24 marca 2018

Ja - skurwiel? A jak!


Bez żadnej poprawki! Na gorąco! 
Skoro taką miarą nam będą mierzyć, jak my…
Skoro rozgłoszą na dachach to, co  szepczemy na ucho…
Skoro jesteśmy tym, co w innych nas bardzo razi…
Skoro ktoś dla mnie jest draniem, to ja dla niego też!

Nie tylko w Biblii wskazówek jest bez liku, że tacy jesteśmy właśnie, jakimi innych widzimy, że nie różnimy się niczym od tych, których namiętnie piętnujemy, że najmniejsi jesteśmy, za największych się uważając, że najgorsi ci, co się za świętych mają…
Jeśli zatem w życiu nazwałem kogoś skurwielem, to jestem sam skurwielem.
Jeśli nazwałem durniem – jednak durniem jestem.
Jeżeli kogoś gównem przyszło mi obrzucić - obgadać, naruszyć świętość czyjej prywatności, wyśmiać, obrazić… - sam tego wart jestem i tego winienem doświadczyć.
Wraca do nas dokładnie to, co siejemy wokół.
Jeśli siejemy wiatr, jak nic zbierzemy burzę.
Jeśli nienawiść siejemy, dobroci z tego nie będzie.
Jeśli rzucamy plotkę – nie spodziewajmy się prawdy.

Wśród swoich przyjaciół mam i tych „tak zwanych”. Potrafią przyjść do mnie do domu i wypić ze mną kawę. Potrafią się ze mną śmiać, płakać, a nawet się żalą. A później wychodzą na zewnątrz i robią coś całkiem innego – dla słowa pochwały czy zysku potrafią mnie sprzedać, potrafią mi przypisać zło byłe, obecne i przyszłe, potrafią wymyślić co nieco, żeby szefa zadowolić.
Trochę się sobie dziwię, że jeszcze nie wypaliłem im między oczy tego i owego. Słabym, ale się zmienię, obiecuję Ci, Boże, i nazwę skurwiela – skurwielem, choć sam się skurwielem stanę!
Jasne, że ten ludzki świat stosunków międzyludzkich jest już tak zaśmiecony przyjaciółmi na niby, że warto by zamilknąć, ale jeszcze trochę!
Nawet na najgorszym gównie trzeba szukać zapachów, bo w innym przypadku można się udusić. Uczę się od tych tak zwanych moich dziwnych przyjaciół, co bardziej wrogami wrogowie mi są! Oj, jak wielu zdziwiłoby się bardzo, gdyby wyszło na jaw, co mi zawdzięczają!
A wyjdzie to na jaw?
Wszystko – jak powiedziano!

Jestem tym, jak innych nazywam i postrzegam…
Skoro ja tych, co walą we mnie, jak w bęben, co o mnie plotkują, co łaty przeróżne do szat mi przyszywają nazywam skurwielami, to sam też jestem skurwielem, zniżam się do tego poziomu, że dobrze mi być skurwielem!
A gdybym o takich zaczął mówić – brat mój i siostra w Chrystusie, w wierze, nadziei, miłości, to też się stanę dla nich bratem w Chrystusie, w wierze, nadziei, miłości?
Dobrze mi z tym, żem skurwiel?
Może być, czemu nie!
W sumie to tylko słowa! Ułomna ludzka mowa!


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

SATANISTA – ALKOHOLIK – czy ANIOŁ?

  Nie o Boyu Żeleńskim będzie to wpis, ale o Przybyszewskim Stanisławie, którego Boy znał osobiście. Muszę też od razu napisać, że o ile bar...