Co
by to było, gdyby, powiedzmy, premier, a nawet i prezydent, może być też Angela
albo Teresa z Wysp, może też – a jak! – być i Putin, mógłby też być prezes znany
albo znany ojciec dyrektor, ale i król murzyński albo znany Donald… wystąpił (-
ła) sobie w jakimś tam fajnym programie i oznajmił (-ła):
‑
Mam w dupie jakąś tam poprawność. Wczoraj sobie golnąłem (- łam) z tym czy
jakimś tam innym sznapsa lub sznapsy dwa, dziś mam kaca – giganta i biorę sobie
wolne. A wy –dziennikarskie gęby, spieprzajcie, gdzie pieprz rośnie i nie
zawracać mi tutaj dupy, ani mi się ważyć!, bo zamknę, w mordę, gazetę,
przyblokuję portal albo takie kary nałożę na wasze święte media, że wam się na
dobre odechce dziennikarsko swawolić! Chcę przy tym, byście wiedzieli, że mam
głęboko gdzieś, co o mnie napiszecie i co tam wymyślicie, mam gdzieś wszelkie niuanse,
chcę poleczyć się klinem i poczekać cierpliwie, aż przejdzie najgorsze i zachce
mi się znów żyć!
W
cholerę! Wypiliby sznapsa i odpoczęli trochę albo się dobrze wyspali i już po
tym wszystkim stanęli przed kamerami i powiedzieli „podwładnym” – już jest
dobrze, narodzie, niedobrze jest pić za dużo!
Od
razu na świecie Bożym zrobiłoby się jaśniej.
A
oni są tacy poprawni, tacy z żurnala wycięci. Żaden nie przyzna się jawnie, że
wczoraj z kolegą wypił, a dzisiaj źle się czuje i bierze sobie wolne.
Weźmy
taką ostatnią wizytę starszej pani, to jest Angeli, która w Polsce gościła. Szumu
było przy tym, że trudno zrozumieć, co staraj pani chce, z czym do nas
przyjechała. Nie przywiozła nam przecież taniego gazu czy węgla, nie przywiozła
zapewnień, że Niemcy nas kochają (aż tak kłamać nie wolno nawet w polityce!) Żadnego
nowego arcybiskupstwa też z tego nie będzie. Nie będzie też w przyszłości
żadnej koronacji ani pięknego premiera czy piękniejszego prezy…
A
media i politycy tak strasznie zgłupieli na punkcie wizyty starszej pani, że
chcieliby od razu nowy zjazd gnieźnieński ogłosić przed Europą już nie tak
chrześcijańską!
Pogadało
Se kilku ze starszą panią na boczku, dziennikarzom rzucono kilka utartych
frazesów o miłości narodów, jedności kontynentu, że Żydów trzeba kochać, bo tak
Bozia kazała, o niedobrych Rosjanach, że znów Putina wybrali, a ładny prezio
dorzucił, że chce jechać na mundial i wyraził życzenie, że nasi w finale
zagrają.
No
i były życzenia, nie tylko prezydenta, ale w ogóle wszystkich wielkich kraju
nad Wisłą.
Życzenia
natomiast mają to do siebie, że zawsze są na wyrost. Tym razem też tak było i
wszyscy sobie życzyli współpracy, wzajemności, miłości, poszanowania i żeby psy
nie sikały do kominków w salonach.
I
ani słowa o tym, że po ciężkim tam dniu jeden czy drugi Polak chlapnął sobie z
Niemką, że wypili kielicha za zgodę narodów. Oni Wandą wszak nie są, a ona złym
Niemcem też, więc czego tu się wstydzić albo czym się tu szczycić!? Trzeba było
jawnie powiedzieć, że tak i tak i że starsza pani potrafi niejednego polskiego
polityka przepić i wcale to nie prawda, że ona już taka stara, a nawet jeśli
stara, to całkiem jeszcze jara!
Tylko
że dzisiaj politycy są tacy wymuskani, że w ich publicznym życiu wcale życia
nie ma. Jakby klasyk filmowy powiedział: ‑ Nuda! Nic się nie dzieje, proszę
pana!
Dzisiaj
politycy są tak cholernie ugłaskani, tak uczesani na miarę, tak ułożeni socjo…,
że aż boli, gdy patrzę, na te ludzkie kukiełki stworzone na miarę mediów, polityczne
stworki.
Brakuje
dziś w polityce ludzi z krainy krwi i kości. Na przykład Kuronia z głosem
ochrypłym od papierosów i jeszcze… Brakuje mi Kaczyńskiego z tym ludzkim: Spieprzaj dziadu! Wałęsy z kwiecistą
mową, że żaden wieszcz nie podskoczy. Kwaśniewskiego z chorobą jakąś
tropikalną. Pełen życia był prezes, któremu próbowano wmówić, że białe to
białe, a czarne czarnym jest, ale facet się kapnął i nie dał się oszukać.
I
jeszcze wielu innych, dziś może już nieobecnych, ale tak bliskich innym przez
to, że potrafili potknąć się tu czy tam, potrafili być śmieszni, jak tylko człowiek
potrafi, nie byli idealni, bo takich daremnie szukać, zwłaszcza w polityce – w pomyjach
w krysztale.
Tę
sztuczność polityków ratuje nie-polityk, tylko Popek baletmistrz, pogromca
mistrzów parkietu. Ten tancerz na miarę nie IV, ale gdzieś VII RP. Tylko, że to
już zupełnie i całkiem inny temat!
PS
Powiedzcie
mi, co znaczy wyrażenie: Przełknąć
gorzką żabę?!
Taki
wygibas językowy usłyszałem od jednego z dziennikarzy, na niby-dziennikarza, oczywiście!
O gorzkiej pigułce słyszałem, o jej przełykaniu też, ale o gorzkiej żabie? Nie jadłem jeszcze żaby!!!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz