23 marca 2018

Premier z Angelą na kacu?!


Co by to było, gdyby, powiedzmy, premier, a nawet i prezydent, może być też Angela albo Teresa z Wysp, może też – a jak! – być i Putin, mógłby też być prezes znany albo znany ojciec dyrektor, ale i król murzyński albo znany Donald… wystąpił (- ła) sobie w jakimś tam fajnym programie i oznajmił (-ła):

‑ Mam w dupie jakąś tam poprawność. Wczoraj sobie golnąłem (- łam) z tym czy jakimś tam innym sznapsa lub sznapsy dwa, dziś mam kaca – giganta i biorę sobie wolne. A wy –dziennikarskie gęby, spieprzajcie, gdzie pieprz rośnie i nie zawracać mi tutaj dupy, ani mi się ważyć!, bo zamknę, w mordę, gazetę, przyblokuję portal albo takie kary nałożę na wasze święte media, że wam się na dobre odechce dziennikarsko swawolić! Chcę przy tym, byście wiedzieli, że mam głęboko gdzieś, co o mnie napiszecie i co tam wymyślicie, mam gdzieś wszelkie niuanse, chcę poleczyć się klinem i poczekać cierpliwie, aż przejdzie najgorsze i zachce mi się znów żyć!
W cholerę! Wypiliby sznapsa i odpoczęli trochę albo się dobrze wyspali i już po tym wszystkim stanęli przed kamerami i powiedzieli „podwładnym” – już jest dobrze, narodzie, niedobrze jest pić za dużo!
Od razu na świecie Bożym zrobiłoby się jaśniej.
A oni są tacy poprawni, tacy z żurnala wycięci. Żaden nie przyzna się jawnie, że wczoraj z kolegą wypił, a dzisiaj źle się czuje i bierze sobie wolne.
Weźmy taką ostatnią wizytę starszej pani, to jest Angeli, która w Polsce gościła. Szumu było przy tym, że trudno zrozumieć, co staraj pani chce, z czym do nas przyjechała. Nie przywiozła nam przecież taniego gazu czy węgla, nie przywiozła zapewnień, że Niemcy nas kochają (aż tak kłamać nie wolno nawet w polityce!) Żadnego nowego arcybiskupstwa też z tego nie będzie. Nie będzie też w przyszłości żadnej koronacji ani pięknego premiera czy piękniejszego prezy…
A media i politycy tak strasznie zgłupieli na punkcie wizyty starszej pani, że chcieliby od razu nowy zjazd gnieźnieński ogłosić przed Europą już nie tak chrześcijańską!
Pogadało Se kilku ze starszą panią na boczku, dziennikarzom rzucono kilka utartych frazesów o miłości narodów, jedności kontynentu, że Żydów trzeba kochać, bo tak Bozia kazała, o niedobrych Rosjanach, że znów Putina wybrali, a ładny prezio dorzucił, że chce jechać na mundial i wyraził życzenie, że nasi w finale zagrają.
No i były życzenia, nie tylko prezydenta, ale w ogóle wszystkich wielkich kraju nad Wisłą.
Życzenia natomiast mają to do siebie, że zawsze są na wyrost. Tym razem też tak było i wszyscy sobie życzyli współpracy, wzajemności, miłości, poszanowania i żeby psy nie sikały do kominków w salonach.
I ani słowa o tym, że po ciężkim tam dniu jeden czy drugi Polak chlapnął sobie z Niemką, że wypili kielicha za zgodę narodów. Oni Wandą wszak nie są, a ona złym Niemcem też, więc czego tu się wstydzić albo czym się tu szczycić!? Trzeba było jawnie powiedzieć, że tak i tak i że starsza pani potrafi niejednego polskiego polityka przepić i wcale to nie prawda, że ona już taka stara, a nawet jeśli stara, to całkiem jeszcze jara!
Tylko że dzisiaj politycy są tacy wymuskani, że w ich publicznym życiu wcale życia nie ma. Jakby klasyk filmowy powiedział: ‑ Nuda! Nic się nie dzieje, proszę pana!
Dzisiaj politycy są tak cholernie ugłaskani, tak uczesani na miarę, tak ułożeni socjo…, że aż boli, gdy patrzę, na te ludzkie kukiełki stworzone na miarę mediów, polityczne stworki.
Brakuje dziś w polityce ludzi z krainy krwi i kości. Na przykład Kuronia z głosem ochrypłym od papierosów i jeszcze… Brakuje mi Kaczyńskiego z tym ludzkim: Spieprzaj dziadu! Wałęsy z kwiecistą mową, że żaden wieszcz nie podskoczy. Kwaśniewskiego z chorobą jakąś tropikalną. Pełen życia był prezes, któremu próbowano wmówić, że białe to białe, a czarne czarnym jest, ale facet się kapnął i nie  dał się oszukać.
I jeszcze wielu innych, dziś może już nieobecnych, ale tak bliskich innym przez to, że potrafili potknąć się tu czy tam, potrafili być śmieszni, jak tylko człowiek potrafi, nie byli idealni, bo takich daremnie szukać, zwłaszcza w polityce – w pomyjach w krysztale.
Tę sztuczność polityków ratuje nie-polityk, tylko Popek baletmistrz, pogromca mistrzów parkietu. Ten tancerz na miarę nie IV, ale gdzieś VII RP. Tylko, że to już zupełnie i całkiem inny temat!
PS
Powiedzcie mi, co znaczy wyrażenie: Przełknąć gorzką żabę?! 
Taki wygibas językowy usłyszałem od jednego z dziennikarzy, na niby-dziennikarza, oczywiście! 
O gorzkiej pigułce słyszałem, o jej przełykaniu też, ale o gorzkiej żabie? Nie jadłem jeszcze żaby!!! 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

SATANISTA – ALKOHOLIK – czy ANIOŁ?

  Nie o Boyu Żeleńskim będzie to wpis, ale o Przybyszewskim Stanisławie, którego Boy znał osobiście. Muszę też od razu napisać, że o ile bar...