Takim zmęczony tymi świętami, że
nie macie pojęcia.
Wszystko w nich jest! Wszystko.
poza rozmowami o narodzinach Syna Bożego, nowej nadziei i przyszłym
zwycięstwie.
Dziękuję Bogu, że te święta się
kończą, gdyż takie świętowanie nie tylko nie ma sensu, ale jeszcze bardziej
oddala ludzi od tego, co jest meritum tychże świąt.
Tego się już nie da odwrócić!
Albo inaczej. Tego człowiek współczesny nie zdoła już odwrócić! Jeśli Bóg
zechce, to tak, ale człowiek sam nic tu nie wskóra!
Wiem, że są jednostki opierające
się skomercjalizowanej cywilizacji konsumpcji i pożerania dóbr. One jednak
zostaną zabrane przez falę profanum, która zalewa dzisiaj świat. W tym
cielesnym życiu przegrają na pewno, ale są wygrani na poziomie BYĆ! Kto straci
swoje życie dla Mnie, zyska je!
To właśnie oni przy przekraczaniu
granicy będą się spokojnie uśmiechali i z nadzieją patrzyli w nienazwaną dal
swojej nowej wędrówki.
Ci, których związał świat
przyziemnością posiadania, z przerażeniem będą oczekiwali końca i cierpieli z
powodu niepewności, co dalej!?
Ktoś pyta: Skąd te czarne myśli?
Odkąd pamiętam, zawsze były w
mojej głowie. Początkowo nieokreślone i nienazwane. Teraz nabierają coraz
wyraźniejszych kształtów. Coraz bardziej dociera do mnie, jak bardzo rodzaj
ludzki oddala się od tego, co wyróżniało go w przyrodzie od momentu ubogacenia
przez nefesz, czyli tchnienie życia, nazwijmy to duchem życia, duchowością,
duszą… niech każdy nazwie to po swojemu. Dociera coraz bardziej do mnie, jak
oddalamy się od wyróżniającej nas w świecie natury duchowości na rzecz zabiegów
posiadania tego, co nie tylko zbędne do życia, ale od tegoż życia oddalające
nas.
***
Popatrzmy na siebie sprzed kilku
tygodni i dni, z czasu przedświątecznego i świątecznego karnawału.
Ileż zabiegów wykonaliśmy, aby
zaopatrzyć się w prezenty dla innych?
Ileż przy tym wybiegów użyliśmy,
żeby wydębić od innych, co chcieliby dostać od dziadzia z brodą?
Iluż kłamstewek użyliśmy, żeby
najbliżsi nie wiedzieli, że wyruszamy na świąteczne zakupy; po prezenty?
Jak głupio tłumaczyliśmy po
otrzymaniu prezentu, że to dzięki św. Mikołajowi!
Ileż w tym wszystkim było rozmów
o narodzeniu Chrystusa?
Ileż było prób zrozumienia, gdzie
kończy się historia, a zaczyna mit albo wiara?
Ileż przy stole było poruszonych
tematów o realiach narodzin Zbawiciela?
A ileż rozmów przy stole było o
obniżkach w supermarketach?
Ileż rozmów było o nowych
zakupach już na przyszły sezon?
Ileż rozmów było o tym, co będzie
modne na wiosnę?
(…)
I sto pytań: Czy zjesz może
jeszcze tego?
I tyleż odpowiedzi: Dziękuję! Już
nie mogę!
A i tak za 101. razem
usłyszeliśmy: A może byś skosztował tego?
Ileż było ciszy i zadumy?
A ile gonitwy, żeby wszystkich
koniecznie odwiedzić? Nawet tak na chwilę, na niby, bez refleksji!
Albo to ciągłe śpiewanie
kolędowaniem zwane!
Ileż razy będziemy powtarzać
radość aniołów, którzy rzekomo pod niebiosa wyśpiewują swoje Gloria? A może już dawno to wyśpiewały?
Ile jeszcze będziemy słuchać o
klękających zwierzętach, i to tych wybranych, jak choćby osiołek czy owieczki?
A dlaczego np. nie szczury?
Komu zależy na tym, żebyśmy my
nie uklękli i nie pogrążyli się w modlitewnej zadumie, tylko byli jak chomiki
biegające w swoim kołowrotku wymyślonej przez ludzi tradycji i biegali od
zakupów do zakupów, od daty do daty?
Komu zależy na tym, żeby do nas
nie dotarło, że To, Co się raz narodziło, a narodziła się Miłość, Nowa Droga,
Nadzieja, Dal Nienazwana…, narodziło się i już nie musi rodzić się po raz
kolejny?
Jaka kara mnie czeka za takie
myślenie?
Jaka nagroda mnie czeka za takie
myślenie?
Nie wiem, co mnie czeka!
Wiem tylko, że ja muszę zmienić
swoje życie!
Wiem tylko, że ja muszę ciągle
szukać!
Wiem tylko, że jestem
niedoskonały i dlatego co rano muszę zaczynać od nowa!
Wiem też, że BÓG nie musi tego robić!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz