7 marca 2018

Co byście woleli?


Przyszło mi to do głowy w związku z ciągłym narzekaniem, kwękaniem i jeszcze coś tam wodza mojej gminy, że nic zrobić nie można, bo gminą ja zadłużyłem, a on może tylko chcieć, ale poza tym chceniem niewiele może zrobić, ponieważ kredyty moje musi ciągle spłacać. Ciekawi mnie reakcja tych, co to przeczytają.


Gdyby tak w małych i pięknych, ale biednych, gminach na końcu świata, gdzie świat się właśnie zaczyna, pojawił się taki niby-czarodziej i powiedział do ludzi:
‑ Słuchajcie, dobrzy ludzie, zrobimy właśnie tak. Zaciągniemy kredyt i wybudujemy do końca całą gminną, czyli naszą, infrastrukturę. Skończymy budować drogi, wybudujemy, co trzeba, ulepszymy, co jest. Praktycznie zrobimy wszystko, co jest na dziś do zrobienia. Zadłużymy gminę tak bardzo, jak się da, ale wszystko skończymy i odetchniemy głęboko. A później przez lat, powiedzmy, dziesięć albo piętnaście będziemy spłacać kredyty i cieszyć się tym, co mamy!
Fajnie byłoby mieszkać w takiej właśnie gminie – cała infrastruktura ogarnięta, dobrze działające instytucje gminne itd.

Ale co by to było, gdyby naprzeciw takiego niby-czarodzieja stanął inny niby-czarodziej, niby-realista i niby-pragmatyk. I ten drugi niby-czarodziej zacząłby wołać do tych samych ludzi:
‑ Słuchajcie, dobrzy ludzie, mamy do spłacenia kredyt po byłym wodzu gminy i musimy go spłacać. Nie robimy więc nic, tylko spłacamy ten kredyt. Niech będzie tego kredytu coraz mniej, jak najmniej! Z dnia na dzień będzie nam długu tego ubywało. Inwestycje, infrastruktura muszą poczekać trochę. Trzeba oddłużyć gminę i my to właśnie zrobimy. Na końcu, gdy już spłacimy wszystkie nasze kredyty, będziemy mieć bardzo wielką, wielką satysfakcję. Nieważne, że inwestycje zostały zarzucone. Ważne, że nie ma długu i nie ma już co spłacać.
A później jeszcze, powiedzmy, pięć, dziesięć lat oszczędzania i zaczniemy coś robić w tej gminnej infrastrukturze. Nie każdy to doczeka. Cóż! Tak czasem w życiu bywa. Nie każdy doczeka lepszego. Życie bywa okrutne. 
Czy fajnie jest żyć z taką satysfakcją, że gmina oddłużona, a przy tym zaniedbana i trochę zacofana?

Takich niby-czarodziejów w najbliższym czasie będzie coraz więcej. Będą snuć przed ludźmi samorządowe plany. Ja też mam zamiar zostać takim niby-czarodziejem, tylko takim pośrodku – i nawiedzonym samorządowo, i realistą do bólu.
Nie trzeba być czarodziejem, żeby w samorządzie coś zrobić. Wystarczy dokładnie widzieć to, co się w kraju dzieje.

Ale zostawmy to wszystko i odpowiedzmy sobie. Odpowiedzmy sobie, nikomu innemu: Która z powyższych koncepcji czy wizji działania jest mi bliższa, którą bym poparł i którego niby-czarodzieja wybrał?

W wigilię Dnia Kobiet mówię Wam: Dobranoc!


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

SATANISTA – ALKOHOLIK – czy ANIOŁ?

  Nie o Boyu Żeleńskim będzie to wpis, ale o Przybyszewskim Stanisławie, którego Boy znał osobiście. Muszę też od razu napisać, że o ile bar...