15 marca 2018

Wróżki, magowie i czarownice


Wyznałem już wcześniej, że, w związku ze swoim duchowym rozwojem, mam wrażenie, iż zostałem kiedyś tam oszukany przez tych, którzy mieli obowiązek pokazać mi przestrzenie i alternatywę, a nie zrobili tego. Za to spętali mnie na lat ileś, przywiązali, przykuli, uzależnili od siebie, narzucili myślenie.
Miej serce i patrzaj w serce – o, Wieszczu, szukający jak ja! Lisy mają swoje nory, a ptaki gniazda mają, tylko tułacze ku prawdzie nie mają gdzie głowy skłonić!

Nawiązuję ciągle, do którychś tam wpisów z przeszłości – kto chce, niech sobie to składa, ja przyznam: ‑ Nie mam siły!
Postrzeganie oczami wyobraźni, duchem, sercem… to zdaje się być podstawą do poszukiwań w sferze sacrum. Od lat najmłodszych wkładano mi do głowy, wkładano mi do serca, że wróżby są grzechem, że grzechem jest wierzyć w sny, snów słuchać i je tłumaczyć, że jakaś tam Księga snów czy Księga wróżb, to owoc pogaństwa. 
Trzeba się było przebijać samemu przez gęstwę wierzeń moich ziomków – Kurpi – i  nie ziomków z krańców świata, i szukać na nowo siebie. 
Po drodze zauważyłem, jak wiele z elementów wierzeń ludowych jest dzisiaj w katolicyzmie, zwanym dumnie religią, choć wyznaniem jest, a do religii ma tyle, co ja jeszcze do świętości. Trzeba tu zatem stwierdzić, że nigdy religią nie będzie, a ja pewnie nigdy na ziemi nie będę święty! Dlatego piszę "pewnie", bo nie wiem, jak to będzie! 
Każdy myślący katolik na pewno dostrzega w sobie, jak wiele zakazów narzucał (ciągle to robi) Kościół. Nie wolno robić tego. Tamto jest zabronione. Wróżby to grzech straszny. W sny nie wolno wierzyć. Trzeba pacierz codziennie. Na mszę co niedziela. I jeszcze cała gama pęt, dybów, kajdan. A jeśli tego nie spełnisz, to w piekle palić się będziesz. Zgrzytał zębami będziesz i cierpiał na wieki wieków.
A przecież chrześcijaństwo, a przecież przesłanie Chrystusa, to idea wolności, wyzwolenia, przestrzeni, to nieustanna droga w siebie, na zewnątrz, w głębię ducha, w dobroć, uczynność, wiarę, nadzieję i miłość!
Jak wróżby mogą być grzechem albo snów tłumaczenie?
Jeśli o sny idzie, to gdyby ich tłumaczenie i gdyby wiara w sny były tylko grzechem i ludzie od tego stronili, to Józef zgniłby w egipskim więzieniu, Egipcjanie wymarliby w swoich chudych latach, a Jezusa pewnie dorwaliby zabójcy dzieciątek... 
Boska wyrocznia Jahwe, przepowiednie proroków, słowa Nikodema o małolacie Jezusie, do tego proroctwa innych mniejszych i większych z Biblii. To też grzech – wiara w to?
Królowa Saby i Salomon – jej proroctwa i jego ich słuchanie! Gdyby to było karalne, Bóg by ich szybko załatwił. Pewnie dużo szybciej niż dzisiaj jakichś tam szpiegów.
A później zamieszanie wokół proroctw Sybilli. Nikt katolikom nie tłumaczy, że królowa Saby, co z Salomonem gadała, i Sybille to dwie różne bajki.
W Księdze Rodzaju Abraham wierzy w przepowiednię, że jego potomstwa będzie jak gwiazd na niebie – niekoniecznie Żydzi – może chrześcijanie, na pewno nie katolicy tylko i wyłącznie! I ta tajemnica, że Świątynia zostanie zburzona, później odbudowania, a nowa świadomość otrze łzę wszelką z twarzy człowieka udręczonego! 
I słowa Nahuma, że mury świątyni starej nie zostaną odbudowane, czyli będzie nowe... 
No i wreszcie legendy, których też nie lekceważmy, że Świątynia stara była ośrodkiem kontaktu z obcymi – naszymi z Kosmosu, bo przecież my wszyscy z Kosmosu, przecież my wszyscy u siebie!
Nawet jeśli wyrocznie, przepowiednie, proroctwa wykluczają się czasem, to wcale nie musi oznaczać, że są nieprawdziwe. Może to być jakaś Boska alternatywa dla ludzkości błądzącej – niech wybierają, co chcą!
A wróżki wszelkie z kartami, a wróżący z fusów, a lejący wosk w taką, a nie inną noc?
Jasne, że można się śmiać z tego czy owego, ale czy można to wszystko jednoznacznie odrzucić? To, czego nie widać oczami, czego nie da się powąchać, czego nie posmakujesz, czego dotknąć nie można… Co można o tym powiedzieć? Najłatwiej odrzucić!
Łatwo jest coś tam odrzucić, przekląć, napiętnować. Dużo gorzej zagłębić się w coś celem poznania.
Szukajcie, a znajdziecie! A tu szukać nie dają, szukać zakazują, bo mówią, co i jak – co trzeba zrobić od do, żeby żyć wiecznie i pięknie. 
Czy to nie jest podobne do to tego, co mówią niektórzy: – Zabij siebie, a przy tym ze stu zabij niewiernych, a za progiem śmierci już czeka na ciebie szczęście!? Nic tak nie uszczęśliwia, jak śmierć męczennika! 
Głoś spokojnie swoją prawdę…
Słuchaj z uwagą też tego, co inni mają do powiedzenia…
Każdy ma swoją opowieść…
Parafraza słów Desideraty, którą większość zna.
Dlaczego zatem tak często śmiejemy się z tego, co mówią inni, w co wierzą?
 A wszystko tylko dlatego, że myślą inaczej niż my, że wierzą w to, co Kościół mój zabrania i w co ja nie wierzę!

Co było na świecie pierwsze – arogancja czy ignorancja!?


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

SATANISTA – ALKOHOLIK – czy ANIOŁ?

  Nie o Boyu Żeleńskim będzie to wpis, ale o Przybyszewskim Stanisławie, którego Boy znał osobiście. Muszę też od razu napisać, że o ile bar...