Dzisiaj
dzień urodzin mojej siostry Barbary. Nie powinienem już myśleć o Jej dniu urodzin,
ale o dniu, gdy odeszła za skrawek przestrzeni. Nie potrafię jeszcze przestawić się i myślę, wciąż myślę o
tym, że dzisiaj ma urodziny. Tkwię zatopiony w świecie sprzed trzech lat i
siedzę sobie z Barbarą w sali szpitalnej w giżyckim szpitalu. Rozmawiamy o
żywych i o tych, co odeszli. Siostra w pewnym momencie tak mówi do mnie:
‑
Wiesz, czasem tak myślę czy nie lepiej byłoby odejść i nie czuć bólu, zapomnieć
o niepewności i tak niepewnym jutrze.
Później
bierze moją rękę i przykłada do swojego brzucha.
‑
Czujesz te grudki? – pyta i tłumaczy następnie, co to jest i co mówią o tej
sprawie lekarze.
Przytakuję
głową, bo słów tu żadnych nie trzeba. Cokolwiek się powie i tak będzie głupio
brzmiało.
Zaczynamy
wspominać nasze młode lata, pełne marzeń, planów, ucieczek i powrotów. Mówię,
że pamiętam, jak mnie nieraz sprała, gdy czegoś tam nie zrobiłem i śmiejemy
się. na chwilę zapominamy o świecie na zewnątrz.
Nie
widzę Jej umarłej. Ciągle widzę ją żywą. Upartą, nigdy nie skarżącą się,
dzielną. Nie widzę Jej umarłej, bo nie chcę. Taki już jestem.
Muszę
się jednak przyznać, bo kłamałbym przed sobą – nie planowałem w tym roku
wyjazdu, by się z Nią spotkać. Od rana jestem z Nią bardziej niż z „żywymi”,
więc po co planować jakąś podróż na niby?
Wiosna
się budzi cichutko, cichutko dzieje się życie, dni moje płyną wartko do cichej przystani.
Za skrawkiem przestrzeni może się spotkamy. Jeśli tak będzie, wiem, będzie na mnie
czekała!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz