Niedługo znowu wybory i znów się
pojawią fachowcy, którzy nie tylko gminę, powiat, województwo, ale i kraj nawet
cały, Europę, a nawet, jeśli trzeba, to i świat naprawią – tylko niech wygrają,
byleby ich ludzie wybrali, a oni zbawią ludzi, a sobie pomogą!
Utwierdzam
się w przekonaniu, żeby nigdy, ale to nigdy nie korzystać z tak zwanego układu,
żeby coś sobie załatwić, po polsku – po znajomości. Nie wykorzystam nigdy
żadnych znajomości, np. tych z samorządu, żeby sobie załatwić jakąś ciepłą
posadkę. Nie popłynę z prądem, będę płynął pod prąd. Najwyżej skończę marnie. Z
prądem płyną śmieci. Jeszcze nie tak dawno myślałem właśnie sobie, może by źle
nie pisać, żeby się nie narażać, że może przyda się ta czy może tamta
znajomość, żeby sobie coś ugrać i żyć w miarę wygodnie.
Stwierdziłem
ostatecznie, że tego nienawidzę i nie będę nikomu pieprzył komplementów tylko
dla jakiejś korzyści.
Szkoda na to życia!
Won!
Zatem się utwierdziłem ostatecznie w tym, że nikomu w życiu nie będę właził gdzieś tam!
Coraz
częściej w mediach, na wszystkich rogatkach rozmawia się o przyszłych
samorządowych wyborach. wiele będzie obietnic i tak zwanych układów, żeby ci,
co przegrają, mieli miękkie lądowanie. Przerabiałem już w życiu różne sytuacje
w swojej samorządowej przygodzie i utwierdziły mnie one w przekonaniu, że nie
pasuję do samorządowej sztampy, według której w wyborach samorządowych wśród
startujących nie ma przegranych – przegrani są tylko wyborcy liczący na zmianę.
To
nie jest reguła. Wyjątki ją potwierdzają.
Ja
tak właśnie myślę – jeśli startuję w wyborach samorządowych i ludzie mówią NIE
– nie wszyscy, ale większość – to jest to moja przegrana. Pakuję wtedy manatki
i ruszam przed siebie – w świat. Nie proszę o jakiś stołek czy jakąś z układu
posadkę. Trzeba sobie powiedzieć – przegrałem, więc się usuwam, próbuję sam sobie
radzić, bez łaski niczyjej.
Jeśli
pomyślę inaczej – nigdy nie powinienem ubiegać się o publiczny stołek.
Przerabiałem
w życiu samorządowym człowieka, który w trakcie kadencji starostą być przestał.
Za nielojalność „spuszczono” go ze stołka i „za karę” dostał kierownicze
stanowisko w samorządowej robocie. Fajna kara, przyznacie – na niby to degradacja
i na niby to kara – stanowisko kierownicze, bez żadnej odpowiedzialności.
Przerabiałem
już w życiu starostę, który w wyborach przepadł.
Ludzie
mają prawo w wyborach powiedzieć: NIE!
I
powiedzieli: NIE!
Wystarczy!
Nie przechodzisz!
W
wyborach tak bywa i kandydat nie przeszedł.
Tak
przegrany kandydat okazał się niebawem prezesem na skalę kraju – oto co może
układ! Człowiek, któremu wyborcy nie zaufali w większości w niewielkim powiecie,
nie trafia na stołek gminny, powiatowy czy wojewódzki, ale krajowy.
Ciekawe!
Możliwe
dzisiaj w Polsce!
Znajomy
samorządowiec, choć kolegami nie byliśmy, wczoraj, podobnie jak ja – w wyborach
usłyszał NIE!
Ja
spakowałem manatki i wyjechałem z kraju, on postanowił inaczej – przykleił się do
tych u władzy i stołek otrzymał. A że tak przy okazji stał się zakładnikiem
tych, co stołek mu dali, to taka forma niewoli! I tylko szkoda dzisiaj, że mówił
co innego.
Kto
w takich właśnie wyborach, jak wybory samorządowe w takim wykonaniu, jest
najbardziej przegrany?
Ci,
co startują w wyborach, przegrywają je i lądują następnie na stołkach dla nich
stworzonych?
A
może ci, co wierzą, że ktoś tam chce inaczej, że będzie zmiana na lepsze, bez
zbędnych układów i na tych właśnie głosują, którzy to obiecują?
Dochodzę
właśnie do wniosku, że w takich wyborach, najbardziej przegrani są zawsze szarzy
wyborcy.
I
teraz przed kolejnymi wyborami samorządowymi namnoży się fachowców z poparciem
partyjnym, z partyjnymi rekomendacjami. Najlepsze są tutaj listy tych partii
rządzących, te z pierwszych sondażowych miejsc politycznych w Polsce! Można się
będzie pochwalić wyborcom znajomościami z tymi, co dziś na górze, a jutro znów na
dole.
Skoro
mają to być wybory samorządowe – wybory ludzi nie partii – samorządowa ocena
roboty z iluś tam lat tych konkretnych, to po co partii poparcie, po co partyjne
listy?
Dlatego
postanowiłem - nie będę w tych wyborach śmieciem, co z prądem płynie!
Zawsze
twierdziłem jasno – samorząd powinien być pozapartyjny, ponadpartyjny.
W
wyborach samorządowych nie idzie wcale o to, żeby prezesi partii ogólnokrajowych
szczycili się wynikiem. Chodzi o to, by ludzie, którzy będą głosować, nie
obudzili się później w rękami w nocniku.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz