25 marca 2018

Prawda o nas


Amerykanie kochają Zycie i to jest ich słabość. My kochamy śmierć i to jest nasza siła – powiedział Osama Ibn Laden i powiedział prawdę!
Cała europejska i tzw. zachodnia cywilizacja (z filozofią włącznie) jest przesiąknięta umiłowaniem życia, korzystaniem z wszelkich życiowych nowinek, dążeniem do zachowania młodości i życia (cielesnego) za wszelką cenę, nawet gdy życie to jest tylko kwestią podtrzymywania przez maszyny funkcji życiowych organizmu.

Cały zachodni świat zdaje się bać śmierci tak bardzo, że wyrzucił ją na margines myślenia w życiu ziemskim „na niby”! kreuje się nieustannie zachowanie i wartości, jakoby człowiek nie umierać miał nigdy, a żyć miał wiecznie, jakoby śmierć przegrała z cudem technologicznym i myślowym umysłów zachodnich, jakoby nie miała prawa upomnieć się o mnie, o ciebie, o kogokolwiek z nas – planowanie wszelkie, co będę robił za rok, jaki za lat dziesięć będę…, a wszystko podszyte założeniem, że będę wciąż młody, bogaty i piękny.
Takie myślenie (zachodnie), przy zderzeniu z myśleniem ludzi, których miał na myśli Osama Ibn Laden, zderzenie myślenia ludzi za wszelką cenę chroniących i wynoszących ponad miarę życie cielesne człowieka, z ludźmi myślącymi, że życie cielesne jest tylko okazją do dobrej śmierci, a to, co naprawdę piękne, co wartościowe naprawdę, zaczyna się właśnie po śmierci ciała,; takie właśnie myślenie, o jakim mówił Osama, musi wygrać z myśleniem i filozofią Europy, Zachodu. Stara zachodnia i chrześcijańska cywilizacja nie przegrywa z młodszym islamem ze względu na wiek, ale właśnie ze względu, że  tak stara europejska i zachodnia cywilizacja odrzuciła chrześcijaństwo jako podstawy swojego trwania i rozwoju. Odrzuciła podstawy i fundamenty, na których została zbudowana.
Wracam do myśli Osamy, która przypomniała mi zachowanie pierwszych chrześcijan.
Czyżbyśmy zapomnieli o kulturowych i filozoficznych korzeniach?
A może nie chcemy pamiętać o swoim pochodzeniu? Może nie chcemy pamiętać o podstawowych wartościach chrześcijańskich – podstawie swojego jestestwa?
Przypomnijmy pokrótce pewne historyczne fakty. Każdy chrześcijanin powinien pamiętać, że pierwsi chrześcijanie szli na śmierć z uśmiechem i pieśnią chwalącą Boga na ustach. Pierwsi chrześcijanie nie bali się śmierci, a wręcz jej pragnęli, aby osiągnąć naprawdę to, co im Bóg obiecał. Wprawiali taką postawą nie tylko w zakłopotanie obywateli wrogiego Rzymu, ale wręcz ich przerażali. Umierając z radością i całkowitym wyzbyciem strachu przed śmiercią, wzbudzali podziw u innych, ale wzbudzali też strach.
Nie sposób było postronnym wtedy nie pomyśleć, że z takimi ludźmi nie idzie wygrać. Z taką wiarą, filozofią, zachowaniem… nie sposób walczyć.
Czy nam to dzisiaj coś przypomina?
Czy nie chcemy pamiętać tego, czym byliśmy jeszcze około 2000 lat temu?
A może już tak tępi jesteśmy w zdecydowanej większości, tak zaślepieni blaskiem cekinów tego świata, że naprawdę nie wiemy, jakie są nasze kulturowe i religijne korzenie?
W apokryficznej Ewangelii Filipa jest takie stwierdzenie, że nie można mówić o śmierci ludzi nieoświeconych, hołdujących temu, co ziemskie, przemijające, nietrwałe… Takie człowiek nie może umrzeć, ponieważ nie żył naprawdę.
Nie szło o nic innego, jak tylko o śmierć duchową, która jest prawdziwie śmiercią. Śmierć cielesna to coś niżej. Cielesność – to chwila.
Zakochani w swych ciałach, hołdujący podniebieniu i żołądkowi, dążący li tylko do zaspakajania pragnień… nie mamy rościć sobie prawa do wieczności, gdyż ta jest zarezerwowana dla tych, co żyją naprawdę, a ni dla ziemskich zachcianek. 
No i pytania. Cholera by wzięła pytania.
Kto żyje naprawdę: – Zakochany po uszy w życiu współczesny chrześcijanin?
Idący ze śpiewem na śmierć i chwalący przy tym Boga pierwsi chrześcijanie?
Pozdrawiający Boga przed dobrowolną śmiercią bojownicy za wiarę?

Zaprawdę Wam powiadam: – Łatwiej dziś wielbłądowi przejść przez ucho igielne, niż człowiekowi Zachodu przyjąć prawdę o sobie!


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

SATANISTA – ALKOHOLIK – czy ANIOŁ?

  Nie o Boyu Żeleńskim będzie to wpis, ale o Przybyszewskim Stanisławie, którego Boy znał osobiście. Muszę też od razu napisać, że o ile bar...