Amerykanie
kochają Zycie i to jest ich słabość. My kochamy śmierć i to jest nasza siła –
powiedział Osama Ibn Laden i powiedział prawdę!
Cała
europejska i tzw. zachodnia cywilizacja (z filozofią włącznie) jest
przesiąknięta umiłowaniem życia, korzystaniem z wszelkich życiowych nowinek,
dążeniem do zachowania młodości i życia (cielesnego) za wszelką cenę, nawet gdy
życie to jest tylko kwestią podtrzymywania przez maszyny funkcji życiowych organizmu.
Cały
zachodni świat zdaje się bać śmierci tak bardzo, że wyrzucił ją na margines
myślenia w życiu ziemskim „na niby”! kreuje się nieustannie zachowanie i
wartości, jakoby człowiek nie umierać miał nigdy, a żyć miał wiecznie, jakoby
śmierć przegrała z cudem technologicznym i myślowym umysłów zachodnich, jakoby
nie miała prawa upomnieć się o mnie, o ciebie, o kogokolwiek z nas – planowanie
wszelkie, co będę robił za rok, jaki za lat dziesięć będę…, a wszystko podszyte
założeniem, że będę wciąż młody, bogaty i piękny.
Takie
myślenie (zachodnie), przy zderzeniu z myśleniem ludzi, których miał na myśli
Osama Ibn Laden, zderzenie myślenia ludzi za wszelką cenę chroniących i
wynoszących ponad miarę życie cielesne człowieka, z ludźmi myślącymi, że życie cielesne
jest tylko okazją do dobrej śmierci, a to, co naprawdę piękne, co wartościowe
naprawdę, zaczyna się właśnie po śmierci ciała,; takie właśnie myślenie, o
jakim mówił Osama, musi wygrać z myśleniem i filozofią Europy, Zachodu. Stara
zachodnia i chrześcijańska cywilizacja nie przegrywa z młodszym islamem ze
względu na wiek, ale właśnie ze względu, że
tak stara europejska i zachodnia cywilizacja odrzuciła chrześcijaństwo
jako podstawy swojego trwania i rozwoju. Odrzuciła podstawy i fundamenty, na
których została zbudowana.
Wracam
do myśli Osamy, która przypomniała mi zachowanie pierwszych chrześcijan.
Czyżbyśmy
zapomnieli o kulturowych i filozoficznych korzeniach?
A
może nie chcemy pamiętać o swoim pochodzeniu? Może nie chcemy pamiętać o
podstawowych wartościach chrześcijańskich – podstawie swojego jestestwa?
Przypomnijmy
pokrótce pewne historyczne fakty. Każdy chrześcijanin powinien pamiętać, że
pierwsi chrześcijanie szli na śmierć z uśmiechem i pieśnią chwalącą Boga na
ustach. Pierwsi chrześcijanie nie bali się śmierci, a wręcz jej pragnęli, aby
osiągnąć naprawdę to, co im Bóg obiecał. Wprawiali taką postawą nie tylko w
zakłopotanie obywateli wrogiego Rzymu, ale wręcz ich przerażali. Umierając z
radością i całkowitym wyzbyciem strachu przed śmiercią, wzbudzali podziw u
innych, ale wzbudzali też strach.
Nie
sposób było postronnym wtedy nie pomyśleć, że z takimi ludźmi nie idzie wygrać.
Z taką wiarą, filozofią, zachowaniem… nie sposób walczyć.
Czy
nam to dzisiaj coś przypomina?
Czy
nie chcemy pamiętać tego, czym byliśmy jeszcze około 2000 lat temu?
A
może już tak tępi jesteśmy w zdecydowanej większości, tak zaślepieni blaskiem
cekinów tego świata, że naprawdę nie wiemy, jakie są nasze kulturowe i
religijne korzenie?
W
apokryficznej Ewangelii Filipa jest takie stwierdzenie, że nie można mówić o
śmierci ludzi nieoświeconych, hołdujących temu, co ziemskie, przemijające,
nietrwałe… Takie człowiek nie może umrzeć, ponieważ nie żył naprawdę.
Nie
szło o nic innego, jak tylko o śmierć duchową, która jest prawdziwie śmiercią.
Śmierć cielesna to coś niżej. Cielesność – to chwila.
Zakochani
w swych ciałach, hołdujący podniebieniu i żołądkowi, dążący li tylko do
zaspakajania pragnień… nie mamy rościć sobie prawa do wieczności, gdyż ta jest
zarezerwowana dla tych, co żyją naprawdę, a ni dla ziemskich zachcianek.
No
i pytania. Cholera by wzięła pytania.
Kto
żyje naprawdę: – Zakochany po uszy w życiu współczesny chrześcijanin?
Idący
ze śpiewem na śmierć i chwalący przy tym Boga pierwsi chrześcijanie?
Pozdrawiający
Boga przed dobrowolną śmiercią bojownicy za wiarę?
Zaprawdę
Wam powiadam: – Łatwiej dziś wielbłądowi
przejść przez ucho igielne, niż człowiekowi Zachodu przyjąć prawdę o sobie!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz