4 marca 2018

Modlitwa pojednania

Dla mnie modlitwy Korczaka Sam na sam z Bogiem, to rozmowy człowieka, słowa człowieka dotykającego prawdziwie eschatologii, ale też człowieka, który potrafi skupić się na TU i TERAZ, aby wypowiedzieć słowa istotne – niosące ukojenie, wzrost wzwyż, otuchę, nadzieję!
Niesamowita szczerość prostoty bije z tekstów modlitw. Nie wiem, nie wiem jak WY – zresztą każdy inaczej – ale do mnie te słowa trafiają i nieważne, przyznacie, nieważne, że autor to nie katolik.

W niedzielne słoneczne przedpołudnie powołuję do życia Modlitwę pojednania Korczaka. Może i Wy jakąś myśl znajdziecie w dniej dla siebie.

Modlitwa pojednania
Znalazłem Ciebie, mój Boże, i cieszę się jak dziecko zbłąkane, gdy dostrzegło bliską postać z dala. Znalazłem Ciebie, mój Boże, i cieszę jak dziecko, gdy zbudzone ze snu strasznego łagodnie uśmiechniętą twarz wita pogodnym uśmiechem. — Znalazłem Ciebie, mój Boże, jak dziecko, co złej — obcej oddane opiece ucieka — i po tylu trudach, przygodach tuli się wreszcie do drogiej piersi, w pieśń serca jej zasłuchane.
Kto winien, że zapatrzony w radosną zabawę oddaliłem się od Ciebie, mój Boże? — że kram z błyskotkami, huczna muzyka, małpka na łańcuchu, barwna gawiedź jarmarku pociągnęła płochego?
Kto winien, że biegnąc za leśną jagodą, w nadziei, że ot, zaraz za tymi drzewami, tyle — tyle ich znajdę — słodkich, bo niespodzianych, słodkich, bo własną ręką i własnym przemysłem zebranych — zbyt się w las zdradny odbije pacholę.
Kto winien, że naiwnym spojrzeniem nie w żmudne błyski, a ruchliwe wpatrzony obrazy, nie w szepty odległych tajemnic, a pogwar taneczny wsłuchany, ku zwodnej radości chyliłem usta i serce?
Jedna łza niepokoju, żem sam jeden w tłumie — już razem — Ty ze mną, mój Boże.
Noc ciemna. A pod powieką sennego tyle się dzieje. — Rój strasznych komet, wykrzywione twarze, pożary, krew, wicher, topielce — to płynę na mętnej fali, to na dziwnie ciężkich skrzydłach uganiam się za chmury piorunem, to ruda mnie kąsa dziewczyna, to płomień z twarzą przyjaciela wlecze na bagnisko; chcę krzyknąć — za gardło chwyta ręka zimna — raz po raz uderza ni to zegar, ni dzwon.
Jeden jęk, żem bezradny — już razem — Ty przy mnie.
Kto winien, że w mózg obłąkana chwila rzuciła upiory majaczeń?…
A oto najgorsze:
Że jasną Twą postać zasłoniły mi cienie Twoich, Boże, kłamliwych tłumaczów.
Poprzez mroczną zgraję przedzierać się byłem zmuszony. Ich zwodne: „Prosto — padnij — drżyj — powstań — na prawo”. — Ich mdłe kadzidła — prochy — dymy i gromnice — cuda — groźby i grzechy — mury — popioły — zachęty i obietnice — kamienne tablice — nauki i gazy trujące. — Ich: „Do mnie, bo mój Bóg nie tandeta” — poprzez kupę Twych pomocników, faktorów, zastępców i katów, co odpychali, mrozili, zasłaniali, nie dali — do Ciebie, mój Boże, dążyłem.
Dlatego tak późno — dlatego teraz dopiero.
Poprzez życia pokusy, zmysłów obłędne kurzawy i zamiecie, poprzez fałszywe proroki — do Ciebie.
I cieszę się jak dziecko — i nie nazywam ani Wielkim, ani Sprawiedliwym, ani Dobrym — mówię:
— Mój Boże.
Mówię: „mój” i ufam.

Tak mi ta korczakowska modlitwa Homilię Herberta przypomina miejscami – rzewnie mi się robi, gdy czytam tekst tej modlitwy.
Poprzez życia pokusy, zmysłów obłędne kurzawy i zamiecie, poprzez fałszywe proroki – do Ciebie...
To tak bliskie ziemi, że tylko człowiek tak może!

Milutkiej niedzieli, Grzesznikom i Wam - Bezgrzeszni!


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

SATANISTA – ALKOHOLIK – czy ANIOŁ?

  Nie o Boyu Żeleńskim będzie to wpis, ale o Przybyszewskim Stanisławie, którego Boy znał osobiście. Muszę też od razu napisać, że o ile bar...