzić: Ależ to pogaństwo
przez wieki istnienia chrześcijaństwa schrystianizowało się!!!
***
Jeżeli jeszcze czegoś potrzeba
dzisiejszym świętom Bożego Narodzenia, to czystych intencji i wiary samych świętujących.
Wtedy mitologiczno-pogańskie
drzewka, jemioła i sympatyczny staruszek z siwą brodą na pewno nie zaszkodzą
kolejnym w dziejach ludzkości symbolicznym narodzinom Miłości i Światła.
WSZAK WIARA CZYNI CUDA, NIEPRAWDAŻ!?!?!?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz