12 marca 2018

"Dorośli są dziwni"


Niewielu chyba jest takich, zwłaszcza wśród dorosłych, którzy nie wiedzą, czyich słów w tytule posta tego użyłem. Jednak na wszelki wypadek i żeby pisać do wszystkich, to i tym „niewielu” przypomnę – z pewnością wiedzieli, tylko pewnie przez nawał codziennych obowiązków albo z powodu zbytniego zachłyśnięcia się dorosłością z jej wątpliwymi atrakcjami mogli o tym zapomnieć, skąd wytrzasnąłem te słowa. No to już przyznaję, że żywcem sobie ściągnąłem od Księcia Małego, mieszkańca asteroidy równie małej jak on, zakochanego w Róży chimerycznej, efemerycznej. On wypowiedział te słowa, a ja je zacytowałem, zaczerpnąłem, zapożyczyłem – wziąłem i napisałem. 

Cholera, znów wstęp długi, zamiast od razu do rzeczy. No to zatem do rzeczy. Często robię tak, że gdy żona moja śmiga pomiędzy półkami i robi jakieś zakupy, ja w tym czasie… chowam się w swoim aucie, odpalam sobie czytnik i czytam w najlepsze, bo to lubię i już. czas mi się wcale nie dłuży, gdy czekam czytając. A co najważniejsze – nie mam do nikogo żadnej, ale to najmniejszej pretensji, że czekam długo.
Tak też było w sobotę. Siedzę sobie w aucie, odpaliłem czytnik i czytam „kiedy znów będę mały” Janusza Korczaka i wcale mi się nie dłuży czekanie na parkingu. Czasami się rozglądam na lewo albo prawo, żeby powiedzieć: „Dzień dobry!” albo zawołać: „Cześć!”. Tak było i tym razem, aż tu nagle widzę, że jakaś przedstawicielka płci nazywanej piękną uśmiecha się do mnie przyjaźnie i nawet macha ręką. Porzuciłem Korczaka i, dawaj, próbuję sobie przypomnieć, skąd panią znam, ale się przy tym uśmiecham, asekuracyjnie i oszukańczo uśmiecham się do kobiety, że niby wiem doskonale, skąd i jak długo się znamy. Z sekundy na sekundę czuję jednak, że nie zdołam sobie przypomnieć i mogę wyjść na dudka. Biegnę więc kątek oka jeszcze kawałek w bok i widzę przy kobiecie swojego kolegę. To przecież jego siostra. Już wszystko wiadomo! Już wiem, skąd jest kobieta i gdzie się poznaliśmy.
Wyskakuję z auta, witam się z nimi przyjaźnie. Kobieta na zakupy, a ja z kolegą zostaję. W rękach dzierżę czytnik, więc kolega pyta: ‑ Coś taki zaczytany?
Wyjaśniam, że czas tak umilam, zamiast siedzieć bezczynnie.
‑ A co czytasz? – ciekawski!
‑ Korczaka – odpowiadam.
‑ Ale to przecież Żyd! – wypala do mnie kolega.
‑ Wiem, że Żyd, no i… - i powietrza normalnie zabrakło mi na odpowiedź. Zatkało mnie na całego i nie wiem, co mam powiedzieć. Nie spodziewałem się czegoś akurat tak dziwnego usłyszeć na początku spotkania ze znajomym.
I wiecie, co zrobiłem? Powiedziałem coś o tym, jak to Stary Doktor tak umiłował dzieciaki, że poszedł z nimi na śmierć, a wcale przecież nie musiał. I mówię jeszcze o tym, że wszyscy powinni wiedzieć, że wcale nie musiał z dziećmi Korczak iść na pewną śmierć, bo nie był Stary Doktor takim zwyczajnym Żydem, takim Żydem – szarakiem, pierwszym lepszym z tłumu. Był Korczak znanym Żydem i jako taki Żyd, mógł sobie śmiało załatwić, żeby być gdzie indziej, gdzie przeczekałby spoko wojenną zawieruchę i to wcale nie w biedzie, ale całkiem wygodnie.
Korczak tego nie zrobił. Nie chciał zawieźć tych, co mu tak ufali. Co z tego, że dzieciaki? Korczak to był gigant w postrzeganiu dzieciaków, w dzieciaków rozumieniu Korczak był gigantem. Nikt na dzieciaki nie patrzył, jak patrzył właśnie Korczak i po Korczaku pewnie nikt tak na dzieci nie patrzy. No, żebym tylko nie przegiął ze swoją niepamięcią – był wcześniej przecież Chrystus i on dobitnie powiedział wszystkim wielkim świata, jak mają traktować dzieci i jaką pozycję mają dzieciaki w Niebie. To On był pierwszy a potem długo, długo nikt, aż do 1878 roku, kiedy narodził się Korczak.
No i kiedym tak stał przed moim kolegą, i kiedym tak tłumaczył, że co z tego, że Żyd, zjawili się jeszcze kolejni moi znajomi, na szczęście. Przeprosiłem kolegę i pogadałem z nimi, a kiedy odjechali, wróciłem do kolegi. Tematu żydowskiego już między nami nie było –był inny temat, zastępczy, taki o wszystkim i niczym.
Twierdziłem tak i twierdzę, że w każdej sytuacji, nawet i najgłupszej, można się czegoś nauczyć. I to właśnie kolegi: „Ale to przecież Żyd!” – dało mi do myślenia i już mam pomysł na wpis. A może nawet na dwa.
Mówiłem i mówię, że zawsze, a do tego wszędzie – na najgorszym zadupiu, w najgorszych okolicznościach, głupich sytuacja, wśród zalanych w trupa, wśród najgorszy grzeszników, łotrów, zdrajców, niewiernych albo i nawet wśród farbowanych świętych można się czegoś nauczyć. Tak było i tym razem.
Zrozumiałem na nowo, znowu do mnie dotarło, że Mały Książę miał rację:
‑ Dorośli naprawdę są dziwni!


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

SATANISTA – ALKOHOLIK – czy ANIOŁ?

  Nie o Boyu Żeleńskim będzie to wpis, ale o Przybyszewskim Stanisławie, którego Boy znał osobiście. Muszę też od razu napisać, że o ile bar...